Kiedy basior przytulił mnie, usłyszałam płacz. Również objęłam wilka, przytulając go. Jednocześnie pocieszając go.
- Już dobrze Tosh, zapomniałeś o naszej misji?
- Nie. - powiedział nadal płacząc.
Poklepałam go po grzbiecie, to urocze. Po jakimś czasie Tosh przestał
łkać, i otarł sobie oczy. Nadal trochę pociągał noskiem. Uśmiechnęłam
się, basior odwzajemnił uśmiech. Podeszłam do krystalicznego jeziorka,
przejrzałam sie w tafli wody. Spokojna i czysta woda. Odwróciłam się do
Toshiro.
- Dziękuję jeszcze raz. - wyszeptałam.
- Proszę, ale teraz chodź. Mamy coś do zrobienia. - uśmiechnął się lekko
po czym machnął ogonem i ruszył przed siebie. Raźnym krokiem truchtałam
sobie za nim. Szliśmy właśnie przez śliczny lasek. Słońce przedzierało
się przez drzewa, ptaki ślicznie śpiewały... Cała okolica wyładniała od
kiedy Tosh zniszczył tamte nimfy. Znaczy ich złe postacie. Wesoło
uśmiechając się spacerowałam przez wysoką trawę. W pewnej chwili do
moich uszu dobiegł dźwięk wody. Spojrzałam w tamtą stronę i nadstawiłam
uszy. Podeszłam tam. TOshiro spostrzegł, iż zmieniam kierunek. Machnął
łapką abym wróciła na drogę. Pokręciłam głową, spojrzałam tylko za
krzaki i zaraz wróciłam do basiora. Ruszyłam przodem. Rozglądałam się
dookoła wciąż szukając tego labolatorium. W tej samej chwili na niebie
pojawiła się błyskawica, co mnie trochę zaniepokoiło. Pobiegliśmy w
tamtą stronę Kiedy wyskoczyliśmy z lasu dostrzegliśmy budynek. Na dachu
miał antenę. Podeszłam cicho pod jedno z okien. Tosh ustał obok mnie.
- Przepraszam za to - wtrąciła, po czym weszłam na grzbiet przyjaciela i
spojrzałam przez okno. Stali tam ludzie gapiący się w monitory. W
komputerach można było zobaczyć cały biały ekran. Jeden z ludzi mówił
ale nie byłam w stanie dosłyszeć co. W pewnej chwili odwrócił się,
szybko zeskoczyłam z grzbietu basiora.
- Chyba mnie zobaczyli... - wypaliłam.
- Kto? - spytał masując sobie grzbiet.
- No ludzie! - podskoczyłam.
- To uciekamy? - zapytał figlarnie Tosh.
- Jasne- zamerdałam ogonem, w tej samej chwili okno otworzyło się. W
mgnieniu oka gnaliśmy wzdłuż budynku. Ze śmiechem na pyszczku patrzyłam
się czy za nami nikogo nie ma. Pustka. Stanęliśmy przed drzwiami, były
otwarte. Tosiek trącił je łapą i otworzyły się bardziej. Po cicho i bez
słowa weszłam, basior za mną. Staliśmy w ciemnym korytarzu, wzdłuż niego
ciągnęły się różne przejścia. Po bokach były drzwi z jakimiś napisami.
Zrobiłam krok, a światła już się paliły. Pewnie korytarz był wyposażony w
światła które reagują na ruch. Usłyszeliśmy kroki, właściwie bieg. Tosh
złapał mnie za łapę i zaczęliśmy biec w stronę jednych z drzwi.
Wskoczył na klamkę i otworzył. Skryliśmy się za wózek woźniego - ciekawe
czy to Pinki go zostawił (xd). Położyłam się na jednej z przykrytych
szmatkami półek. Toshiro zrobił podobnie, teraz wystarczyło czekać.
Długo nie trzeba było oczekiwać woźnego. Złapał za uchwyty wózka i
popchnął go w stronę jakiejś sali. Wyjrzałam po kryjomu, na drzwiach
wisiał napis "Sala operacyjna. Wstęp wzbroniony", znów przykryłam się
szmatką. Kiedy przejechaliśmy przez drzwi, Tosh wyskoczył przewracając
człowieka który ciągnął wózek. Uciekł. Wyszłam i rozejrzałam się. Na
ladach wszędzie stały różne eliksiry, narzędzia i komputery. To właśnie w
tej sali ci ludzie widzieli tą ścianę... Nagle coś zaczęło piszczeć.
Tosh zauważył, iż to było coś na mojej szyi. Zapomniałam! My ciągle
mieliśmy te obroże co nam je założyli. W tej samej chwili do sali wpadli
ludzie. Cofnęłam się bliżej Toshiro. Oby nic nam sie nie stało.
<Tosh? Sorka, że krótkie... :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz