-Oczywiście. – odrzekłem. –Wyręczę Alfę w jej obowiązkach.
Ashita zmierzyła mnie krytycznym spojrzeniem. Wygięła pysk w zaczepny
grymas, szybko jednak wypięła dumnie pierś, jak doskonała, asertywna
wadera.
-Zapomniałeś, jakie są zasady? – zapytała spokojnie
-To my mamy jakieś zasady?!
-Zabawny jesteś! – rzuciła Ashita, której uśmiech już wrócił na
pyszczek. – Przypomnę ci. Wilki powinny słuchać i wykonywać polecenia
Alfy…
-Tak. – wpadłem jej w słowo.
-… niesubordynacja podlega karze…
-Od kiedy?
-…a naganne zachowanie, twoje zachowanie, podlega karze wydalenia z watahy…
-Marry, idziemy! – popędziłem waderę, niby przerażony tą groźbą.
Ashita zaśmiała się, widząc jak bardzo wczułem się w rolę, Marry
natomiast, nico zaskoczona naszą wręcz dziecinną rozmową, dała się
prowadzić w stronę pierwszego, ciekawego miejsca do zwiedzenia.
-I jak pierwsze wrażenie? – zapytałem kroczącą obok mnie waderę.
-Co? Ah, chodzi o Alfę? – zastanowiła się chwilę. – Nie powiem, zaskoczyła mnie.
-Spodziewałaś się bardziej stanowczej, dostojnej wilczyc, której nawet
taki basior jak ja nie mógłby spojrzeć w oczy i powiedzieć „nie”? –
zgadłem.
-No, tak. Ale z drugiej strony… Chyba lepiej jest mieć Alfę za
przyjaciela i dowódcę, już samego dowódcę, który powie „przynieś, podaj,
pozamiataj”.
-To prawda.
-Zawsze jest taka roześmiana? – dopytywała.
-Czy zawsze… są sytuację, w których potrafi zachować zimną krew i
postępować jak prawdziwa Alfa, która dba przede wszystkim o dobro swojej
watahy. – odparłem, wspominając walkę z Waru. – Jest dobrą
przywódczynią. Można na niej polegać.
-Yhym – mruknęła. – To gdzie idziemy?
Stanąłem, a chwilę za nią Marry. Zastanowiłem się nad tym, co pierwsze
jej pokazać. Rozejrzałem się dookoła i zorientowałem się, iż wadera nie
zna nawet nazwy miejsca, z którego najczęściej korzystamy.
-Ten las, w którym się teraz znajdujemy to Stardust Forest. Jest tutaj
większość jaskiń, oraz całkiem dużo zwierzyny łownej. Z reguły ciche i
sympatyczne miejsce. W nocy dzieją się tu ciekawe rzeczy…
-Jakie? -zaciekawiła się.
-Coś… jakby światełka. – zmrużyłem oczy w zadumie. – W sumie nie wiem, czym są, ale na pewno mają w sobie jakaś moc magiczną…
-Dalej. – poprosiła.
Ruszyłem w stronę Mizu no Yume, po drodze jeszcze opowiadając o
ciekawostkach na temat Stardust Forest. Marry słuchała mnie w milczeniu,
od czasu do czasu potakując, lub zadając dodatkowe pytania, gdy coś ją
zaciekawiło. Stanęliśmy przed wartką, kryształowo czystą rzeką.
-To Mizu no Yume. Przepływa przez cały ten las. –wyjaśniłem. – Jest
bardzo czysta, jednak nie obmywaj w niej brudnych łap; trzeba dbać o
środowisko!
Wadera podeszła do szumiącego wesoło strumienia, skupiła się i
wyciągnęła siłą woli małą kulkę wody. Przypatrzyła się jej, szturchnęła
nosem i zaraz po tym z powrotem wrzuciła do rzeki.
-Rzeczywiście, czysta! – stwierdziła. – Masz jakieś ciekawostki na jej temat?
-Podobno jak dobrze się wsłuchasz, usłyszysz szepty duchów, które jej strzegą.
-Naprawdę? – zdziwiła się. – Próbowałeś?
-Tak, ale nic specjalnego nie usłyszałem. – wzruszyłem ramionami. – ale
przepytywałem inne wilki z watahy. Niby coś tam słyszeli.
-A, co słyszeli? – dopytywała, prostując się i podchodząc do mnie.
-Właściwie, to ciężko określić… - zamilkłem nagle.
-Co jest…? – zaczęła Marry, lekko zaniepokojona, lecz szybko ją uciszyłem.
Skierowałem wzrok między drzewa, przyjmując pozycję bojową-napiąłem
łapy, zjeżyłem lekko sierść, obaczyłem kły, czujnie przeczesywałem teren
wzrokiem. Marry lekko się skuliła, chowając za mną. Mój czuły węch
pozwolił wychwycić zapach wilka, jednak woń ta była zbyt słaba, aby mógł
ocenić, czy znam tego osobnika czy nie. Jedno jednak było pewne-krył
się przed nami. Albo to głupi kawał jednego z członków watahy, lub
nieznany mi wilk. Nie wiedziałem, czy jest niegroźny, czy wrogo
nastawiony. Dostrzegłem ruch pomiędzy drzewami, lecz osobnik był na tyle
szybki, by zaraz zniknąć mi z oczu.
-Vincent… - szepnęła Marry, stając koło mnie, gotowa wesprzeć mnie w boju.
Nagle przed nami pojawił się wilk…
<<Marry? Ktoś?>>
Kończę
OdpowiedzUsuń~ Destiny