sobota, 18 lipca 2015

Od Vincenta CD do Amfitryty

Uniosłem jedną brew, uważnie przyglądając się Amy. Wilcza natomiast lustrowała mnie tym swoim przenikliwym spojrzeniem, z którego mogłem wyczytać tylko to, iż bardzo ją denerwowałem. Ona również nie grzeszyła miłym charakterem. I choć na ogół takowe osobniki mnie wkurzają, na Amy nie potrafiłem się gniewać. Jej desperacja próba odsunięcia mnie od siebie, wydawać by się mogła dość zabawna-przynajmniej z mojej perspektywy, gdyż waderze chyba to nie odpowiadało. Coś w jej postawie, oschłych, wrednych odzywkach kazało mi zajrzeć głębiej.
-Jesteś Medykiem. – odparłem spokojnie. – Twoim obowiązkiem jest troszczenie się o dobro innych. Chcąc nie chcąc, okazujesz troskę, już samą pomocą.
-Gdybym się troszczyła o każdego poszkodowanego, to skakałabym wokół ciebie, pytając czy nic cię nie boli i czym potrzebujesz króliczka na obiadek. – warknęła.
-Nie. To by była nadopiekuńczość.
Oczy Amy zwęziły się, moje natomiast wyrażały ciekawość, co też mi odpowie. Wadera stała chwilę w milczeniu, która powoli zaczęła zawadzać nam obojgu. W końcu powiedziała, a raczej burknęła:
-Po prostu uważaj na tą łapę. Nie chcę, aby moja praca szła na marne, bo ty masz jakieś kaprysy.
Mój ogon zakołysał się. Amy dostrzegła to i zaraz rzuciła zdenerwowana:
-I co się cieszysz?
Uśmiechnąłem się szerzej. Na uchu wadery usiadł mały, biały motylek, przyzwany przez mój wisiorek. Owad był tak drobny, że Amy chyba go nie wyczuła.
-Moja łapa jest w dużo lepszym stanie. Cieszę się, bo zdrowieje. Ty też powinnaś się ucieszyć, twoja praca nie idzie na marne.
-Yhymm… - mruknęła tylko.
Wstałem, opierając się o chorą kończynę. Mogłem już bez bólu na niej chodzić, lecz postanowiłem nie lekceważyć zaleceń Amy. „Dwa dni i będzie dobrze.”-warknęła wtedy. Potrząsnąłem ciałem, aby wypędzić z futra pojedyncze krople wody.
-To gdzie teraz chciałabyś się udać? – zapytałem.
Amy zrobiła wielkie oczy, po chwili jednak wróciła do swojego oschłego, nieco wrogiego wyrazu.
-Już zrewanżowałeś się za tą łapę. – warknęła. – Nie musisz mnie ciągać po terenach watahy.
-Ochlapałem cię. To było niekulturalne. Wynagrodzę ci to spokojnym spacerkiem. Może odpoczniemy na polanie Jushiri? Jest tam ciszo, spokojnie. I nie ma drzew.
Amy opuściła głowę, spoglądając w las, za nami. Mój ogon przestał się kołysać.
-Przepraszam. – mruknąłem. – Głupia uwaga. Rosili potrafią być nieraz naprawdę złośliwe. Trochę jak gwiazdy.
Amy podniosła uszy, patrząc na nie nieco zaskoczona.
-Rozumiem mowę gwiazd, tak jak ty, najwyraźniej, drzew. Czasem mówią przykre rzeczy, wytykają wady i tym podobne. Okropne są. Ale nie raz naprawdę pomocne. – Amy nadal nie spuszczała ze mnie wzroku, widocznie zaintrygowana moją umiejętnością. – To co? Idziemy tam?
Znów wrócił ten surowy, wrogi wyraz pyska. Biały motylek na uchu wadery zatrzepotał skrzydełkami, ujawniając swą obecność. Amy zareagowała odruchowo, sięgając łapą do owada, próbując go strzepnąć. Motylek zdołał uniknąć ostrych pazurów, umykając wprost w wnętrze Bryzia-Motylka. Wilczyca jeszcze chwilę przeczesywała głowę, upewniwszy się, iż natręt odleciał. Zakończywszy tą czynność zwróciła się do mnie krótko:
-Nie.
Po czym odwróciła się i ruszyła w stronę swojej jaskini. Nadal siedziałem w miejscu. Spoglądałem jak odchodziła z dumnie uniesioną głową, najwyraźniej zadowolona z faktu, iż w końcu dałem jej spokój. Nim jednak zniknęła pomiędzy drzewami, odbiłem się od ziemi, zatrzymując na nieistniejącym podłożu w powietrzu. Byłem lekki jak pióro, jednocześnie jednak zachowałem swoją szybkość i siłę. Ruszyłem za Amy, biegnąć razem z wiatrem. Gładko wleciałem w las, zwinnie wymijając gęsto rosnące pnie drzew, aż w końcu dogoniłem wilczycę. Wyhamowałem, obróciłem się, zawisając łapami w stronę nieba i tak ułożony zniżyłem swój poziom, aby dyndać tuż przed nosem Amy. Wadera zaskoczona moją unoszącą się do góry nogami postacią w pierwszej chwili zupełnie zdębiała. Szybko jednak opanowała zdumienie. Nim zdążyła wypowiedzieć choćby słowo, ja już zacząłem mówić.
-Jushiri pięknie wygląda z lotu ptaka. – wyciągnąłem zachęcająco łapę w stronę Amy. – Chciałabyś zobaczyć?
<<Amy? Co ty na to? ;3>>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT