Spacerowałysmy sobie podziwiając widoki. Właściwie widoki lasu - nic
ciekawego. Szłyśmy, szłyśmy, szłyśmy, szłyśmy i szłyśmy, a i tak nie
doszłyśmy! ( żal ^ :) Zajęło nam 25 minut przejście połowy tej drogi co nam została. Nudziło mnie to niesamowicie.
- Czemu te smoki tak daleko maja gniazdo - dołowałam się.
- Nie przesadzaj - podpierała mnie na duchu towarzyszka spaceru.
- Łatwo Ci mówić... To nie ciebie bolą nogi! - odparłam z lekkim śmiechem.
- Spoko, mnie też bolą - odpowiedziała.
Bez odpowiedzi szłyśmy dalej, dalej i dalej. Kiedy byłyśmy 10 minut od
terenów watahy, obie zaczęłyśmy biec. Uśmiechnięte biegłyśmy w stronę
watahy. Wybiegłyśmy z lasu, pierwsze co to położyłam się na trawie. Shi
połyża się obok.
- Nareszcie! - Krzyknęłam odpoczywając.
- Gdzie byłyście? - spytała Marry, podchodząc do nas.
- Co cię to obchodzi? - odpowiedziałam lekko zdziwiona jej reakcją na nasze przybycie.
Wadera sobie poszła, ja też zamierzała już spadać do siebie.
<Ashita? Nareszcie ! >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz