piątek, 31 lipca 2015

Od Ashity do Jack'a

- Jasne, brzmi ciekawie. Oprowadzisz mnie?- zapytał za uśmiechem basior.
- No pewnie- odparłam- Zacznijmy od Stardus Forest, dobra?
- Niech będzie.
Ruszyliśmy przed siebie. Zerknęłam na basiora. Miał kruczoczarne futro, a jego oczy były w niespotykanym, szkarłatnym kolorze. Wyglądał na miłego, bez wrogich zamiarów. Wzięłam głęboki oddech.
- To Stardust Forest, las w którym żyjemy. Nocą latają tutaj małe światełka, często mylone z takimi stworzonkami...- zamilkłam, usiłując sobie przypomnieć ich nazwę.
- Świetlikami?- podpowiedział mi Jack.
- Dokładnie! Podobno kiedy złapiesz takie światełko, spełni się twoje życzenie. Sama próbowałam już kilka razy, ale to szybkie jak nie wiem... No nic, idziemy dalej?
Nie czekając na odpowiedź basiora, ruszyłam dalej. Po chwili znaleźliśmy się nad rzeką.
- To Mizu no Yume. Jeśli dobrze się wsłuchasz, może usłyszysz duchy ją zamieszkujące. Chcesz spróbować?
Basior kiwnął łbem i pochylił się nad wodą. Nic nie mówiłam, dając mu się skoncentrować. Po kilku minutach wstał, nieco niezadowolony.
- Nie przejmuj się! Niemal nikomu to się nie udało, szczególnie za pierwszym razem. Teraz kierunek na Wodospad Mizu!
Zaczęłam biec, a Jack po chwili wahania ruszył w ślad za mną. Nieco zdyszani, po dziesięciu minutach byliśmy na miejscu.
- Może podejdziemy?- zapytałam z uśmiechem.
- Czemu nie.
Stanęliśmy na samym skraju wody. Szybkim ruchem wepchnęłam Jack'a do wody.
- Ej, a to za co?!- krzyknął, wypluwając ciecz z pyska.
- Dla ochłody- odparłam.
Nagle poczułam, że coś ciągnie mnie w dół. To basior wyciągnął łapę, ciągnąc mnie do wody. Po chwili byłam już cała mokra. Wstałam i zaczęłam ochlapywać mojego towarzysza.
- Nie ujdzie ci to płazem!- krzyczałam, śmiejąc się.
< Jack?>

OD Zaku CD Blackey

- Może Stardust Forest? - zaproponowałem.
- Niech będzie - odpowiedziała.
Nie zbyt szybkim krokiem ruszyliśmy w stronę lasu. Nie było daleko, chociaż tak się wydawało. Po kilku minutach marszu w oddali można było zobaczyć charakterystyczne dla tego miejsca drzewa, a gdzie nie gdzie rośliny - na przykład kwiaty i krzewy.
Tylko, że one rosły wszędzie. Nie tylko w lesie.... Eee.... A nawet nie wiem gdzie idziemy.
Wadera jednak wyczuła że coś tu nie gra.
- Na pewno tędy? - zapytała.
- Taa...k Tak na pewno tędy - odpowiedziałem nie pewnie.
Blackey westchnęła i powiedziała:
- Czyli nie tędy... Zawsze gubisz drogę.
- Ja gubić drogę?! Zawsze trafiam tam gdzie trzeba bez żadnych problemów. Po prostu...
- Jesteś dłużej w watasze, nie wiesz. Ja krócej, sądzę że znam drogę - pewnie odpowiadała.
- Hę? - przyznam że byłem trochę zdziwiony - nie prawda.
- Wiesz, nie mam czasu z tobą dyskutować. Dojdę tam sama, cześć - pożegnała się i poszła.
Wiedziałem, co się zaraz stanie, zemdleje. Albo przynajmniej się przewróci. Dlatego tylko usiadłem w miejscu i czekałem na upadek. I tak szła powoli więc w razie czegoś to szybko będę mógł jej pomóc.
No i jak mówiłem tak też się stało.
- ee... Żyjesz? - zapytałem.
Tak, wiedziałem co się stanie, ale nie wiedziałem co zrobić w takiej sytuacji. Ech... Wadera nie odpowiadała na moje 'Żyjesz'. Czy ona nie żyje?! No i zaczęła się panika. No bo kurcze, co zrobić?!! Jeju, jeju...
- Jakie to męczące! - wykrzyknąłem.
A jednak chciałem jej pomóc. Trzeba było ją szybko gdzieś przenieść. Może faktycznie do tego lasu? Dobrze wiem gdzie on jest... Chyba.
Więc zerwałem największy liść z pobliskiego drzewa, a potem jeszcze kilka z innych by sprawdził który będzie największy. Wybrałem ten który nadawał się najbardziej i zacząłem ciągnąć za 'ogonek' liścia.

<Blackey???>

Od Jack'a do Ashity

-Ahh… Odpoczynek-tego potrzebowałem - wymruczałem sam do siebie, leżąc na grubej gałęzi starego dębu. W łapach tylko, niedawno nabyta w podróży po terenie wilków z bagien, księga o magii wody. Rozkoszuję się ciszą i spokojem.
Nagle z lektury wyrwał mnie dźwięk śmiechu. To z pewnością wadera. Wadera o słodkim głosie, pełnym radości. Spojrzałem z zaciekawieniem w dół i zobaczyłem czarno-niebieskiego, wesoło skaczącego wilka. Rozłożyłem skrzydła i po cichu zleciałem na dół.
-Witaj - powiedziałem.
-Hm? - odwróciła się, wyglądała na zaskoczoną - Hej - odpowiedziała mi po chwili - Kim jesteś?
-Na imię mi Jack, nie mam wrogich zamiarów. Do tego czasu byłem podróżnikiem, a teraz szukam miejsca, gdzie mógłbym zostać na dłużej - odparłem - Z kim mam przyjemność?
-Jestem Ashita. Miło mi poznać - powiedziała z wielkim, serdecznym uśmiechem.
-Mi również
-Mówiłeś, że szukasz miejsca dla siebie?
-Tak, jakiejś miłej, interesującej watahy. Znasz jakąś?
-Jestem alfą w Watasze Porannych Gwiazd. Jeśli chcesz, możesz do nas dołączyć - zaproponowała.
-Jasne, brzmi ciekawie - uśmiechnąłem się - Oprowadzisz mnie?

<Ashita?>

Prolfil wilka- Alice

 Imię: Alice
*Przezwisko/ ksywka: Allie
Motto: ,,Nic nie muszę. Ewentualnie mogę"
Wiek: 2 lata
Płeć: wadera
Charakter: Alice jest bardzo delikatnej natury waderą. Łatwo ją zranić i wyprowadzić z równowagi. Jednak jest idealną przyjaciółką. Jest bardzo pomocna i miła. Dla wrogów bezwzględna. Ma podejście do szczeniaków. Jest straszliwą optymistką i wszystkie sytuacje umie obrócić w żart. Humor to jej duża zaleta...zwraca dużą uwagę na swój wygląd i ma podwyższoną ocenę własnej wartości...
Lubi: biegać i latać,ścigając się z wiatrem
Nie lubi: sztucznie uśmiechniętych wilków
Boi się: odrzucenia...
Aparycja: Allie jest skrzydlatym wilkiem,ma biało-żółtą sierść...reszta na zdjęciu...
Hierarchia: Zwykły Członek
Profesja: Łowczyni
Żywioł: Włada powietrzem (w tym wiatrem)
Moce:
-szybkość-do szybkości pomaga sobie wiatrem,by być jeszcze szybsza...
-rozstąpienie-potrafi powietrzem rozstąpić wodę, ziemię i ogień
-unoszenie-potrafi unosić przedmioty
-teleportacja
-znikanie
Umiejętności: Alice umie biec i teleportować się z prędkością światła...ale tylko wtedy,kiedy naprawdę sytuacja tego wymaga,bo po takim biegu traci wiele energii...
Historia: hmm...Alice urodziła się w watasze swojego taty. Dorastała w spokoju i należytym wychowaniu. Jednak gdy miała rok,stało się coś co zmieniło jej losy-kłusownicy. Pojawili się tak nagle. Zabili tatę,potem mamę,a na końcu jej rodzeństwo...została ona i Daisy,jej siostra. Uciekły. Przeżyły...Alice zgubiła się i o mało nie ginąc śmiercią głodową dotarła tu. Teraz ma nadzieję,że odnajdzie Daisy i ona tu dołączy...
Rodzina:
Tata-Vincent
Mama-Anna
Zauroczenie: Mack
Partner: Mack
Potomstwo: brak
Patron: Iki
*Talizman: brak
Próbka głosu: Taylor Swift- Bad Blood
 Towarzysz: brak
*Cel: mieć dużo przyjaciół i nie być szarą myszką w watasze...
*Inne zdjęcia: brak
*Dodatkowe informacje: brak
Przedmioty: brak
Statystyki:
Siła: 1 Zwinność: 5 Siła magiczna: 2 Wytrzymałość: 1 Szybkość: 15 Inteligencja: 5
ZK : 83
Pochwały: 0
Ostrzeżenia: 0
Poziom: 2
Właściciel: 1jamnik1

Od Nacht do Ashity

Wróżki chciały przysługi za informacje. Cóż, z tego co powiedziały, zadanie nie wygląda na proste. Jednak jest to jakaś odmiana w życiu - niebezpieczna przygoda jest chyba lepsza niż monotonia zwykłej codzienności. Postanowiłam, że wyruszę w podróż po skarb wróżek. Pytaniem pozostawało, czy Ashita podjęłaby wyzwanie.
- Więc...Interesujące. - powiedziałam.
- Co ty na to? - odezwała się Ashita - Myślisz, że to się nam opłaca?
-Ja już zdecydowałam. - odpowiedziałam.
Ashita nieco się zdziwiła.
- Masz zamiar odzyskać ich kamień?
-Tak. - odrzekłam - Jeśli chcesz, chodź ze mną. Jednak do niczego cię nie zmuszam.
Nastała chwila głębokiej ciszy.
- Też idę - Ashita szepnęła - Ich informacje naprawdę mogą się przydać.
Wróżki pisnęły radośnie i wróciły do swych zabaw.
- Chyba nie potrzebujemy niczego specjalnego przed wyruszeniem? - spytałam.
-Raczej nie. Wystarczą zapasy jedzenia. - odpowiedziała Ashita - Zaraz wracam.
Wadera pobiegła w kierunku jaskiń, najpewniej po wspomniane zapasy. Po chwili wróciła, z niewielką torbą ze zwierzęcej skóry.
- W Lodowej Krainie może nie być łatwo o jedzenie. - powiedziała.
Wyruszyłyśmy ścieżką, która powinna zaprowadzić nas prosto do celu.

<Ashita?>

Profil wilka- Jack


Imię: Jack
Motto: Nie trać czasu na żałowanie tego co było wczoraj; nie rozmyślaj nad tym co będzie jutro; ciesz się dniem dzisiejszym.
Wiek: 3 lata
Płeć: basior
Charakter: Charakter Jack’a jest ciekawy i można znaleźć w nim wiele sprzeczności. W towarzystwie wilków, przy których czuje się komfortowo, zachowuje się beztrosko, jest żartobliwy, bardzo żywiołowy i czasami zapomina czym jest rozsądek. Czasami popisuje się i wygłupia, niczym szczenię. Uwielbia przygody i niebezpieczeństwo, co często pakuje go w kłopoty, jednak nigdy nie żałuje przeżycia czegoś ciekawego.
Jest bardzo porywczy. Bywa też arogancki i cyniczny, czasami zdarza mu się nie pohamować przed powiedzeniem czegoś głupiego, jednak nie wplątuje się w walki. Nie jest silnym wilkiem, ale za to sprytnym i inteligentnym. Wie, kiedy nie ma szans w bezpośredniej potyczce, dlatego często wykorzystuje swoje zdolności magiczne, lub stosuje uniki i szybkie, niespodziewane ataki.
Druga strona tego rozrywkowego i lekkomyślnego, na pierwszy rzut oka, basiora jest całkiem inna. Woli on pozostać w samotności, obserwując innych z ukrycia, rozmyślając na rozmaite tematy czy też wsłuchując się w ciszę. Uwielbia zdobywać wiedzę i nowe umiejętności. Szybko uczy się rzeczy, które go interesują, jednak gdy ktoś narzuca mu cel, efekty mogą nie być zadawalające.
Lubi: przebywać w dobrym towarzystwie; nowe doświadczenia; uczyć się ciekawych rzeczy; latać.
Nie lubi: gdy ktoś mu rozkazuje; natrętnych wilków i idiotów.
Boi się: że nie odnajdzie szczęścia; braku akceptacji.
Aparycja: Jack to dość wysoki, szczupły wilk. Nie jest muskularny, ale zwinny i elastyczny. Jego futro ma kruczoczarny kolor, podobnie jak nos i pazury. Jest miękkie i dobrze chroni przed zimnem. Na całym tułowiu jest średniej długości, a na łapach i pysku krótkie. Oczy wilka są pięknej, szkarłatnej barwy. Skrzydła to wytwór magii, Jack może tworzyć i likwidować je, kiedy tylko chce.
Hierarchia: Zwykły członek
Profesja: Mag
Żywioł: Mrok
Moce:
~Kreowanie skrzydeł z cienia -Jack, dzięki nim, może z łatwością uratować się z kłopotów. Używa ich także dla przyjemności, odkąd nauczył się tej mocy, dużo częściej lata, niż chodzi. W powietrzu jest też zwinniejszy i szybszy niż na ziemi;
~Wdzieranie się do umysłu -Ta moc pozwala na wiele, ale zdecydowanie najpotężniejszą, a zarazem najbardziej okrutną, jej właściwością jest wprawianie przeciwnika w okropny, mentalny ból, za pomocą przywoływania najboleśniejszych wspomnień, a wypierania tych dobrych;
~Hipnoza -Powiązana z powyższą mocą. Pozwala wprowadzić wilka w trans, w którym widzi swoje największe lęki;
~Telepatia -Porozumiewanie się z innymi stworzeniami za pomocą umysłu;
~Telekineza.
Umiejętności:
~Bezszelestne skradanie się;
~Szybka ocena sytuacji;
~Utrzymywanie równowagi i spokoju, nawet w skrajnych sytuacjach;
~Znajomość ziół i technik leczniczych.
Historia: Jack był najmłodszym szczeniakiem w rodzinie. Najmniejszym i najsłabszym. Zawsze był we wszystkim ostatni, a rodzeństwo i rodzice nigdy nie pozwalali mu o tym zapomnieć. Nie miał żadnych przywilejów, na swoje jedzenie i bezpieczeństwo musiał zapracować.
Kiedy osiągnął wiek jednego i pół roku, uznał, że jest wystarczająco silny, aby żyć samodzielnie i wyruszył wydeptać swoją własną ścieżkę. Odwiedził wiele cudownych miejsc, poznał miliony wilków, różniących się od siebie pod względem kultury i wyznań. Nauczyło go to tolerancji dla odmienności, a także dało możliwość zdobycia wiedzy i umiejętności, jakie posiadają nieliczni.
Po doświadczeniu tylu niezwykłych przygód, postanowił, że czas znaleźć swoje miejsce na Ziemi, aby mieć gdzie wracać. Tak znalazł się tutaj, w Watasze Porannych Gwiazd.
Rodzina: Matka -Lilian; ojciec -Angus; rodzeństwo -siostra Maya i brat Ikaru
Zauroczenie: brak
Partner/ Partnerka: brak
Potomstwo: brak
Patron: Bogini Myalo
Próbka głosu: Hollywood Undead - Black Dahlia  (konkretnie głos J-Dog’a, druga zwrotka)
Towarzysz: brak
Przedmioty: brak
Statystyki:
Siła: 4; Zwinność: 11; Siła magiczna: 11; Wytrzymałość: 6; Szybkość: 8; Inteligencja: 10;
ZK (Złote Krążki):115
Pochwały: 0
Ostrzeżenia:1
Poziom: 0
Właściciel: Undead Llama





czwartek, 30 lipca 2015

Od Ashity do Jaspera

- No i mnie rozbudziłeś- stwierdziłam, również się śmiejąc.- Może przejdziemy się nieco?
- Czemu nie- odparł pogodnie.- W drogę!
Ruszyliśmy. Księżyc w pełni odbijał się w tafli wody. Świerszcze wygrywały swoje melodie, a drzewa cicho szumiały. Nocą las był naprawdę piękny i tajemniczy. W dzień zresztą też.
- Cudownie, prawda- szepnęłam.
- Owszem.
Z ,,chwilki spaceru"zrobiły się bite dwie godziny. Mimo wszystko, bardzo dobrze rozmawiało mi się z basiorem.
- Może usiądziemy na chwilę?- zaproponowałam.
- Jasne.
Jak powiedziane, tak zrobione. Zauważyłam, że robi się coraz jaśniej.
- Ja chyba zaczekam na wschód słońca- westchnęłam.- To kwestia minut. Poobserwujesz ze mną? W towarzystwie zawsze raźniej, chyba, że chcesz iść spać, albo cokolwiek.
< Jasper?>

Od Ashity do Nacht

- Za nim te barbarzyńskie potwory nam przerwały, miałyśmy wam coś do powiedzenia!- powiedziała wróżka.
Puknęłam się w czoło. Jak mogłam o tym zapomnieć?
- No tak- odparłam powoli. Wróżki zwykle czegoś chcą.- A o co chodzi?
- Właściwie, to mamy dwie sprawy. Pierwsza to prośba, zaś druga to informacja. Dokładnie w tej kolejności.
Wiedziałam. Niby takie słodkie, a chwila nieuwagi i mogą cię całkowicie oskubać. Westchnęłam.
- Dajecie- rzekła Nacht.
Wróżki uśmiechnęły się.
- Chodzi o pewien kamień. Zwie się on Świetlistym Kryształem i jest dla naszego gatunku cenną pamiątką. To ciało Pierwszej Wróżki. Niestety, kilka stuleci temu zostało nam ono skradzione. Ma je w posiadaniu pewnien człowiek-mag. Mieszka on...- zaczęła wróżka z uśmiechem, który nie zwiastował niczego dobrego- na krańcu Lodowej Krainy.
Spojrzałam na nią zaskoczona. No pięknie. Z jednej strony, informacje wróżek zwykle są bardzo cenne. Z drugiej... no cóż...
< Nacht? To jak?>

Od Ashity do White Hawk

-Tak więc żegnam- rzekł basior, szykując się do odejścia.
Spojrzałam na niego. Jedna część mnie nawet cieszyła się z tego, drugiej było to całkowicie obojętne, a trzecia... nie chciała tego. I chyba ona przeważała. Zagrodziłam basiorowi drogę, zanim zorientowałam się, co właściwie robię.
-Mała, coś nie tak?- zapytał, uśmiechając się ironicznie.
Jak to mnie denerwowało! Mimo wszystko, nie chciałam, aby odszedł.
- Mamy jeszcze dużo ciekawych terenów do zwiedzenia! Więc... wstrzymaj się z tą wyprawą do Lodowej Krainy, dobra? Gdzie chciałbyś teraz pójść? Oby tylko nie do Lasu Śmierci, ani Lodowej Krainy. Mogę ci podać pełną listę naszych terenów, które są warte obejrzenia- wypaliłam.
Muszę nauczyć się przestać działać pod wpływem nerwów... Teraz jednak patrzyłam w oczy basiora, czekając na jego odpowiedź.
< White Hawk? To jak?>

Od Vincenta do Destiny i Marry

Stałem jak wryty. Cała nasza trójka zamilkła, nie mogliśmy wydusić chociażby słowa, poruszyć się. Chyba nawet wstrzymałem oddech. Spoglądałem na drzemiącego w koronie drzewa, Boga Ziemi. Prawda, chciałem go odnaleźć, prawda zachęcałem do tego moje towarzyszki. Ale za nic w świecie nie myślałem, że to na serio może się udać! W końcu Midori jest bogiem! A bóstwa nie znajduję się od tak, po kilkudziesięciu minutach poszukiwań! Marry delikatnie szturchnęła mnie w bok. Zwróciłem na waderę wzrok. Popędzała mnie ruchem głowy, wyraźnie wskakując abym, jako pierwszy zagadał do Midorina. Zacisnąłem zęby, szybko kręcąc łebkiem, przekazując niewerbalnie, iż nie podejdę.
-Przecież sam chciałeś. – szepnęła Destiny, tak cicho, że ledwie ją usłyszałem.
-Nawet nie przypuszczałem, że go spotkamy! – mruknąłem równie cicho. – Nie jestem wilkiem ziemi, Madori nie jest moim patronem. Nie polubi mnie! Marry, ty idź się przywitać!
-Dlaczego ja? – zaskomlała.
-Bo… bo-bo twoim żywiołem jest woda! I pewnie jesteś pod wyznaniem Mizu, prawda?
-No, tak…
-A Midori bardzo lubi Mizu! – lekko przesunąłem waderę w kierunku boga. – Przecież nie zabije wyznawczyni swojej żony!
-To był twój pomysł, więc ty idziesz! – powiedziała stanowczo Destiny.
Mocne pchnięcie niemal pozbawiło mnie równowagi. Byłbym się przewrócił, gdybym nie postawił kilku kroków w przód, tym samym zbliżając się do śpiącego boga. Wstrzymałem oddech, zatrzymawszy się tuż pod drzewem, na którym spoczywał Midori. Basior zastrzygł uszami, na których końcówkach zaszumiały drobne listki, jednak nie obudził się. Ciężko wypuściłem powietrze z płuc. Odwróciłem się w stronę wilczyc, które stały sztywno w miejscu. Obnażyłem kły, rzucając w ich stronę wyraz pyska, który wskazywał na agresję, po czym powolutku, wycofałem się… nieopatrznie nadeptując na ukrytego w ściółce jeża. Drobne, ostre kolce przebiły skórę na łapie. Podskoczyłem gwałtownie, a z mego gardła wyrwał się pisk zaskoczenia. Zaraz potem dobiegły mnie skamlanie Marry i nagły bezdech u Destiny. Nie zwróciłem nawet najmniejszej uwagi na ranną kończynę, gdyż mój wzrok skupił się w całości na przebudzonym Bogu Ziemi. Zielony basior ziewnął szeroko, prezentując rząd ostrych niczym ciernie zęby. Potrząsnął łbem, kierując zaspane oczy w naszym kierunku, zapewne spodziewając się wiewiórki, bądź innego leśnego stworzenia, które nieopatrznie zakłóciło jego drzemkę. Wielkie, zatem było jego zdziwienie, gdy spostrzegł szarego basiora z turkusowymi akcentami na ciele. Zamarłem niczym posąg, gdy pełne zdumienia oczy spoczęły na mnie. Ślepia te miały barwę najczystszej zieleni, jakby każda roślina na świecie została pozbawiona swojego zielonego kolorytu, który w całości skupił się w tęczówkach Midori’ego. Wzrok ten zdradzał lekkie zdenerwowanie, lecz i ciekawość. Zaraz padłem na ziemię, oddając Bogu pokłon.
-Witaj, wielki Bogu Ziemi. – rzekłem, starając się, aby mój głos nie drżał. – Wybacz, za zakłócenie twego snu.
Basior spojrzał na mnie z ukosa. Milczał, co z każdą chwilą przekonywało mnie w myśli, iż to był zły pomysł. Serce zabiło mi mocniej, gdy Bóg przemówił:
-Powstań już. – jego głos był niczym szeleszczące liście: leniwy, dźwięczny, lecz dało się w nim wyczuć napięcie. – Proszę, przedstaw się i powiedz, co skłoniło cię do przerwania mego spoczynku?
Podniosłem się z ziemi, nawet nie próbując strzepnąć z brzucha przyczepionych do niego liści. Spojrzałem basiorowi w oczy, lekko zakołysałem ogonem. Chciałem pokazać stojącym z tyłu Destiny i Marry, iż wszystko okey.
-Więc, nazywam się Vincent. – odpowiedziałem pewnie, ale żołądek skręcał mi się z nerwów. – Należę do Watahy Porannych Gwiazd. Przybyłem tu… właściwie, to nie miałem w zamiarze zakłócić drzemki Boga Ziemi.
Wilka wyraźnie zaciekawiła moja odpowiedź. Ułożył się wygodnie na gałęzi, po czym przyjrzał mi się z góry, unosząc jedną brew.
-Doprawdy? Więc co cię tu sprowadza, Vincencie?
-Umm… - zawahałem się. – Zwiedzamy.
-Zwiedzacie…
-Tak. Przyszedłem tutaj z moimi dwoma towarzyszkami. – wskazałem nosem Destiny i Marry. – Marry jest tu nowa, więc postanowiłem ją oprowadzić po terenach watahy. I tak doszliśmy do Tysiącletniej Puszczy. Postanowiliśmy pobawić się w „Poszukiwaczy”, aby zwiedzanie upłynęło przyjemniej. Na „skarb” wybraliśmy właśnie ciebie.
Basior dopiero teraz zdawał się dostrzec stojące za mną wadery. Gdy tylko spojrzał na mnie, te padły na ziemię, oddając wilkowi pokłon.
-Ciekawe to zwiedzanie, Vincencie. – przyznał z namysłem. – Czyli odnalezienie mnie było tylko częścią zabawy?
-No… tak.
-I niczego ode mnie nie chcecie? – zmrużył zielone ślepia.
-Cóż… ja nic nie chcę. W każdym razie, nic, w co musiałby Bóg angażować swoje magiczne zdolności. – uśmiechnąłem się łagodnie.
Midori skinął na wadery, pozwalając im wstać. Ostrożnie wycofałem się, stając u boku Marry. Wilczyce stały sztywno, ich ogony kuliły się sztywno pomiędzy nogami. Ja natomiast byłem całkiem wyluzowany.
-Wydaje się być spoko. – zachęciłem, lekko szturchając moje towarzyszki. – Śmiało!
Spojrzałem z uśmiechem na Midori’ego, dostrzegając, iż ogon basiora również lekko kołysze się na boki.
-Czy wadery mają do mnie jakieś pytania? – zapytał, teraz już spokojniejszym tonem.
<<Marry? Destiny? Pogawędka z Bogiem x3?

Profil wilka- Kiara


Imie:Kiara
Przezwisko: Kira
Motto: Koniec jest zalednie początkiem
Wiek:3 lata
Płeć: wadera
Charakter:miła w stoasunku do stoich przyjaciół ale jest czasami niemiła dla innych. Lubi dominować to odziedziczyła po swojej mamie która prowadziła dawne stado.Zadzorna zawsze walczy o swoje szczegółnie hdzy chodzi o kogoś bliskiego dla niej. Czasami bardzo łatwo wierna i naiwa dlatego często pada ofiarą wyłudzaczy itp.Jest zmienna raz się śmieje a zaraz ma poważną mine,ale jednak lubi się wygłupiać z innymi.
Lubi: polować jest w tym świetna jak i leniuchować
Nie lubi : nachalnych wilków i niespokojnej napiętej atmosfery w stadzie
Boi się: zostać sama na zawsze i ciemność chyba że ktoś z nią jest
Aparycja: ma czarną sierść i pełne czarne oczy świecące w blasku księżyca białe ostre kły i neonowe łaty jakby zbroja która ja chroni
Hierarchia: zwykły członek
Profesja:Łowca
Żywioł: ogień
Moc: lód,czytanie w myślach,zadawanie bólu
Umięjetności: szybkość,świetny słuch i węch 
 Historia: Urodziła się w kochającym domu matka,ojciec była jedydaczką. Jej matka była alfą watahy. Aż pewnego dnia zazdrosna siostra jej matki opiściła stado i stworzyła własne. Gdy Kiara była już dorosła wybrała się sama dlo lasu i natrafiła na basiora w jej wieku okazało się że był ze stada siosty jej matki. Był nie przyjaźnie do niej nastawiony aż zapadła noc razem zabłądzili i usiedli na łące podczas pełni. A że Kiara się boi ciemności przytuliła się do basiora a on do niej i od tej pory byli już razem.Gdy zła siostra się o tym dowiedzała wysłała swoje stado żeby zabili naszą watahę akurat wtedy ona była na spacerze z basiorem. Gdy przyszli zobaczyła zwłoki swojej matki i ojca. Dalej nie pamięa co się stało obudziła się na łące niedaleko watahy porannych gwiazd. I codziennie nocą myśli czy znajdzie swojego basiora.
Rodzina: Matka i Ojciec zgineli w walce z inną watahą
Zauroczenie: szuka
Patron: Tora
Talizman: nosi go na sobie od kiedy dostała to od swojej matki talizman mądrości żeby zawsze miała rozum w odpowiednich chwilach i wyborach życiowych
Próbka głosu:
http://m.youtube.com/watch?v=il9nqWw9W3Y
Towarzysz: brak
Ciel: być sobą na zawsze
Inne zdjęcia : 
Zdjęcie jeszcze bez zbroi,łat:
Dodatkowe imformacje : gdgy trochcę podrosła matka ją zabrał bo magicznego drzewa które uznało że ta wadeka ma potężną magie w sobie obdarowało ją neonową zbroja i łatami
Przedmioty: brak
Statystyki: zwykły członek 50
Siła: siła magiczna
ZK: zero
Pochwały: zero
Ostrzeżenia: 1
Poziom:zero
Właściciel: Pegaz1601 

Od Jaspera c.d Ashity

-Eee...-Skrzywiłem się.- Nie mogłem dziś spać.-Wzruszyłem ramonami.
Wadera spojrzała na mnie z ukosa.
- Dręczy cię coś?- Zapytała w końcu
-Nie.-Zaprzeczyłem byle szybko Głęboko wzdychając, przeciągnąłem się boleśnie.- Myślałem że drzewa są na codzień wygodniejsze do spania -Zaśmiałem się pod nosem.
- Spałeś na drzewach?- Uśmiech Ashity poszerzył się jeszcze bardziej.
- Tak..-Mruknąłem. Wiedziałem co teraz sobie myśli Ashita: to nie wilcze.- Ale za to muszę cie zawieść.- Porkęciłem głową z wymalowaną teatralną miną. -...że jak na razie nie zamierzam zmieniać gatunku.Niezależnie od tego, czy wybiorę kota, robala, czy małpę.
- Jak wolisz...- Wadera podnisła się z ziemi.- Ale jakby cię nabrała chętka na banana...-Wyszczerzyła kły w chytrym uśmiechu.- Moja spiżarnia stoi otworem....
Przewróciłem oczami z poirytowaniem. Ale i tak nie mogłem się powstrzymać od śmiechu.
(Ashita?)

Od White Hawk C.D Ashita

-Taa... Możemy iść nad Wodospad Mizu.-rzuciłem
-Świetnie. Chodź!-odpowiedziała
Ruszyliśmy ścieżką przez las. Wadera cały czas opowiadała o terytoriach i ogólnie o watasze. Ja kiwałem tylko co jakiś czas głową na znak że rozumiem. Mimo to przyjemnie się z nią rozmawiało. Może nawet kiedyś bym się z nią zaprzyjaźnił. Po chwili znaleźliśmy się na miejscu. Rozejrzałem się wokół. Cóż, nic szczególnego. Kilka strug wody spadającej w dół, jakieś krzaczory wokół i kilka szczeniaków bawiących się na brzegu.
-I jak? Podoba ci się?-spytała Ashita
Oparłem się o jedną skałę przy wodospadzie.
-Wiesz księżniczko... Raczej średnio.-rzuciłem
-Dlaczego?-spytała zdziwiona
Westchnąłem zrezygnowany.
-Mały wodospad, kałuża do której to wszystko spada i zielone krzaczory wokół. Raczej mało w tym wrażeń i adrenaliny.-wyjaśniłem
-Adrenaliny?
-Właśnie tak. Dlatego wybacz, ale ja chyba jednak wybiorę się do Lodowej Doliny...
-Krainy.-poprawiła mnie Ashita
-Zwał jak zwał. Tak więc-żegnam.-rzuciłem i zacząłem odchodzić.
Po chwili Ashita zagrodziła mi drogę. Spojrzałem na nią pytającym wzrokiem.
-Mała, coś nie tak?-spytałem z ironicznym uśmieszkiem
<Ashita?>

Profil wilka- Shikei

 Imię: Shikei
Przezwisko/ ksywka: Kira
Motto: "Swoje błędy miej za plecami, cudze przed oczami."
Wiek: 3 lata
Płeć: wadera
Charakter: Shikei przeżyła w swoi krótki życiu wiele. Jest raczej pesymistą lecz potrafi określić sytuację taką jaką jest. Samotna wędrówka spowodowała to, że Shikei ma problemy z zawieraniem nowych znajomości. Jest małomówna. Jest twarda i ciężko złamać ją psychicznie. Potrafi być wredna i opryskliwa jeśli wymaga tego sytuacja. Ma problemy z okazywaniem pozytywnych uczuć, z negatywnymi wręcz odwrotnie. Uwielbia walki, bezsensowny rozlew krwi w niczym jej nie przeszkadza.
Lubi: cisze, spokój, samotność, ciemność
Nie lubi: hałasu, zbyt dużej ilość wilków w swoim otoczeniu, szczeniaków
Boi się: swojej rodziny
Aparycja: Shikei ma czarną sierść, z czerwonymi plamami na łapach, brzuchu, ogonie i pysku. Oczy ma zielona. Na jednym widnieje blizna - pamiątka po ojcu.
Hierarchia: zwykły członek
Profesja: zwiadowca
Żywioł: ogień
Moce:
- Hirei - wysyła na przeciwników deszcze z ognia.
- Hikage - zamienia się w cień
- Akaikemono - jej ciało otacza aura ognia, stan bliski furii
Umiejętności: Shikei dzięki swojemu tułaniu się po świecie jest wytrzymała i silna. Jest inteligentna i sprytna co idzie w parze w byciu dobrym strategiem.
Historia: Shikei od kąd pamięta zajmowała się sama sobą. Jej rodzice byli pochłonięci wychowywaniem jej braci. Inne szczenięta nigdy się z nią nie bawiły. Była wyrzutkiem. Kiedy jednego wieczoru wracała do domu zauważyła niedaleko jaskini na wpół zjedzoną sarnę. Od paru dni nie udało jej się upolować żadnego królika. Była głodna. Dopadła sarny i zaczęła jeść. Zauważył to jej ojciec. Bez słowa zdzielił ją łapą po psyku, czego efektem jest blizna szpecąca jej oko. Shikei uciekła do lasu. Po długiej wędrówce zemdlała. Znalazła ją stara wadera. Zabrała ją do swojej jaskini, opatrzyła ranę i zajęła dopóki Shikei nie odzyskała przytomności. Kiedy Kira obudziła się była noc. Poczuła, że rana na oku zaczęła się zrastać. Nie myśląc o niczym ruszyła w swoją wędrówkę.
Rodzina: nie chce ich wspominać
Zauroczenie: -
Partner: -
Potomstwo: -
Patron: Tataki
Talizman: nie posiada nic takiego
Próbka głosu:  No Light, No Light
Towarzysz: -
Dodatkowe informacje: Shikei nie lubi kiedy nazywa się ją po imieniu, woli przezwisko. Nie będzie rozmawiała o swojej przeszłości ani rodzinie, chyba, że sama tego zachce.
Przedmioty: brak
Statystyki:
Siła: 5 ; Zwinność: 10 ; Siła magiczna: 5 ; Wytrzymałość: 10 ; Szybkość: 10 ; Inteligencja: 10 ;
ZK (Złote Krążki): 0
Pochwały: 0
Ostrzeżenia: 1
Poziom: 0
Właściciel: Aleksander12

Od Klair do Ashity i Blackey

Spojrzałam na wilki stojące przed nami. Zmierzyły nas wzrokiem, ja również poczułam niepokój. Te wilki opowiadały historię... Naszej watahy sprzed kilkunastu tysięcy lat. Opowiadały, że bogowie toczyli wojnę z potworami. Jednocześnie naśmiewały się z nich.
- Jak oni mogą obrażać naszych bogów! - powiedziałam oburzona. Podeszłam do nich i spytałam głośno:
- Przepraszam czego dotyczy ta opowieść?
- Wojny między... - odpowiedział wilk opowiadający tę historię.
- Między? - wtrąciła się Blackey.
- Między bogami tej watahy, byli na tyle słabi, że nie umieli jej obronić! - krzyknął.
Wszyscy na widowni oraz my, zezłościli się.
- Jak możecie! - odpowiedziała Ashita. - Jako Alfa watahy zabraniam wam tego opowiadać!
- Nic nam nie mozesz zrobić - odparł - Jesteśmy wędrowni, a nie tutejszy.
Wszystkie trzy byłyśmy oburzone ich odpowiedzią.

<Ashita? Blackey? Co oni gadają!? xd>

Od Ashity do White Hawk

Szliśmy w milczeniu przed siebie. Nadal byłam nieco wkurzona zachowaniem basiora, ale powoli się uspokajałam.
- Ten las to Stardust Forest- zaczęłam.- W nocy można spotkać tu latające światełka. Podobno jeśli się złapie jedno takie, spełni ono twoje życzenie.
- Złapałaś kiedyś je, mała?
- Nie udało mi się nigdy- odparłam, ignorując ostatnie słowo wilka.- A ta rzeka to Mizu no Yume. Jeśli dobrze się w nią wsłuchasz, może usłyszysz duchy zamieszkujące ją. Czasem rzeczywiście wydaje mi się, że słyszę jakieś szepty, ale nic z nich nie rozumiem...
- Macie tu jeszcze jakieś godne obejrzenia tereny?
- No jasne! Nasze terytorium jest dość rozległe. Nie polecam tylko wypraw do Lodowej Krainy i Lasu Śmierci. Może teraz pójdziemy nad Wodospad Mizu, a potem jeszcze zobaczymy...
< White Hawk? To jak?>

Od White Hawk C.D Sapphira

-Słabo ci to poszło. Umiałbym cię lepiej zahipnotyzować.-rzuciłem w stronę wadery
-Ach tak?
-Zdecydowanie. Nie podskakuj lepiej do tych, którzy są lepsi od ciebie.
-Nie jesteś lepszy ode mnie!-warknęła
-Więc pokaż co potrafisz!-zaproponowałem
Wadera uśmiechnęła sie zabójczo, po czym skoczyła w moją stronę. Bez słowa odepchnąłem ja mocą telekinezy. Upadła na ziemię parę kroków dalej.
-Słabo.-rzuciłem krótko
Ta podniosła się z ziemi wściekła.
-Kim ty wogóle jesteś?
-White Hawk. A twoje imię mała?-spytałem zalotnie
-Nie myśl, że ci je zdradzę!-odwarknęła
-Sam się dowiem.-odpowiedziałem
-Ciekawe jak? Daj mi lepiej spokój!
-Spokojnie Sapphira.-uśmiechnąłem się
Na to słowo zatrzymała się i zdziwiona wbiła we mnie wzrok.
-Takie rzeczy się umie. A więc Sapph, co tu robisz aniołku?
<Sapphira?>

Od Sapphiry - moja historia

Biegłam przez las, chcąc uciec jak najdalej. Czułam na sobie spojrzenie wilków biegnących za mną. Mogłam zniknąć, ale ja uwielbiałam walczyć. Stanęłam, nie patrząc do tyłu. Odliczałam czas, gdy odgłosy łap biegnących wilków nasilały się. Wtedy zawyłam. Otoczyło mnie światło, które zatrzymało wilki. Na chwilę znikłam, ale po chwili pojawiłam się - jako demon. Machnęłam ogonem tryumfująco. Kochałam to spojrzenie, gdy patrzyli na moje białe, świetliste oczy, ze strachem. Zaśmiałam się. Zamknęłam oczy i uniosłam głowę do góry. Pomyślałam o wilkach. Syknęłam, a ich moc poleciała do mnie. Przywołałam wir powietrzny... Taki spokojny, który po kolei owijał się wokół szyj, dusząc ich powietrzem... Zaśmiałam się. Uwielbiałam tą przewagę, tą myśl, że wszyscy mogą być ode mnie zależni. Gdybym tylko chciała, już bym ich wykończyła. Ale cóż, wtedy byłoby nudno... Popatrzyłam na ciała. Nie było zagrożenia, i zmieniłam się z powrotem w zwykłego wilka. Przywołałam wiatr, i owinęłam go sobie wokół łap.
- Jak najdalej. - szepnęłam.
Wiatr zawiał i leciał, a ja na nim. Wiem, że to dziwnie brzmi, ale tak, mój wiatr potrafił mnie unieść. Przelecieliśmy przez pustynię, później znów był jakiś las. Zeskoczyłam z chmury powietrza i rozglądnęłam się. Czułam tu zapach wielu obcych wilków...
- Wataha. - mruknęłam.
Ostrożnie stąpałam po ziemi, między drzewami. Wiele wilków musiało tu przebywać. Zamknęłam oczy i zniknęłam. Byłam niewidzialna, ale i tak wyczują mój zapach. I jak na zawołanie naprzeciwko mnie pojawił się jakiś wilk. Powąchał powietrze i przeszył mnie wzrokiem. Już wiedziałam, że on wie, że jestem w tym miejscu. Westchnęłam cicho i znów stałam się zwykłym wilkiem. Otworzyłam oczy, gotowa do hipnotyzacji.
- Kim jesteś? - powiedziałam mrużąc oczy.
- A ty? - warknął. - Jesteś na terenach Watahy Porannych Gwiazd.
- Czyżby? - syknęłam. - W oczy moje spójrz...
Popatrzył. Wiedziałam już, że jeszcze mnie nie zna. No, nikt mnie nie poznaje.
- Będziesz w mojej mocy... - wyszeptałam.
Wilk otrząsnął się. Warknęłam, nie zahipnotyzowałam go.
- Kim jesteś?! - warknął znowu wilk.
- Sapphira. - wysyczałam. - A ty...?
<Ktoś? Jakiś wilk?>

Od White Hawk C.D ktoś

Siedziałem w jaskini wpatrując się ciemność. Słońce jeszcze ze wzeszło, ba, brakowało nawet paru godziń zanim rozpocznie się dzień. Mimo to nie mogłem spać. Ogólnie tej nocy nie zmrużyłem oka. Postanowiłem wybrać się na nocny spacer. Przy okazji trochę pozwiedzam. Wolnym korkiem wyszedłem z jaskini, a potem ruszyłem instyknktownie pierwszą lepszą ścieżką. Po chwili spaceru znalazłem się w dziwnym miejscu. Właściwie to dotarłem na początek lasu. Wyglądał on jednak inaczej niż zwykły. Drzewa przybrały tu ciemną barwę, a trawa miała kolor popiołu. Między drzewami można było zobaczyć dziwne cienie, a gdzieniegdzie słychać było szepty i nawoływania.
-Co to jest?-powiedziałem sam do siebie.
Niespodziewanie usłyszałem za sobą odpowiedź:
-To las śmierci. Nie radzę ci tam chodzić.
Błyskawicznie odwróciłem się. Za mną stała wadera. Popatrzyłem na nią zdziwionym wzrokiem. W końcu nie spodziewałem się tu nikogo. Po chwili jednak oprzytomniałem nieco i wróciłem do sarkastycznego tonu.
-A kto mi zabroni? Taka mała, bezbronna waderka będzie mnie pouczać?-zaśmiałem się
W oczach nieznajomej zobaczyłem gniew.
-Wcale taka nie jestem!-warknęła
-Zdziwiłabyś się. Boisz się takiego lasku?-odpowiedziałem pytaniem
-Nie boję się! Nie wiesz jaka jestem naprawdę!
-Skoro się nie boisz, może pójdziesz tam razem ze mną? Zapraszam na nocny spacer.-rzuciłem, po czym spojrzałem w stronę lasu.
<Wadero? Zgadzasz się?>

Od White Hawk do Ashity

Zaśmiałem się głośno.
-Konkretna z ciebie wadera. Zawsze tak walisz prosto z mostu?-rzuciłem do niej
Ashita nie odpowiadała. Stała tylko z pytającym wyrazem twarzy.
-Taa... Mogę dołączyć.-rzuciłem zmieniając temat
-Super. Witaj w Watasze Jasnego Świtu.-odpowiedziała
-Mhm. Fajnie.-mruknąłem
-Chcesz może żeby cię oprowadzić?
-Jasne. Czemu nie.-rzuciłem podnosząc się z miejsca
Wziąłem łuk w łapę i wyjąłem jedną strzałę z kołczanu. Może po drodzę coś upoluję?
-No to prowadź księżniczko.-zaśmiałem się trochę ciszej niż poprzednio.
<Ashita?>

Od Ashity do Jasper'a

Miałam dziwny sen. Zobaczyłam w nim Nami, ale taką jakby... starszą i potężniejszą. Obok niej siedzieli moi rodzice, siostra i reszta dawnej watahy. Nikt nie zwracał na mnie uwagi, mimo, że krzyczałam w ich kierunku. Oni sami rozmawiali między sobą przyciszonymi głosami tak, że nie mogłam nic usłyszeć. Tylko strzępki słów czasem przedzierały się do mych uszu. Wyłoniłam wśród nich na przykład: niebezpieczeństwo, próba, powstanie, truskawki...
Obudziłam się. Wyjrzałam na zewnątrz: był jeszcze środek nocy. Nie chciało mi się spać, więc postanowiłam udać się na krótki spacer. Poszłam w stronę jeziorka, aby napić się wody. Księżyc w pełni odbijał się w tafi zbiornika. Nagle usłyszałam hałas. Gwałtownie poderwałam głowę i zauważyłam basiora. Był dość wysoki, jego sierść miała kolory od bieli do brązu. Najbardziej jednak rzucały się w oczy cztery kolce wyrastające z grzbietu wilka, które lśniły magmą.
- Cześć- powiedział, uśmiechając się.
Spojrzałam na niego. Raczej nie chciał zaatakować.
- Hej- odparłam.- Kim jesteś?
- Jasper, a ty?
- Ashita. Co tutaj robisz w środku nocy?
< Jasper? Co ty tu robisz?>

Od Jasper'a

Obudziłem się w środku nocy. Dębowa kora wrzynała się między żebra, w ustach poczułem suszę. Nic dziwnego że nie mogłem spać. Jeszcze nie znalazłem żadnej pustej jaskini nadającej się do snu. Więc na razie muszę wytrzymać między gałęziami. Zeskoczyłem na ziemię przyciągając obolałe kości. Nawet gdybym znalazł coś bardziej wygodnego, susza w pysku nie dawałaby mi zasnąć. Tak więc pół przytomny zacząłem szukać jeziorka.
Jeziorko na moje szczęście było dość blisko lasu. Wychyliłem się z poza linii drzew. Na brzegu, jakieś 5 metrów ode mnie stał...ktoś. Wilk najwyraźniej mnie nie usłyszał. Stał tyłem i dalej pił wodę z jeziorka. Westchnąłem. Nie mogłem się spłoszyć z powodu jednego wilka. Wiec zrobiłem kilka kroków na przód. Nachyliłem się nad taflą wody, jednocześnie obserwując osobnika.
A gdy i on spojrzał na mnie, nie mogłem zrobić nic innego jak powiedzieć najzwyklejsze:
- Cześć...- A na mojej twarzy zagościł malutki uśmieszek.
(Czy ktoś odpisze znudzonemu basiorkowi :3)

Od Ashity do Blackey i Klairney

Szłyśmy w kierunku Amfiteatru. Utrzymywałyśmy spokojne i powolne tempo. Co chwilę zerkałam w kierunku Klair, aby upewnić się, czy wszystko z nią w porządku.
- Wszystko dobrze?- zapytałam, zwracając się do niebieskiej wadery.
- Tak- odparła.
Żadna z nas nie kontynuowała dalej rozmowy. W milczeniu podążałyśmy przed siebie, aż dotarłyśmy do celu. Powoli weszłyśmy na trybuny. Akurat kończył się jeden z występów. Następnie weszła grupa wilków, których nigdy do tej pory nie widziałam. Budzili we mnie dziwne uczucie niepokoju i zagrożenia. Pomyślałam, że to tylko moja wyobraźnia. Rozpoczęło się przedstawienie. Zaczęło się niewinnie, choć nie było zapowiedzi, co zostanie przedstawione. Na początku dwie wadery wykonywały różne akrobacje, potem jeden z basiorów opowiedział baśń o Magicznym Lustrze.
Ta opowieść wzbudziła moje zaciekawienie. Skądś ją kojarzyłam... Tylko skąd? Miałam przeczucie, że to coś ważnego...
Rozpoczął się trzeci numer. Obserwowałam go, czując coraz większą złość. Jak oni śmią to robić?! Muszę to natychmiast przerwać! Gwałtownie poderwałam się z miejsca i zauważyłam, że Blackey i Klair zrobiły dokładnie to samo, co ja. Spojrzałyśmy na siebie i razem skoczyłyśmy na scenę.
< Klair? Blackey? Co tam się dzieje?>

Od Ashity do White Hawk

- Wszystko w porządku, mała?- zapytał basior.
Spojrzałam na niego gniewnie. No, ale przynajmniej zapytał, choć irytowało mnie to, jak mnie nazywał.
- Wystarczy ,,Ashita". I tak, wszystko w porządku. Dzięki za troskę.
- Nie ma za co, mała- rzucił.
- Ty...
- Co ja?
- Już nic. W każdym razie, chcesz czegoś od naszej watahy? A może chciałbym do nas dołączyć?- zapytałam po chwili.
< White Hawk? To jak?>

środa, 29 lipca 2015

Od Klair do White Hawk i Sapphiry

Spokojnie czekałam, aż wilczyca podejdzie. Chciałam ją przestraszyć, a potem lekko wyśmiać, że się boi. White miał ją przyprawić o dreszcze. Zrobił wszystko po mojej myśli. Najpierw zatrząsł gałęzią i liście spadły niby same z siebie. Później skoczył w krzaki i zza nich warczał, wilczyca trochę się przestraszyła. W końcu ja wkroczyłam w jednej chwili skoczyłam szczerząc kły. Sapphira omal nie umarła.
- Ha! I co! Szkoda, że Nie widziałaś swojej miny!
White też zaczął się śmiać.

< White Hawk? Sapphira? >

Od White Hawk cd. Klairney, Sapphira

Bez słowa wskoczyłem na najwyższe drzewo.
-Hej mała, co ty właściwie chcesz jej zrobić?-rzuciłem w stronę Klairney siedzącej na ziemi.
-Nic groźnego... Ale może być ubaw.-uśmiechnęła się
Pokiwałem głową na znak że rozumiem. Wadera wydawała się być w porządku. No i tak jak ja jest zwiadowcą. Moje przemyślenia przerwał głos stawianych łap. To pewnie Sapphira.
-Cii...-szepnęła do mnie Klairney, by mieć pewność że wszystko się uda.
Błagam, do kogo ona to mówi? Umiem się tak schować czy zamaskować, że chyba nigdy by mnie nie znalazła. No ale co zrobisz?
<Klairney? Sapphira?>

Profil wilka- Ahaja


Imię: Ahaja
*Przezwisko/ ksywka: Aja
Motto:" -Czasem lepiej być samotnym. Dlaczego? Ponieważ nik cię wtedy nie skrzywdzi...
Wiek: 2 lata
Płeć: wadera
Charakter: Ahaja boi się innych wilków. Zbito jej rodzinę więc jest nieufna. Marzy o wielkiej miłości jest wytrwała i kochająca. Potrafi obdarzyć uczuciem i pomóc każdemu kto tego potrzebuje.
Lubi: wyścigi, romantyczne wieczory, spotkania z przyjaciółmi
Nie lubi: gdy ktoś się z nią drażni , bawi się jej uczuciami
Boi się:nowo poznanych wilkow
Aparycja: Jest szaro białym wilkiem, reszte na zdjęciu.
Hierarchia: zwykły członek
Profesja: łowca
Żywioł: włada powietrzem i wodą
Moce: latanie, szybki bieg, włada wodą i powietrzem
Umiejętności: wspinaczka bieg
Historia: Miała szczęsliwą rodzinę, siostrę brata , rodziców. Pewnego dnia przyszły inne wilki i wszystkicha zabiły. Ona byłą na polowaniu więc uciekła. Znalazla j,a inna watacha z którą zamieszkała,
Rodzina: brak
Zauroczenie: szuka
Partner/ Partnerka: brak
Potomstwo: w przyszłości
Patron: iki
*Talizman: sierść rodziny
Próbka głosu: Nicki Minaj
Towarzysz: brak
*Cel: załozenie rodziny
jeszcze powinniśmy wiedzieć o twoim wilku, a nie ostało nigdzie indziej uwzględnione)
Przedmioty: brak).
Statystyki:
Siła: 10 ; Zwinność ; 15 Siła magiczna: 10 ; Wytrzymałość: ; Szybkość: 10; Inteligencja: 5 ;
ZK (Złote Krążki):zero
Pochwały:0
Ostrzeżenia: 1
Poziom: 0
Właściciel: Kaita

Od Destiny CD Vincent i Marry

Weszliśmy spokojny krokiem do Puszczy. Natychmiast poczuliśmy zapach drzew, kory i świeżej ziemi, a samo powietrze było bardzo rześkie. Drzewa mieniły się różnymi kolorami, od bieli do czarnego. Niektóre wyglądały jakby posypane były brokatem i lśniły, przez małe promyki słońca, które ledwo dostawały się do Puszczy. Gałęzie drzew były cienkie i poskręcane. Nie było na nich żadnych liści, jakby tutaj już dawno była jesień, pomimo lata na zewnątrz. Krzaki nie odróżniały się bardzo od drzew.
Szliśmy pod boki, z lewej strony szedł Vincent, w środku Marry, a ja po prawej. Czułam drżenie ciała Marry, bała się, Vincent szedł z lekkim uśmiechem na twarzy, za to ja uważnie przyglądałam się wszystkiemu, co nas otaczało. Nigdzie nie widać było boga Ziemi. Nie odzywaliśmy się do siebie, tylko szliśmy.
Po upływie 20 minut marszu Marry przystała z otwartymi oczami i pyskiem.
- Marry? Co się stało? Coś zobaczyłaś? - Vincent odwrócił się w jej stronę, natomiast ja, zobaczyłam to, w co tak zaciekle wpatrywała się wadera.
Na jednym z drzew, na najgrubszej gałęzi spał zielony basior. 
- Vincent, patrz - powiedziałam i wskazałam łapą Midori'ego.
- O mój Boże, przecież to...
- Midori - dokończyła Marry. - To Midori.
<Vincent? Marry? :3>

Od Klairney do Sapphiry i White Hawk

Przechadzałam się właśnie przez tereny watahy gdy dostrzgłam wilczycę. Podbiegłam.
- Cześć jak masz na imię? - spytałam przyjaźnie.
- Ja? Co ci do tego?! - odpowiedziała złośliwie.
- Chciałam wiedzieć, podobno też jesteś zwiadowcą... - odpowiedziałam starając się być miłą. Trochę mnie zdenerwowała. Grunt to zachować godność i powagę.
- Owszem jestem zwiadomcą, ale z tobą to chyba się nie dogadam. - oznajmiła, po czym wstała i z uniesionym nosem poszła sobie.
- Nie odpuszczę, sądząc po charakterze to Sapphira. Wytnę jej kawał - odpowiedzialam sobie po cichu. Poszłam za nią może, najpierw pójdę do White Hawk'a i spytam go czy mi pomoże. Jak powiedziałam tak też zrobiłam.
- Cześć, jest tu ktoś? - spytałam stojąc rzed jakąś jaskinią.
- Tak - jakis głos odpowiedział. Po chwili z jaskini wyszedł wilk. To za pewne White Hawk.
- Hej, pomożesz mi wyciąć kawał Sapphirze? Była dla mnie niemiła i chcę się odwdzięczyć dowcipem.
- Dobra ślicznotko - odpowiedział z uśmiechem wilk. Poszliśmy w miejsce gdzie była wilczyca. White wszedł na drzewo, a ja się sklonowałam. Zastawiliśmy zasadzkę.

<White Hawk? Sapphira?>

Od Klairney do Ashity i Blackey

Uśmiechnęłam się do wadery. Pomogła mi, to było zrozumiałe, że mam teraz ograniczenia. 
- Dziękuję - powiedziałam po chwili. - Przejdziesz się?
- Proszę - odpowiedziała wesoło. - Chętnie się przejdę.
- Fajnie, Ashita idziesz z nami? - dodałam słysząc odpowiedź Blackey.
- Dobrze - oznajmiła wadera. Wszystkie wyszłyśmy z jaskini. Trochę kulałam ale mało mi to przeszkadzało. Musiałam uważać na różne rzeczy typu zwisające gałęzie, żeby mnie nie zadrapały w miejsce rany. Cały czas usmiechając się rozmawiałam z towarzyszkami spaceru. Przyjemnie jest spędzać czas z innymi członkami watahy.
- Klair jeśli moge spytać... Jak się zraniłaś, aż tak poważnie - spytała cicho Blackey. Miała prawo wiedzieć, w końcu mnie uzdrowiła.
- Najpierw gdy pływałam sobie w głębinach, wpłynęłam do jakiejś jaskini. Tam zadrapałam się w ramię. - Zaczęłam przypominając sobie jak i co się działo - Później dgy z niej wypłynęłam i kierowałam się w stronę powierzchni zatrzymał mnie Tryton. Na moje szczęście to nie był dorosły osobnik, rzucił we mnie włócznia raniąc mi tylne łapy. - dokończyłam. Ashita pokiwała głową. - Potem przyszłam do Ashity, i razem z nią do ciebie.
Wadera rozmyślała pewnie dlaczego zanurkowałam tak głęboko, że mnie tryton złapał...
Poszłyśmy do Amfiteatru.

<Blackey? Ashita?>

Od White Hawk C.D Ashita

Zaśmiałam się cicho.
-Mała... Skąd tyle pytań?
-Nie nazywaj mnie tak!-warknęła
-Spokojnie Ashita. Jak to mówią złość piękności szkodzi.
-Mów kim jesteś, skąd przybywasz i co tu robisz?
-Cóż...Moje imię to White Hawk. Jeśli już koniecznie musisz wiedzieć. Co tu robię? Wpadam na natrętnych przechodniów.-zaśmiałam się sarkastycznie
Wadera zdenerwowała się. Wiedziałem, że jeszcze chwili i się na mnie rzuci. Nie przejąłem się tym zbytnio. Jakaś mała waderka będzie mi podskakiwać? I co z tego?
-Jesteś szpiegiem?-spytała podejrzliwie
-Nie. Zazwyczaj zwiadowcą, choć obecnie jestem bez watahy i bez roboty. Ale czasem bawię się w szpiega i podsłuchuje. Zwłaszcza rozmowy nieuważnych wader.-puściłem oczko w jej kierunku.
Ona warknęła cicho i rzuciła się w moją stronę. W odpowiedniej chwili podskoczyłem do góry lądując na najbliżej gałęzi drzewa przed którym stałem. Ashita natomiast nie miała tyle szczęścia i zamiast zatrzymać się uderzyła głową o konar.
-Ała...-szepnęła 
Westchnąłem cicho i pomogłem jej wstać. Trochę jednak dżentelmena we mnie było.
-Wszystko w porządku mała?-rzuciłem zalotnie
<Ashita?>

Od Vincenta do Caspina


Spojrzałem na każdego członka z watahy po kolei. Nikt jakoś nie kwapił się do odpowiedzi. Milczenie trwało na tyle długo, by nowy członek watahy zaczął czuć się nieswojo-rozpoznałem to po ogonie basiora, który powoli kulił się między nogami oraz uszach, opadających w stronę karku. Nie wiedziałem skąd ten brak odzewu. Niektórych rozumiem, nie byli chętni do zawierania nowych znajomości, ale przecież są w tej watasze wilki bardzo towarzyskie. Teraz nagle wszyscy stracili zdolność mowy. Zwróciłem wzrok na basiora, szybko rejestrując jego wygląd. Miał czarną, gęsto sierść, której barwa nagle przechodziła w biel u spodu ciała. Uszy, końcówka ogona i „brwi” również były jasne. Szczególną uwagę zwracały jego różnokolorowe oczy-lewe żółte, a prawe niebieskie. Wychwycił mój zaciekawiony wzrok. Z początku nieco się speszył, dostrzegł jednak, iż nie oceniam go krytycznie, uspokoił się, zatem.
-Caspian, tak? – upewniłem się. – Myślę, iż dam sobie radę z tym zadaniem.
-To świetnie! – uśmiechnęła się Ashita z wyraźną ulgą. – Mam kilka spraw na głowie, a przydałby się ktoś, kto pokaże Caspianowi, co i jak.
-Nie ma problemu. – uśmiechnąłem się do Alfy i nowego basiora jednocześnie. Zwróciłem się do reszty sfory. – Muszę was przeprosić. Obowiązki.
Podszedłem do Caspiana, kiwając głową w miejsce, do którego najpierw chciałem mu pokazać. Basior spojrzał na pożegnanie na innych i udał się we wskazanym przeze mnie kierunku.
-Na początek podstawy. – rzekłem, gdy kroczyliśmy po lesie. – To jest Stardust Forest. Tutaj żyjemy, polujemy, mamy większość swoich jaskiń. Urocze miejsce. Spokój i cisza. Względnie, zależy, z kim się przechadzasz.
Caspian rozglądał się zaciekawiony po terenie. Zwracał uwagę na każdy szelest i ruch-nawet, jeśli była to tylko mała wiewiórka. Swoją czujnością szybko wychwycił szum Mizu no Yume. Przyśpieszył kroku, kierowany spokojnymi dźwiękami płynącymi od strony rzeki.
-A tak nawiasem mówiąc to rozglądaj się tutaj w trakcie nocy. – poradziłem.
Basior wstrzymał chód, zerkając na mnie ciekawsko.
-A co takiego dzieje się tu w nocy? – zapytał.
-Światełka. – odparłem. – Wiem, niby nic ciekawego, ale podobno, gdy się któreś złapie to potrafi spełnić życzenie.
-Skąd to wiesz?
-Nie wiem, gdyby nie udało mi się takowego pochwycić. Ale od czasu do czasu próbuje. To niezła zabawa, ale czasem nerwy biorą, gdy takie światełko ci tuż koło nosa przeleci. Skubane są szybkie.
-Na pewno kiedyś spróbuje. – zapewnił, zaraz znów postawił uszy, wyłapując szum wody. – Jest w okolicy jakiś strumyk?
-Właśnie się do niego kierowałeś. – rzekłem, kierując towarzysza w stronę dopływu.
Nie minęła chwila, gdy stanęliśmy przed rzeką. Caspian pochylił się nad ruchomą taflą, uważnie lustrując wzrokiem swoje rozmazane odbicie.
-To jest Mizu no Yume. – powiedziałem. –Tutaj też można spotkać pewne ciekawe zjawisko. Podobno, jak słuchasz się w jej szum to usłyszysz duch strzegące tej rzeki.
-Naprawdę je słychać? – zaciekawił się.
-Ja tam jestem głuchy. – wzruszyłem ramionami. – Ale z tym również możesz popróbować.
Caspian wpatrywał się w milczeniu w wartki strumień. Trwał tak przez dłuższy moment, a ja nie odzywałem się, nie przerywałem. Jasne było, iż próbuje sprawdzić autentyczność tej legendy. Usiadłem, wpatrując się w grzbiet basiora i jego czarny, lekko kiwający się ogon. Gdy ciemna kita opadła, zorientowałem się, iż wysiłki wilka poszły na marne.
-Nie martw się. – pocieszyłem kolegę. – Przeważnie nie wszystko udaje się za pierwszym razem. Próbujesz dalej czy kontynuujemy zwiedzanie?
-Możemy iść. – odpowiedział po chwili lustrowania Mizo no Yume.
-Dobra, to wybieraj: Wodospad Mizu, Amfiteatr, Shinrin, Tysiącletnia Puszcza, Jushiri, Spiczaste Góry. – uśmiechnąłem się łagodnie. - Ewentualnie Las Śmierci lub Lodowa Kraina, lecz nie są to miejsca dobre na spacer. Możemy też udać się na Aleję Zakochanych, jednak nie rób sobie nadziei. –zaśmiałem się z tego głupiego żartu. Caspian również zdobył się na lekki chichot.
-Zabawne. – mruknął.
-Zabawne. – skinąłem. – Tak czy siak, każde z tych miejsc jest odrobinę czasu stąd, zatem… moglibyśmy trochę pogadać, jeśli chcesz. – zachęciłem.
<<Caspino? Gdzie idziemy? ;3>>

Od Vincenta do Marry i Destiny

Droga nie była długa, właściwie to po zaledwie kilku minutach byliśmy już na miejscu. Przed nami rozciągała się ściana, wysokich, prastarych drzew wszelkiego pokroju. Korony łączyły się w jeden dach lasu, przez co ledwo, który promyczek słońca rzucał swą poświatę na suchą warstwę ściółki.
-Wchodzimy? – zapytała Destiny, po dłuższej chwili wpatrywania się w Puszczę.
-Po to tu przyszliśmy. – uśmiechnęła się Marry. – Ale co będziemy tam robić? W końcu, hałasować nie wypada.
Zastanowiłem się moment. Racja, Marry potrzebuje rozrywki-po czasie z nią spędzonym mogłem łatwo stwierdzić, iż nie w jej stylu spokojne spacery. Przyglądałem się pniom drzew o zróżnicowanych barwach: zieleń, brąz, domieszka czerwieni. Magiczne miejsce. Magiczne…
-Może… - zerknąłem na moje towarzyszki z lekkim uśmiechem. – poszukamy Midori’a?
-Boga ziemi? – zdziwiła się Destiny.
-A jakże? Podobna żyje w Tysiącletniej Puszczy. Pomyślcie, że go znajdujemy i może nawet zamienimy słówko?
-Jesteś szalony. – stwierdziła Marry.
-Jestem marzycielem, moja droga. – sprostowałem.
Zwróciłem wzrok na Destiny, oczekują jej zdania na mój pomysł. Wadera jednak się zamyśliła. Powoli podeszła do jednego z drzew, musnęła nosem szorstką korę, pogrążając się w zadumie. Stanąłem obok Marry, razem czekaliśmy na odpowiedź towarzyszki. Wilczyca odwróciła się w końcu i ze stoickim spokojem zakomunikowała:
-Myślę, iż to może być ciekawe doświadczenie. Idziemy?
Ponagliła nas ruchem głowy. Mój ogon zakołysał się w uciesze, delikatnie stykając się z długą kitą Marry, która jednak była sztywno opuszczona. Szturchnąłem wilczycę w ramię. Ta odpłaciła się tym samym, dając mi do zrozumienia, abym nie popędzał jej.
-Okey, ale co będzie, jak jakimś cudem spotkamy Midori? – zawahała się. – Jakby nie patrzeć jest bogiem. I nie wiem, czy słyszeliście, ale nie lubi, gdy budzi go się ze snu. A śpi bardzo często.
Spostrzeżenia Marry były trafne i przyznam, że mnie także nieco zaniepokoiła wizja napotkania zezłoszczonego boga ziemi. Jakby nie patrzeć potrafią oni być dość kapryśni, a władający potężnym żywiołem basior raczej nie pogłaszcze nas listeczkami. Jednakże dostrzegłem w oczach Destiny nieopartą chęć zwiedzenia tego miejsca. Ja sam byłem ciekaw sekretów, które w sobie kryję Puszcza. Poza tym wcześniej, na prośbę Marry udaliśmy się nad Wodospad Mizu. Dobrze byłoby teraz pójść tam, gdzie chce Destiny.
-Bądźmy dobrej myśli! – odparłem w końcu. – Tysiącletnia Puszcza; czy to nie brzmi intrygująco? Marry, nie chciałabyś poznać jej sekretów? Albo spotkać samego boga ziemi? I tak akurat się składa, że Puszcza również należy do terenów watahy. A Ashita wyraźnie mnie poprosiła, abym oprowadził cię po naszych włościach, prawda?
-No, prawda. – skinęła głową.
-A ja rzetelnie wypełniam swoje obowiązki. Przynajmniej się staram… Spokojnie, jakby co będę was chronić.
Spojrzałem na Destiny, która uśmiechnęła się pod nosem. Marry również przybrała weselszy wyraz pyszczka, jej ogon zakołysał się, a waderze od razu wrócił radosny humor.
-Czyli naszą jedyną linią obrony przed rozwścieczonym bogiem będzie Vincent? – rzuciła Destiny.
-Jeśli Midori przerwie swój sen, aby skopać nam zady. – skoczyłem przed wilczycę, przemawiając głosem starego dziada. – To wpierw będzie musiał wysłuchać jednaj ze wspaniałych opowieści Kapitana Vincenta! Arghhh!
-To mamy przechlapane. – skomentowała uzdrowicielka i w towarzystwie Marry wkroczyły w Puszczę.
Posłałem waderze krzywe spojrzenie i zaraz dogoniłem swoje towarzyszki.
<<Destiny? Marry? Szukamy Midori’na? ;D>>

wtorek, 28 lipca 2015

Od Ashity do White Hawk


Klair poszła na teren watahy. Ja jeszcze przez chwilę siedziałam w miejscu. Kiedy już szykowałam się do odwrotu, drogę zastąpił mi basior, którego widziałam po raz pierwszy w życiu.
-Kim jesteś?- zapytałam.
-O nie księżniczko... Ty mi powiedz kim jesteś, chyba że chcesz oberwać strzałą w serce.-odpowiedział ze złośliwym uśmiecheszkiem.
Korciło mnie, by strzelić go w pysk. Powstrzymałam się, wielkim wysilkiem woli.
- Nazywam się Ashita, jestem Alfą tutejszej watahy. A tych swoich strzałek możesz użyc do rozpalenia ogniska.
- Oczywiscie.
- Konkrety. Kim jestes, skąd przybyłes i czego chcesz- warknęłam.
Szablon
NewMooni
SOTT