sobota, 26 września 2015

Od Toshiro do Klair

- Żadne z okien nie jest otwarte... Chyba tym razem nie uciekniemy- powiedziała Klair.
Spojrzałem na nią i dostrzegłem, jak pojedyncza kropla spływa po jej sierści, ginąc pośród błękitu jej ,,okrycia". Podszedłem do wadery i delikatnie otarłem jej oczy, po czym wyciągnąłem łapy i mocno przytuliłem. Moje nozdrza wypełnił ponownie słodki zapach mieszanki cynamonu i fiołków.
- Spokojnie- szepnąłem, gładząc waderę po łebku.- Wydostane nas stąd. Przecież ci obiecałem, że będę cię chronić i dotrzymam obietnicy. Nic nam się nie stanie.
- Tak, masz rację- wilczyca delikatnie się uśmiechnęła.
Trwaliśmy tak, przytuleni kilka ładnych minut. Z jakiegoś powodu nie miałem ochoty odchodzić. Mógłbym tak stać całymi godzinami. Jednak po kilku minutach do głowy wpadł mi nowy pomysł.
- Przypuśćmy atak- powiedziałem pewnie.- Ci ludzie nie mogą być aż tak silni. Pokażmy im, jak wielkim błędem było lekceważenie nas- uniosłem delikatnie łebek Klair tak, że patrzyliśmy sobie w oczy.- I jak wielkim grzechem było, że wyrządzili ci tyle zła.
- Dziękuję. Ale...
- Żadne ale. Odpoczniemy tu chwilę. Nie wiem jak ty- wyszczerzyłem kły w szerokim uśmiechu i odszedłem kilka kroków w tył.- Ale dzięki tamtej... przymusowej drzemce nie czuję się wypoczęty. Nic nam tu nie grozi- nagle uniosłem łeb.- O nie...
- Co?- zaniepokoiła się moja towarzyszka.
- Aquarias będzie zła. Zgubiłem klucze, ale na szczęście znowu je mam. Choć ona zawsze się o to strasznie denerwuje.
- A dziwisz się jej?!
- Nie, nie, skądże- odparłem.
- Biorę pierwszą wartę. A ty śpij.
- A po co...- zacząłem, ale spojrzenie, jakie posłała mi Klair (zdumiewająco przypominało, jak patrzył się na mnie Wodnik, kiedy czymś ją zirytowałem) skutecznie zniechęciło mnie do dalszych protestów.
- Niech ci będzie- mruknąłem, wygodnie układając się na ziemi, niedaleko łap wilczycy.- Dostanę całusa na dobranoc?- zażartowałem, chcąc nieco poprawić jej humor.
- Tosh!- krzyknęła wadera, odwracając łeb.
Niestety, krzyknęła nieco za głośno. Zza drzwi usłyszałem przytłumiony ogłos kroków i rozmowy.
- Tam... schowali...wyłamać...jak najszybciej- zdołałem wychwycić.
- Przyzwanie Lwa: Leo!- krzyknąłem, sięgając po odpowiedni klucz.
Natychmiast rozległ się huk i ze stosu złotych iskier wyłonił się dobrze mi dobrze znany mężczyzna.
- Znam sytuację- oznajmił zaskakująco poważnym tonem, nawet nie próbując użyć jednego ze swoich żarcików.- Jakie są rozkazy?
- Raczej prośby. Mógłbyś pomóc w ataku? Ale przede wszystkim skup się na tym, aby Klair nic się nie stało. Ma jej włos z łba nie spaść.
- Tosh- zaprotestowała Klair.- Umiem się obronić!
- Wiem- odparłem, uśmiechając się szeroko.- Leo możesz zaufać. Z nim będziesz bezpieczniejsza.
W tym samym momencie do sali wkroczyli ludzie. Ja, wadera i Gwiezdny Duch przybraliśmy pozycje bojowe. Stworzyłem Krwistą Włócznię. Skoczyłem ku przeciwnikom i tak rozpoczęła się walka...
< Klair? Walkę mamy! xd>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT