poniedziałek, 4 grudnia 2017

Od Karo cd Lelou

Ciężko mi było ukryć, jak przyjemnie słuchało się, gdy Lelou się uzewnętrzniał. To zawsze było takie cudowne uczucie, wiedzieć, że ktoś ufa Ci na tyle, aby opowiedzieć o sprawach, których nie porusza się na co dzień. Ściany zadrgały lekko, poruszając się.
— Możecie się już śmiać — zakończył wypowiedź. Przechyliłam łeb, posuwając wargi do delikatnego uśmiechu. Niejednokrotnie słyszałam od basiora, że chciałby gdzieś wylecieć, w przestworza, ale tyle go tu trzyma. Mimo to, te słowa zawsze mnie poruszały. Sama nie wiem, czy nie czułabym się podobnie, mając takową możliwość.
— Le… — zaczęłam, przerwał mi jednak donośny krzyk.
— Nie! — Głos naszej więzicielki zabrzmiał równomiernie z o wiele głośniejszym dźwiękiem drgania ścian. — Myślicie, że jesteście sprytni, he. Jeszcze zobaczymy.
Uwagę od niej odwróciła jednak Nanami, która gwałtownie zaczerpnęła powietrza.
— Miru! On się rusza… — Wskazała na szczeniaka. Ten faktycznie przebierała łapkami, zupełnie tak, jakby biegł we śnie. Jego gardło wprawiało powietrze w delikatne drgania. Skupiłam się, usiłując je rozpoznać.
“Mamo! Tato!” — nagle stanęłam dęba. No tak! Idiotka!
— Nanami — zwróciłam się do wadery — jak nazywają się rodzice Miru?
— Amica i Gallardo — odpowiedziała, lekko zbita z tropu. Westchnęłam. Nie znałam głosów żadnego z nich. — Dlaczego?
— Pomyślałam, że może, gdybym naśladowała głos któregoś z nich, Miru by si
onun obudził, zobaczył, że wszystko jest w porządku — westchnęłam — niestety, nie pamiętam głosu żadnego z nich — Delikatne ruchu z ust Nanami zasygnalizowały uśmiech. Nim jednak zdążyłam się zorientować, o co chodzi, usłyszałam stanowczy głos Lelou.
— Nie. — Przechyliłam łeb w jego kierunku, zdziwiona — Nawet o tym nie myślcie — warknął.
— Nie wiem, o czym nie myślimy, ale brzmi bardzo interesująco. — Na mój pysk również wstąpił chytry uśmieszek. Cokolwiek planowała Nanami, mogło być obiecujące. Szczegolnie zważywszy na jej moce.
— Karo, zupełnie przypadkiem, nie nawiązując do sytuacji, podróżowałaś kiedyś w czasie? — zarzuciła. Pokiwałam głową przecząco. Lelou westchnął.
— Nie uważam, żeby to był dobry pomysł — powiedział — poza tym, obie jesteście zmęczone, nie powinnyście bawić się teraz anomaliami czasowymi.
— To jedyny plan, jaki mamy — stwierdziłam — Więc, gdzie się wybieram? — dodałam energicznie.
— Daję Ci dwie opcje. Nasze szczenięce lata i niedaleka przeszłość. — Szczenięce lata Lelou i Nanami brzmiały bardzo zachecająco. Jednak, Lelou miał rację, byłysmy zmęczone. Im bliżej, tym lepiej.
— Nie daleka przeszłość — rzuciliśmy niemalże równo z Lelou. Basior dodał coś jeszcze w stylu “I nie długo. To naprawdę nie jest dobry pomysł”. Kiwnęłam głową, po czym uśmiechnęłam się do basiora.
— Damy radę — rzuciłam, po czym lekko się do niego zbliżyłam. — Wiesz, świetnie się dzisiaj spisałeś, naprawdę. — Nanami wzięła głęboki oddech.
— Załatwcie to szybko — odparł basior.
— Ajaj, kapitanie. — Zasalutowałam łapą. Po chwili Nanami przysyąpiła do akcji, a ja znalazłam się wśród radośnie biegających szczeniąt. W oddali dwie sylwetki zbliżały się do nich, krocząc spokojnie.

<Lelou? Wybacz, mam laga twórczego ;w; >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT