niedziela, 26 lipca 2015

Od Zaku do Blackey

Niedziela, dziwnie chłodno. No cóż... Nie koja wina, że wczesnym popołudniem, wieczorem i w nocy pada deszcz i są burze. Jednak często tak już było, a ten dzień wydawał mi się najchłodniejszy. Aż trodno uwieżyć, że za nie długo znów jesień. No w sensie długo za nie długo. A potem wiosna. I znów to samo... A nudne to się już robi. No ale trzeba z tym żyć.
Tak całkowicie z nudów, odwiedziłem Jushiri. No okazało się że było warto. Z poczatku nie widziałem tam nikogo. A więc zacząłem ćwiczyć trochę te różne techniki. Jednak poczułem nieco inny zapach. Drugiego wilka. Nie wiedziałem dokładnie czy to wadera czy basior. Jednak udając że nic nie wiem ćwiczyłem dalej... W końcu zacząłem atakować drzewa, tak dla rozgrzewki. W pewnym momencie, niemalże niesłyszalne wydały mi się kroki. Miałem jednak duże uszy, słyszałem do całkiem dokładnie. 'Rozmnożylem się' i wokół pojawiło się więcej mnie. Ukryliśmy się w krzakach. Jednak ja ruszyłem cichcem w stronę dźwięku. wilk nagle zastygł w bez ruchu. Dwa klony wyszły zza wilka, już dokładnie go widziałem. A raczej ją. To była wadera. Nie wiedziała co knuję. Nie widizała mnie, lecz pewnie wyczuła. W sumie w ciągu kilku sekund otoczyliśmy ją. Ze wszytskich stron. Chciałem ją trochę nastraszyć, tak dla śmiechu i zabawy.
- Jak masz na imię? - zapytałem.
Wadera się trochę wystarszyła i już miała uciekać, kiedy zauważyła, że znajduje się w potrzasku.

<Blackey???>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT