piątek, 25 września 2015

Od Klair do Toshiro

Kiedy basior przytulił mnie, usłyszałam płacz. Również objęłam wilka, przytulając go. Jednocześnie pocieszając go.
- Już dobrze Tosh, zapomniałeś o naszej misji?
- Nie. - powiedział nadal płacząc.
Poklepałam go po grzbiecie, to urocze. Po jakimś czasie Tosh przestał łkać, i otarł sobie oczy. Nadal trochę pociągał noskiem. Uśmiechnęłam się, basior odwzajemnił uśmiech. Podeszłam do krystalicznego jeziorka, przejrzałam sie w tafli wody. Spokojna i czysta woda. Odwróciłam się do Toshiro.
- Dziękuję jeszcze raz. - wyszeptałam.
- Proszę, ale teraz chodź. Mamy coś do zrobienia. - uśmiechnął się lekko po czym machnął ogonem i ruszył przed siebie. Raźnym krokiem truchtałam sobie za nim. Szliśmy właśnie przez śliczny lasek. Słońce przedzierało się przez drzewa, ptaki ślicznie śpiewały... Cała okolica wyładniała od kiedy Tosh zniszczył tamte nimfy. Znaczy ich złe postacie. Wesoło uśmiechając się spacerowałam przez wysoką trawę. W pewnej chwili do moich uszu dobiegł dźwięk wody. Spojrzałam w tamtą stronę i nadstawiłam uszy. Podeszłam tam. TOshiro spostrzegł, iż zmieniam kierunek. Machnął łapką abym wróciła na drogę. Pokręciłam głową, spojrzałam tylko za krzaki i zaraz wróciłam do basiora. Ruszyłam przodem. Rozglądałam się dookoła wciąż szukając tego labolatorium. W tej samej chwili na niebie pojawiła się błyskawica, co mnie trochę zaniepokoiło. Pobiegliśmy w tamtą stronę Kiedy wyskoczyliśmy z lasu dostrzegliśmy budynek. Na dachu miał antenę. Podeszłam cicho pod jedno z okien. Tosh ustał obok mnie.
- Przepraszam za to - wtrąciła, po czym weszłam na grzbiet przyjaciela i spojrzałam przez okno. Stali tam ludzie gapiący się w monitory. W komputerach można było zobaczyć cały biały ekran. Jeden z ludzi mówił ale nie byłam w stanie dosłyszeć co. W pewnej chwili odwrócił się, szybko zeskoczyłam z grzbietu basiora.
- Chyba mnie zobaczyli... - wypaliłam.
- Kto? - spytał masując sobie grzbiet.
- No ludzie! - podskoczyłam.
- To uciekamy? - zapytał figlarnie Tosh.
- Jasne- zamerdałam ogonem, w tej samej chwili okno otworzyło się. W mgnieniu oka gnaliśmy wzdłuż budynku. Ze śmiechem na pyszczku patrzyłam się czy za nami nikogo nie ma. Pustka. Stanęliśmy przed drzwiami, były otwarte. Tosiek trącił je łapą i otworzyły się bardziej. Po cicho i bez słowa weszłam, basior za mną. Staliśmy w ciemnym korytarzu, wzdłuż niego ciągnęły się różne przejścia. Po bokach były drzwi z jakimiś napisami. Zrobiłam krok, a światła już się paliły. Pewnie korytarz był wyposażony w światła które reagują na ruch. Usłyszeliśmy kroki, właściwie bieg. Tosh złapał mnie za łapę i zaczęliśmy biec w stronę jednych z drzwi. Wskoczył na klamkę i otworzył. Skryliśmy się za wózek woźniego - ciekawe czy to Pinki go zostawił (xd). Położyłam się na jednej z przykrytych szmatkami półek. Toshiro zrobił podobnie, teraz wystarczyło czekać. Długo nie trzeba było oczekiwać woźnego. Złapał za uchwyty wózka i popchnął go w stronę jakiejś sali. Wyjrzałam po kryjomu, na drzwiach wisiał napis "Sala operacyjna. Wstęp wzbroniony", znów przykryłam się szmatką. Kiedy przejechaliśmy przez drzwi, Tosh wyskoczył przewracając człowieka który ciągnął wózek. Uciekł. Wyszłam i rozejrzałam się. Na ladach wszędzie stały różne eliksiry, narzędzia i komputery. To właśnie w tej sali ci ludzie widzieli tą ścianę... Nagle coś zaczęło piszczeć. Tosh zauważył, iż to było coś na mojej szyi. Zapomniałam! My ciągle mieliśmy te obroże co nam je założyli. W tej samej chwili do sali wpadli ludzie. Cofnęłam się bliżej Toshiro. Oby nic nam sie nie stało.

<Tosh? Sorka, że krótkie... :3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT