Naukowcy wstrzyknęli nam dwa dziwne płyny. Z początku nic się nie
działo. Skoro było zero efektów, to ludzie postanowili nas wypuścić.
Oczywiście tak po prostu by nas nie puścili. Jeden z mężczyzn
powiedział:
- Zamiast zostawiać je na obserwacjach wypuśćmy je. Ale najpierw...- i
sięgnął po coś do szuflady. Wyjął przedmiot o okrągłym kształcie. Zanim
nam to założył przyczepił coś w rodzaju adresówki dla psów na obroże.
Ale skoro to coś na szyję i ma coś takiego to oznacza, że chcą zrobić z
nas psy! Drugi mężczyzna podał temu pierwszemu malutkie kółeczko.
Wczepili to do tych adresówek. Po chwili jeden powiedział:
- Te obroże są wyposażone w kamerki. Pomogą one nam śledzić poczynania eksperymentu.
- Więc złożymy im to i wypuścimy?-dopytał inny.
- Tak, a teraz mi pomóż!- syknął drugi.
Wzięli najpierw mnie za kark, a potem Tośka i założyli nam te obroże. I
znów... Zero efektów tego płynu. Chociaż w pewnej chwili zaczęła mnie
boleć głowa. Złapałam się za nią. Toshiro przyglądał mi się, on jakimś
cudem tego nie czuł. Jednak zaczęły boleć go uszy. Rzucił się na stół
łapiąc się za uszy. Ludzie zauważyli to. Jeszcze tylko zerknęli na
monitory czy kamerki działają. Zaraz jednak szybko wsadzili nas do
klatki, a zaraz po tym ciemność. Zemdlałam. Co działo się z Toshiro...
nie wiem. Obudziłam się na trawie. Znaczy chciałabym się obudzić, miałam
ciemność przed oczami. Chwilka, chwilka... Bolała mnie głowa wtedy tam w
laboratorium. Ten płyn miał wpływ na moje oczy... czyżbym straciła
wzrok? Chyba tak, ale na szczęście takie rzeczy działają tylko 24h.
Skoro nie mogłam nic zobaczyć to chociaż coś słyszałam i czułam. A Tośka
bolały uszy więc on mmusiał stracić słuch! Rozejrzałam się [ nie wiem
jak ] i usłyszałam jakieś dźwięki na drzewie prze de mną. Pobiegłam tam.
Wskoczyłam na gałąź. Usłyszałam ciche "Hm?".
- T... Tosh- mruknęłam klepiąc basiora.
- Klair? Nic ci nie jest?-spytał wstając. Kiwnęłam głową na znak, że nic mi nie jest.
- Toshiro... Musimy trzymać się razem... Inaczej zginiemy.
Wilk spojrzał na mnie chyba zauważył już, że stracił słuch. Domyślił się
co mówię. Zeskoczył z drzewa. Zrobiłam to samo, chwilę potem potknęłam
się. Basior chyba domyślił się co mi dolega po tym eksperymencie. Złapał
mnie za łapę i poprowadził na wzgórze z którego widać było zachód
słońca. Nie mmogłam cieszyć się jego wyglądem więc ucieszyłam się
grzejącymi mnie promieniami słońca. Toshiro po chwili skierował się w
strone pobliskiego lasu. Najwyraźniej chciał coś upolować. Ale kurcze
bez słuchu będzie miał wyzwanie... Pobiegłam za nim, a dokładnie za
jego zapachem. Powoli przedzierałam się przez różne krzewy i wysokie
trawy. Po kilku minutach w końcu na kogoś wpadłam.
- Tosh?-szepnęłam.
- Hm?- wilk odwrócił się. - K, k, k... Klairney?! Więc ty
żyjesz!-krzyknął uradowany przytulając mnie. Ja w głowie miałam tylko
tyle, że go nie kojarzę. Musiał być z mojej starej watahy.
- Kim jesteś?! Czemu mnie przytulasz!-odepchnęłam go.
- To ja, Zenon. Twój były narzeczony...-odparł.
- Że co?!-krzyknęłam biegnąc przed siebie byle daleko. Koniec końców wpadłam na kolejnego basiora. Ten okazał się być Tośkiem.
- Tosh! Ten no..! - Usiłowałam coś z siebie wydusić. Ale już za późno...
Zenon już tu był akurat staliśmy przy ogromnym wodospadzie.
- Kto ty!- warknął Tosh.
- Zenon. Były narzeczony Klair.- rzucił.
- Że co słucham? - Odparł Toshiro.
- To nie prawda! - Protestowałam.
Bez względu na mnie Zenon skoczył na Tośka. Zaczęli się bić. W końcu ja wkroczyłam.
- Dosyć!- Krzyknęłam. Spojrzałam się w stronę Zenon'a. On cofał się, a
ja nie ustawałam. Kiedy tylne łapy wilka ustały na krańcu klifu,
rzuciłam:
- Żegnaj.- i zepchnęłam go prosto do wody i na skały. Z zimną krwią
odwróciłam się w stronę Toshiro. Momentalnie już go tuliłam gorzko
płacząc. W myślach zadawałam sobie jedno pytanie "dlaczego?"...
<Toshiro? Spoko ciebie nie zepchnę :3 zostało nam 15 godzin działania płynu>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz