niedziela, 24 grudnia 2017

Święta!

Dobry wieczór, wilczki najukochańsze!

Mam nadzieję, że dzisiejszy dzień upływa Wam wszystkim w magicznej, świątecznej atmosferze, jak najweselszej i najpiękniejszej. Dlaczego? Otóż, jak zapewne już wszystkim wiadomo, dzisiaj wypada nam 24  grudnia - a co za tym idzie? Gwiazdka!
Z tej okazji, chciałabym Wam życzyć wszystkiego, co najlepsze, nie tylko na czas trwania Świąt. Rodzinnej atmosfery, smacznego karpia, góry prezentów i mnóstwa pierogów! A przede wszystkim - zdrowia i szczęścia na wszystkie kolejne dni. Spełnienia marzeń, rozwijania pasji, wiader weny i całego zestawu szczerych porządnych uśmiechów, zero smutków czy złości! Mnóstwa śniegu, dni wypełnionych miłością, spędzonych z ludźmi, których kochacie. No i, rzecz jasna, abyście już na zawsze pozostali tą kochaną, najcudowniejszą gromadą na świecie, którą kocham całym sercem! 
Wesołych Świąt, wilczki~!

(tak, to moja cudowna choinka~)

~Ashi

niedziela, 17 grudnia 2017

Od Ilyi cd. Karo

Uderzył z wielkim impetem o ścianę. Wiedział, z której strony nadchodzi atak, ale nie zdążył zrobić uniku, a raczej nie chciał. Oberwał, ale tym samym osłonił przed ciosem waderę, która tylko trochę przechyliła się na bok. Jej dostało się z Ilyi ogona, ale to tylko milusi ogonek, więc nie będzie mogła na to narzekać i jeśli zacznie skarżyć się na ból, basior rozszarpie ją na miejscu. Usłyszał, jak coś strzela, na całe szczęście nie poszła mu żadna kość, a jedynie bąbelki przy stawach, które zgromadziły w sobie gaz, a teraz postanowiły go uwolnić. Wstał na równe łapy i odchrząknął, czując, jak krew podpływa mu do gardła. Po chwili poczuł, że ta postanowiła ograniczyć jego zmysły słuchu i węchu, w uszach mu szumiało, a wokół wszystko pachniało jak ryba. Nie były jednak to tak bardzo poważne obrażenia, żeby posłać Ilyę na drugą stronę lub, żeby zatrzymać go na dłuższą chwilę. Dobrze wiedział, że atak nie wyrządzi mu wielkiej krzywdy, ale nie ukrywam, nie spodziewał się, że poniesie aż takie rany. Spojrzał na Karo, która z braku podparcia w postaci basiora postanowiła zatrzymać się w miejscu. Zmyliło to przeciwnika. Liczył, że wadera przesunie się do przodu i tam wycelował podejrzanym pociskiem, a tak? Rozklaskał się przed jej łapami.
– Podejdź do mnie – powiedział do wadery dość wyraźnie, ponieważ wiedział, że teraz może podążać jedynie za słuchem lub węchem.
Stanął blisko niej i zaczął się rozglądać wokół, nikogo tutaj nie było, nie licząc tej dwójki. Tak się zdawało naszemu bohaterowi, ponieważ nie potrafił dostrzec przeciwnika, a raczej przeciwników. Mieli ciekawą umiejętność przechodzenia przez ściany, podłoże, sufit... przez przedmioty, ale o tym jeszcze nie wiedzieli. Ilya niczego takiego nie dostrzegł, a Karo nie miała okazji, żeby to zobaczyć. Z ciszą wpatrywał się przed siebie i zapytał wadery, czy wszystko jest z nią w porządku. Pokiwała głową, sygnalizując, że jednak wypadałoby zachować większą ostrożność, tym bardziej że towarzystwo wyczuł już wcześniej. Potwierdził jej słowa, nie do końca będąc pewnym, co miała na myśli, wspominając to "wcześniej". Basior ostrożnie postawił krok przed siebie, ale w pewnym momencie się przewrócił. Poleciał prosto na pysk. Wadera nawet nie pomyślała, że może coś takiego się stać, więc stawiała kolejne kroki w myśl kroków Ilyi. Udeptała go, przyprawiając o kolejne bolesne doznania. Jęknął głośno, a wilczyca odrobinę przerażona tym odgłosem, odskoczyła na bok. Wydany dźwięk był tak nagły, że dał radę również wypłoszyć malutkich zbójów, którzy wyskoczyli z kamiennych ścian. Uniósł wzrok do góry i uśmiechnął się chytrze. Niczego nie planował, a zwykły zbieg okoliczności pozwolił mu z łatwością ich dorwać. Podniósł się z ziemi i ruszył na pierwszego odważnego, który postanowił wziąć sprawy w swoje łapy. Doskoczył do Karo, ale zanim zdążył cokolwiek jej zrobić, wadera cofnęła się o krok, robiąc miejsce dla szaraczka.
– A tu cię mam! – zakrzyknął zadowolony.
W zęby chwycił za kitę nieprzyjaciela, który wykazał się niesamowitą prędkością i długością ciała. Złapany nie ruszył dalej i z trudem utrzymał się w pozycji stojącej. Zrozumiawszy, że nie wydostanie się z uścisku, odwrócił łeb i zaczął gryźć wszystko, co popadnie. Był drobny i wątły, ale miał wiele siły w swych malutkich szczękach. Za każdym razem, kiedy wgryzł się w twardszą część ciała Ilyi, próbował złamać to, co mu przeszkodziło.
– Bo... – nie dokończył, ponieważ coś mocno uderzyło go w głowę i został wytrącony ze swojej równowagi, a to, co miał powiedzieć, zupełnie gdzieś wyleciało. Wypuścił przeciwnika i zrobił parę kroków do tyłu, chwiejąc się przy tym na boki. Chciał zrozumieć, co się właściwie stało.
– ILYA! – krzyk wadery robił się coraz cichszy, a on powoli czuł, że ból ustępuje. Usadził się na kamiennym podłożu i odkaszlnął krwią. – Nasze moce wróciły, część z nich na pewno. Zmywajmy się stąd... – Zdała sobie sprawę, że nie będzie to zbytnio możliwe.
– Musisz mi pomóc.

< Karo? Przepraszam, że bez ładu i składu, a w dodatku tyle czasu pisane...  >

czwartek, 14 grudnia 2017

Gazetka "Wilcza Łapa" - wydanie XXII

Witojcie, wilczki najukochańsze!

Cóż, z przyjemnością witamy Was w kolejnym już - bo dwudziestym drugim - wydaniu naszej "Wilczej Łapy", comiesięcznie wydawanej gazetki Watahy Porannych Gwiazd. Przeleciało - jeszcze tylko dwa wydania dzieliłyby nas od obchodzenia dwóch lat jej wydawania. No właśnie, tylko to gdyby.
To brzmi... abstrakcyjnie. Cóż, przyznaję, myślałam o tym kilka razy przez te... dwa i pół roku? - ale ten dzień nadszedł. Nie dziś, nie jutro, ale wataha nieuchronnie zmierza do zamknięcia, a przynajmniej dłuższego zawieszenia. Szerzej o tym będzie powiedziane w oddzielnym poście, który zostanie opublikowany zapewne przed kolejnym wydaniem gazetki. Nawet jeśli miałam cały czas wrażenie, że coś ruszy - może lepiej zachować te wspomnienia o sprawnie działającej WPG-rodzince, niż o blogu, na którym było coraz ciszej? A nuż kiedyś coś jeszcze ruszy?
Tak, winę biorę na siebie ja, Ashita. Odpowiedzialność i wypełnianie planowanych rzeczy to nie są moje mocne strony, a ja nie mam w sobie wystarczająco dużo zaparcia, by to zmienić. I mogłabym teraz wymieniać całą litanię, że zawiodłam, że wszystko, ale chciałam, aby to wydanie było w miarę... optymistyczne, ale no. Cóż, zamknijmy może póki co ten temat.
Nieco weselsze ogłoszenie - niemal rok temu, w Sylwester, na chacie kilka wilczków świętowało hucznie nadejście Nowego Roku, a w przyszłym roku stwierdziliśmy, iż to świetny pomysł, aby w następnym roku też zorganizować takowe spotkanie z jeszcze większą ilością osób. Co Wy na to? Takie nasze... hm, pożegnanie? Nie, to za dużo - przygoda, spotkanie starych przyjaciół. Rodziny. W końcu nią jesteśmy, prawda?

Przejdźmy może do rankingów - w tym miesiącu, po jednym opowiadaniu napisali: Ashita, Karo oraz Lelouch.
Ellia, dołączając do watahy, jest oprowadzana przez Alfę - zwiedzają wiele urokliwych terenów, gdzie wadera znajduje dla siebie idealny kąt w Litore Somina. Obie wilczyce zajmują się też organizacją spotkania w gronie kilku wilków.
Karo oraz Lelou dalej mają problem z istotą, która zwabia swoje ofiary, wprawiając je w trans. Uwięzieni razem z Nami i śpiącym wciąż Miru, rozpaczliwie usiłują znaleźć jakieś rozwiązanie, które umożliwiłoby im znalezienie sposobu na wydostanie się - a gdyby tak stworzyć marzenie?
W grudniowej edycji Koła Fortuny, wylosowany został Heron - wygrywa on 250 ZK - gratulacje~!

Cóz - to już wszystko w tym wydaniu"Wilczej Łapy" - czy będzie kolejne, to się jeszcze okaże. Póki co, wszystkim życzymy dużo zdrowia i powodzenia w szkole - nie przemęczać mi się tam, wilczki drogie, zdrowie najważniejsze!

P.S. Od Ashi - kocham was, pyśki najdroższe, dbajcie tam o siebie. I pamiętajcie o Nowym Roku... albo żeby kiedyś tam przy okazji wpaść na chat!

Redakcja "Wilczej Łapy"

poniedziałek, 4 grudnia 2017

Od Karo cd Lelou

Ciężko mi było ukryć, jak przyjemnie słuchało się, gdy Lelou się uzewnętrzniał. To zawsze było takie cudowne uczucie, wiedzieć, że ktoś ufa Ci na tyle, aby opowiedzieć o sprawach, których nie porusza się na co dzień. Ściany zadrgały lekko, poruszając się.
— Możecie się już śmiać — zakończył wypowiedź. Przechyliłam łeb, posuwając wargi do delikatnego uśmiechu. Niejednokrotnie słyszałam od basiora, że chciałby gdzieś wylecieć, w przestworza, ale tyle go tu trzyma. Mimo to, te słowa zawsze mnie poruszały. Sama nie wiem, czy nie czułabym się podobnie, mając takową możliwość.
— Le… — zaczęłam, przerwał mi jednak donośny krzyk.
— Nie! — Głos naszej więzicielki zabrzmiał równomiernie z o wiele głośniejszym dźwiękiem drgania ścian. — Myślicie, że jesteście sprytni, he. Jeszcze zobaczymy.
Uwagę od niej odwróciła jednak Nanami, która gwałtownie zaczerpnęła powietrza.
— Miru! On się rusza… — Wskazała na szczeniaka. Ten faktycznie przebierała łapkami, zupełnie tak, jakby biegł we śnie. Jego gardło wprawiało powietrze w delikatne drgania. Skupiłam się, usiłując je rozpoznać.
“Mamo! Tato!” — nagle stanęłam dęba. No tak! Idiotka!
— Nanami — zwróciłam się do wadery — jak nazywają się rodzice Miru?
— Amica i Gallardo — odpowiedziała, lekko zbita z tropu. Westchnęłam. Nie znałam głosów żadnego z nich. — Dlaczego?
— Pomyślałam, że może, gdybym naśladowała głos któregoś z nich, Miru by si
onun obudził, zobaczył, że wszystko jest w porządku — westchnęłam — niestety, nie pamiętam głosu żadnego z nich — Delikatne ruchu z ust Nanami zasygnalizowały uśmiech. Nim jednak zdążyłam się zorientować, o co chodzi, usłyszałam stanowczy głos Lelou.
— Nie. — Przechyliłam łeb w jego kierunku, zdziwiona — Nawet o tym nie myślcie — warknął.
— Nie wiem, o czym nie myślimy, ale brzmi bardzo interesująco. — Na mój pysk również wstąpił chytry uśmieszek. Cokolwiek planowała Nanami, mogło być obiecujące. Szczegolnie zważywszy na jej moce.
— Karo, zupełnie przypadkiem, nie nawiązując do sytuacji, podróżowałaś kiedyś w czasie? — zarzuciła. Pokiwałam głową przecząco. Lelou westchnął.
— Nie uważam, żeby to był dobry pomysł — powiedział — poza tym, obie jesteście zmęczone, nie powinnyście bawić się teraz anomaliami czasowymi.
— To jedyny plan, jaki mamy — stwierdziłam — Więc, gdzie się wybieram? — dodałam energicznie.
— Daję Ci dwie opcje. Nasze szczenięce lata i niedaleka przeszłość. — Szczenięce lata Lelou i Nanami brzmiały bardzo zachecająco. Jednak, Lelou miał rację, byłysmy zmęczone. Im bliżej, tym lepiej.
— Nie daleka przeszłość — rzuciliśmy niemalże równo z Lelou. Basior dodał coś jeszcze w stylu “I nie długo. To naprawdę nie jest dobry pomysł”. Kiwnęłam głową, po czym uśmiechnęłam się do basiora.
— Damy radę — rzuciłam, po czym lekko się do niego zbliżyłam. — Wiesz, świetnie się dzisiaj spisałeś, naprawdę. — Nanami wzięła głęboki oddech.
— Załatwcie to szybko — odparł basior.
— Ajaj, kapitanie. — Zasalutowałam łapą. Po chwili Nanami przysyąpiła do akcji, a ja znalazłam się wśród radośnie biegających szczeniąt. W oddali dwie sylwetki zbliżały się do nich, krocząc spokojnie.

<Lelou? Wybacz, mam laga twórczego ;w; >
Szablon
NewMooni
SOTT