Walka z Marry trwała dostatecznie długo, bym naprawdę poczuł jak to jest
być przemokniętym jak gąbka. W końcu uspokoiliśmy się obydwoje.
Wyszliśmy z wody, otrzepując mokre futra. Na brzegu czekała Destiny.
Szybko jednak dostrzegłem, iż nie była w dobrym humorze.
-Chyba nie jestem już tu potrzebna. – stwierdziła z uśmiechem.
Spojrzeliśmy po sobie z Marry. Poczułem się głupio. Jakby nie patrzeć
przyszliśmy tutaj we trójkę, a większą uwagę skupiałem na droczeniu się z
Marry, niż na chociażby rozmowie z Destiny. Wadera odwróciła się i
lekkim truchtem ruszyła w stronę lasu. Zaraz skoczyłem przed nią,
zagradzając drogę.
-Czekaj, czekaj! – powiedziałem łobuzersko. – Naprawdę myślisz, że od tak się od nas uwolnisz?
Na Destiny spadła kula wody, wyczarowanej przez Marry. Jasne futro
wilczycy oklapło w jednaj sekundzie, srebrzysta grzywa zasłoniła oczu,
jednak bez trudu stwierdziłem, iż się tego nie spodziewała.
-Teraz przyszła pora na ciebie, Destiny. – zaśmiała się Marry.
Zarzuciłem sobie uzdrowicielkę na grzbiet, pędząc w stronę wodospadu.
Jeden, długi skok-i obydwoje wylądowaliśmy w wodzie. Zanurkowałem,
przyglądając się nadal oszołomionej koleżance. Ta chwilę nosiła się pod
taflą, szybko jednak wypłynęła na powierzchnia. Uczyniłem to samo.
Destiny zakaszlała, potrząsnęła łebkiem. Machała żywiołowo łapami,
utrzymując głowę nad powierzchnią. Zaśmiałem się szczeniacko. Wadera
rzuciła mi krytyczne spojrzenie. Wyczołgała się na brzeg, tam jednak
czekała na nią Marry. Kolejna porcja wody opadła na biedną Destiny.
Wilczyca już nawet nie próbowała pozbywać się wody z futra. Usiadła na
pulchną glebę, przyglądając się roześmianej Marry. Dołączyłem do wader.
-Dobra, Wodospad zwiedzony. – zakomunikowałem. – Destiny, gdzie teraz moglibyśmy się udać?
<<Destiny, Marry? ;3>>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz