Poznawanie terenów dawno mi się znudziło. Spokojnie mogłabym narysować
mapę ze szczegółami praktycznie większości planet z oddalonej o 29 350
000 lat świetlnych galaktyki Sombrero..
Przechodziłam właśnie obok jakiejś polanki w cieniu drzew. To miejsce
było takie... Dziwne... Może dlatego, bo przyzwyczaiłam się do
przeróżnych kolorowych ruchliwych drzew?
Gwałtownie się zatrzymałam. Wyprostowałam się i wytężyłam słuch.
Słyszałam tak jakby uderzanie czegoś o pień drzewa, a chwilę potem szumy
liści. Powolnie rozglądałam się wokół, nic nie widziałam, ale czułam
czyjąś obecność. Za mną pojawiły się dwa wilki, na moje oko takie same..
Czyżby klony?
Miałam zamiar uciekać przed siebie, lecz gdy odwróciłam wzrok od
stojących za mną klonów, lekko ugięły się pode mną nogi. Więcej,
znacznie więcej. W dodatku nie mogłam nigdzie uciec drogą lądową, mogę
tylko odlecieć, ale to zbyt ryzykowne.. Spojrzałam na wilka, który się
do mnie odezwał. Pewnie to jego klony.
- Po co Ci ta informacja? - odparłam przyglądając się mu.
Dziewięć ogonów, interesujące...
- Co chcesz? - czułam jak płomienie na moim karku pokrywają cały grzbiet, w tym skrzydła.
Cofnęłam się parę kroków do tyłu, tym samym wpadając na jednego z
klonów. Szybko się odwróciłam i wróciłam na wcześniejsze miejsce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz