Dzisiejszy dzień się tak nie zapowiadał. Ciekawa znajomość z dwiema
waderami oraz miło spędzone z nimi chwile. Teraz szedłem alfą na
polowanie. Szliśmy lasem, widziałem jak wadera węszy i szuka zwierzyny.
Ja tutaj za bardzo nie mogłem jej pomóc, mój węch jest moją słabą
stroną. Lekko pochyliłem łeb i nastawiałem uszy licząc na to, że coś
usłyszę.
Teraz panowała cisza, przerywana tylko szumem liści oraz śpiewem ptaków.
-Czuję coś. - Nareszcie wadera się odezwała, ruszyła biegiem z nosem
przy ziemi. Byłem dosłownie o krok za nią. Jej węch nie zawiódł, na
niewielkiej polanie było kilka zajęcy.
Rozdzieliśmy się, Ashita ruszyła w jedną stronę a ja w drugą. Przestałem
zwracać uwagę na to co robi, skupiłem się na swojej roli. Wysoka trawa
dawała m całkiem niezłe schronienie, podchodziłem coraz bliżej i bliżej.
Aż moja ofiara była dosłownie jeden skok ode mnie. Naprężyłem całe
ciało, wlepiłem swój zimny wzrok w szyję zająca i... chwilę później jego
ciało bezwładnie leżało w moim pysku. Jego krew zabrudziła całą moją
sierść na piersi. Sekundę później wyłączył się mój tryb zabójcy,
trzymając w zębach zdobycz ruszyłem w stronę wadery. Ona też złapała
zająca, później oboje zaczęliśmy szukać Rachel. Nie zajęło nam to długo,
chodź na końcu naszych poszukiwań musieliśmy przedzierać się przez
krzaki. Szedłem pierwszy, tak na wszelki wypadek aby mieć pewność, że
nic nas nie zaatakuje.
Jednak zamiast na jakiegoś wroga wpadliśmy na Rachel. Wadera właśnie
zabiła baranka. Wyplułem swoją zdobycz i oblizałem. Obie trochę się
zdziwiły widząc, że mój język nie jest "normalnego" koloru tylko cały
czarny.
-To co, jemy? - Rzuciła Ashita uśmiechem.
Ashita? Rachel?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz