wtorek, 21 lipca 2015

Od Destiny CD do Vincenta i Marry

Przechadzka zawsze dobrze mi robiła, zawsze. Potrafiłam wszystko przemyśleć na czysto, każdą rzecz, która wymagała mojego przemyślenia. Tym razem wybrałam się w miejsce, którego nazwy nie znałam, a mapy nie miałam. Okolica zarośnięta była lasami liściastymi, a wokoło widać małe jeziora i jeziorka. Takie tereny podmokłe. Od razu, po wkroczeniu w to miejsce, znienawidziłam je. Jednak zaintrygowała mnie dziwna mgiełka jaka unosiła się lekko nad ziemią. Owa mgiełka błyszczała na różne kolory tęczy, głównie na srebro, fiolet i zieleń. Mgła miała cudowny zapach trawy i jabłek. Były to moje dwa ulubione zapachy, więc ułożyłam się na miękkiej trawie, a wokoło mnie mgła przepływała lekko i radośnie. Nagle poczułam inny zapach, niepsaujący do reszty śiwata jaki mnie otaczał, świata mgiełek i kolorów tęczy. Zapach wilków, dwóch. Chyba zbliżali się,ponieważ ich woń była coraz bardziej natarczywa i zakłócała mój spokój. Szybko wstałam i pobiegłam schować się za najbliższe drzewo. W czasie, gdy ten się znalalazłam głosy stały się przejrzystsze, ale nie na tyle, aby można było słyszeć całe zdania,tylko skrawki. Czemu w ogóle się ukrywasz, skarciłam samą siebie. Bo boję się co to mogą być za wilki, odpowiedziałam i wyszłam zza drzew, gdy tylko rozmowa się skończyła. Wadera i basior (bo to były te tajemnicze wilki) spojrzeli na mnie dziwnie, a ja zarumieniłam się.
- Um, cześć - powiedziałam zawstydzona, że ich podglądałam.
<Vincent? Marry?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT