- Już od dawna szukam watahy - Spuściłam wzrok na ziemię,po czym z nadzieją zerknęłam na basiora - Myślisz,że mnie przyjmie ?
- Raczej,tak - Uśmiechnął się Vincent
- A dużo jest tu wilków ? - Zapytałam
- Myślę,że wystarczająco by się nie nudzić,ale tak by nie było tłoku
- Czyli dobrze trafiłam - Westchnęłam i odwróciłam głowę w stronę
wyjścia.Pogoda w ogóle się nie poprawiła.Co prawda mogłam sama zmienić
pogodę,ale po co skoro siedząc w jaskini mogłam zapoznać się z całkiem
miłym basiorem.Rozmawialiśmy sobie trochę,a właściwie to bardzo dużo o
wszystkim i o niczym.Głównie Vincent opowiadał mi o tej watasze,a ja z
zaciekawieniem słuchałam o tym co widział tutaj i co o tym myślał.Ja nie
miałam nic ciekawego do opowiadania,więc nawijałam o tym jak sobie
wędrowałam i ogólnie o sobie.Dzięki takiemu gadaniu czas nam szybciej
mijał i powoli z granatowych ciężkich chmur zostały tylko malutkie
obłoczki.Vincent pierwszy zauważył,że można już iść.
- Chodź,przestało padać - Zawołał wstając
Uśmiechnęłam się i ruszyłam za nim.Było chłodniej niż wcześniej a słońce
powoli chowało się za horyzont.Powietrze pachniało bardzo rześko i
mokro.Uwielbiam to.Na ziemi była niezliczona ilość kałuż.Gdyby nie było
tu Vincenta to z upodobaniem bym w nich brodziła,ale wolałam się przed
nim nie upokorzyć.Basior który zauważył,że wcześniej pyszczek mi się nie
zamykał,a teraz siedzę cicho jak mysz kościelna zapytał
- Nad czym tak myślisz ?
- Nad niczym ważnym - Ocknęłam się i zerknęłam na basiora
( Vincent ? )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz