Już nie wiem jak długo mogło trwać takie chodzenie bez celu.Poczekaj !
Miałam cel - Znaleźć watahę.Nie bardzo podobała mi się wizja życia w
pojedynkę,więc nie ważne jak długo,ale będę szukać.Ten dzień był bardzo
upalny.Od rana było okropnie duszno.Szłam sobie lasem,w którym było
nieco chłodniej.Około południa na niebie zaczęły się pojawiać granatowe
chmury które wróżyły burzę.W moją twarz zaczął wiać lekki wiaterek,ale z
czasem przybierał na sile.Cieszyłam się,że będzie padać,bo jako wilk
wody lubiłam ją pod każdą postacią.Wyszłam z lasu na jakąś łąkę,a małe
kropelki wody unoszone przez porywisty wiatr uderzały o moją
twarz.Bardzo mi się to podobało.Gdy już na dobre się rozpadało dalsza
wędrówka była o wiele wolniejsza,bo taka pogoda nie sprzyjała
spacerom.Porządnie przemoczona i zmęczona wlokłam się przed siebie.Na
szczęście zobaczyłam niedużą grotę,która wydawała się być dobrym
miejscem na schronienie.Podbiegłam do niej i usiadłam przy
wejściu.Siedziałam chwilkę w spokoju,a woda spływała po mojej
sierści.Niestety los nie mógł być tak łaskawy na długo.Gdzieś niedaleko
uderzył piorun.Automatycznie cofnęłam się kilka kroków i niechcący
wywróciłam się o coś co sobie spało w tej jaskini.Coś ? Raczej kogoś.Ten
ktoś poderwał się natychmiastowo na równe łapy.Szybko podniosłam się z
ziemi i zaczęłam przepraszać
- Kim jesteś i co tu robisz ? - Wypytywał mnie nieznajomy
- Jestem Marry i nie wiedziałam.że to twoja jaskinia - Powiedziałam kierując się w stronę wyjścia
- Czekaj ! - Krzyknął na mnie Basior - Nie należysz do tutejszej watahy,więc nie powinnaś się tu tak poprostu szwędać
( Jakiś Basior ? )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz