Uniosłem jedną brew, uważnie przyglądając się Amy. Wilcza natomiast
lustrowała mnie tym swoim przenikliwym spojrzeniem, z którego mogłem
wyczytać tylko to, iż bardzo ją denerwowałem. Ona również nie grzeszyła
miłym charakterem. I choć na ogół takowe osobniki mnie wkurzają, na Amy
nie potrafiłem się gniewać. Jej desperacja próba odsunięcia mnie od
siebie, wydawać by się mogła dość zabawna-przynajmniej z mojej
perspektywy, gdyż waderze chyba to nie odpowiadało. Coś w jej postawie,
oschłych, wrednych odzywkach kazało mi zajrzeć głębiej.
-Jesteś Medykiem. – odparłem spokojnie. – Twoim obowiązkiem jest
troszczenie się o dobro innych. Chcąc nie chcąc, okazujesz troskę, już
samą pomocą.
-Gdybym się troszczyła o każdego poszkodowanego, to skakałabym wokół
ciebie, pytając czy nic cię nie boli i czym potrzebujesz króliczka na
obiadek. – warknęła.
-Nie. To by była nadopiekuńczość.
Oczy Amy zwęziły się, moje natomiast wyrażały ciekawość, co też mi
odpowie. Wadera stała chwilę w milczeniu, która powoli zaczęła zawadzać
nam obojgu. W końcu powiedziała, a raczej burknęła:
-Po prostu uważaj na tą łapę. Nie chcę, aby moja praca szła na marne, bo ty masz jakieś kaprysy.
Mój ogon zakołysał się. Amy dostrzegła to i zaraz rzuciła zdenerwowana:
-I co się cieszysz?
Uśmiechnąłem się szerzej. Na uchu wadery usiadł mały, biały motylek,
przyzwany przez mój wisiorek. Owad był tak drobny, że Amy chyba go nie
wyczuła.
-Moja łapa jest w dużo lepszym stanie. Cieszę się, bo zdrowieje. Ty też powinnaś się ucieszyć, twoja praca nie idzie na marne.
-Yhymm… - mruknęła tylko.
Wstałem, opierając się o chorą kończynę. Mogłem już bez bólu na niej
chodzić, lecz postanowiłem nie lekceważyć zaleceń Amy. „Dwa dni i będzie
dobrze.”-warknęła wtedy. Potrząsnąłem ciałem, aby wypędzić z futra
pojedyncze krople wody.
-To gdzie teraz chciałabyś się udać? – zapytałem.
Amy zrobiła wielkie oczy, po chwili jednak wróciła do swojego oschłego, nieco wrogiego wyrazu.
-Już zrewanżowałeś się za tą łapę. – warknęła. – Nie musisz mnie ciągać po terenach watahy.
-Ochlapałem cię. To było niekulturalne. Wynagrodzę ci to spokojnym
spacerkiem. Może odpoczniemy na polanie Jushiri? Jest tam ciszo,
spokojnie. I nie ma drzew.
Amy opuściła głowę, spoglądając w las, za nami. Mój ogon przestał się kołysać.
-Przepraszam. – mruknąłem. – Głupia uwaga. Rosili potrafią być nieraz naprawdę złośliwe. Trochę jak gwiazdy.
Amy podniosła uszy, patrząc na nie nieco zaskoczona.
-Rozumiem mowę gwiazd, tak jak ty, najwyraźniej, drzew. Czasem mówią
przykre rzeczy, wytykają wady i tym podobne. Okropne są. Ale nie raz
naprawdę pomocne. – Amy nadal nie spuszczała ze mnie wzroku, widocznie
zaintrygowana moją umiejętnością. – To co? Idziemy tam?
Znów wrócił ten surowy, wrogi wyraz pyska. Biały motylek na uchu wadery
zatrzepotał skrzydełkami, ujawniając swą obecność. Amy zareagowała
odruchowo, sięgając łapą do owada, próbując go strzepnąć. Motylek zdołał
uniknąć ostrych pazurów, umykając wprost w wnętrze Bryzia-Motylka.
Wilczyca jeszcze chwilę przeczesywała głowę, upewniwszy się, iż natręt
odleciał. Zakończywszy tą czynność zwróciła się do mnie krótko:
-Nie.
Po czym odwróciła się i ruszyła w stronę swojej jaskini. Nadal
siedziałem w miejscu. Spoglądałem jak odchodziła z dumnie uniesioną
głową, najwyraźniej zadowolona z faktu, iż w końcu dałem jej spokój. Nim
jednak zniknęła pomiędzy drzewami, odbiłem się od ziemi, zatrzymując na
nieistniejącym podłożu w powietrzu. Byłem lekki jak pióro, jednocześnie
jednak zachowałem swoją szybkość i siłę. Ruszyłem za Amy, biegnąć razem
z wiatrem. Gładko wleciałem w las, zwinnie wymijając gęsto rosnące pnie
drzew, aż w końcu dogoniłem wilczycę. Wyhamowałem, obróciłem się,
zawisając łapami w stronę nieba i tak ułożony zniżyłem swój poziom, aby
dyndać tuż przed nosem Amy. Wadera zaskoczona moją unoszącą się do góry
nogami postacią w pierwszej chwili zupełnie zdębiała. Szybko jednak
opanowała zdumienie. Nim zdążyła wypowiedzieć choćby słowo, ja już
zacząłem mówić.
-Jushiri pięknie wygląda z lotu ptaka. – wyciągnąłem zachęcająco łapę w stronę Amy. – Chciałabyś zobaczyć?
<<Amy? Co ty na to? ;3>>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz