czwartek, 17 września 2015

Profil wilka- Ivey

 Imię: Ivey
*Przezwisko/ ksywka: -
Motto: ''Co nas nie za­bije, to spra­wi, że sa­mi będziemy chcieli umrzeć. "
Wiek: 4 lata
Płeć: wadera
Charakter: .Ivey zawsze była miła, pomocna, taka zwyczajna wadera. Jednak od chwili pożaru stała się nie do poznania. Śmiech zastąpiło ujadanie na bitwach, pomoc zabijanie, uśmiech smutek. Można ją nazwać bezduszną ,jednak ma swoje powody. Kryje w sobie wszystkie emocje, ale potrafi się otworzyć. Może wydać się szorstka, jednak zwykle stara się być miła. Zgrywa twardą, jednak są momenty, gdy ma ochotę płakać. Jest szczera- to lepsze od tanich, miłych słówek. To prawda, kocha walkę, jeśli można tak nazwać zmuszenie do starć, do czego się już przyzwyczaiła ale lubi też szalone chwile. Tylko z kim ma je spędzić? Lubi towarzystwo, ale niestety często zostaje na lodzie, sama... Niektórzy powiedzieliby, że to zwykły, pusty wilk bez marzeń i którego obchodzi tylko bezpieczeństwo, jednak to nieprawda. Marzy, i to bardzo często, lubi naginać zasady...
Lubi: Towarzystwo, czasami potrzeba jej szaleństwa...
Nie lubi: Zielonych, rozłożystych łąk- kojarzą jej się z jakby lukrem, motylkami,...
Boi się: ognia.
Aparycja: Brązowe futro, kilka blizn.
Hierarchia: Zwykły członek.
Profesja: Wojownik
Żywioł: Ziemia
Moce: Sprawia, że z ziemi wyrastają kolce (i nie tylko), potrafi odłamać kawałek ziemi i rzucić nim w kogoś.
Umiejętności: Dobrze walczy...
Historia: Żyła wraz z rodzicami w jednym stadzie. Byli oni nisko położonymi wilkami, przez co musiały słuchać się innych. Ivey zawsze tryskała energią, posyłała miłe słowa i uśmiechy innym wilkom. Pewnego, do jakiegoś czasu zwykłego dnia była burza. Błyskawica trafiła w wysokiego, wyschniętego buka i ogień zaczął się rozprzestrzeniać. Wszyscy uciekali lub powiadamiali innych, na przykład wilki na polowaniu, które mogły nie odczuwać świeżego zapachu dymu. Ivey szukała swoich bliskich, jednak nie mogła ich znaleźć. Gdy płonęły już prawie wszystkie drzewa zdecydowała się pośpieszyć i szukać na skrajach lasów, gdzie łatwiej byłoby się wydostać. Jednak gdy tylko chciała się oddalić, jedno z pobliskich drzew złamało się i upadło tuż przed nią, odgradzając jej drogę, a jednocześnie wpadając na inne, które upadło na jej lewą stronę. Znalazła się w potrzasku, co uświadomiła sobie dopiero po otarciu się bokiem o skały. Płomienie snuły się po trawie ku niej. Zdesperowana chciała przeskoczyć, ale paraliżował ją strach. Jednak gdy ogień prawie ją dosięgał- cofnęła się jak najbardziej i z rozbiegu skoczyła w przód. Napinając wszystkie mięśnie, a potem je rozluźniając zdołała pokonać przeszkodę, jednak płomienie dosięgły jej boku. Futro zaczęło się palić, więc samica pognała do pobliskiego jeziora. Na szczęście nie było ono daleko, ale musiała z powrotem wbiec w głąb lasu. Gdy wpadła w nie pieczenie ustało, ale ból się rozprzestrzenił. Co prawda futro odrosło, ale zostały niewielkie plamy czarnego futra. Las zaczął spadać na ziemię. Suche, jesienne drzewa szybko się łamały i spadały, zagradzając drogę. Sama już nie wiedziała, co ma robić. Z jednej strony w jeziorze nie dosięgną jej zwalone pnie, ale może się zaczadzić dymem, a gdy pobiegnie ma małe szanse na przeżycie. Może ktoś ją znajdzie i pomoże? Czekała jakieś piętnaście minut, jednak gdy tylko zaczęła krztusić się dymem, ruszyła dalej. Zawyła, by zobaczyć, ilu z członków jej watahy przetrwało. Usłyszała jakieś dwanaście głosów, jednak żadnego z jej rodziców. Wtedy zrozumiała, że nie żyją. Pewnie pomagały szczeniętom alf, a chroniąc je przegrały tę szaloną grę zwaną życiem. Jednak ani jedna łza nie potoczyła się z jej oczu. Teraz nie czas na beczenie, lecz na przeżycie. Z trudem przeciskając się przez płomienie wybiegła z lasu, jednak nawet na tej łące był pożar. Biegła tak szybko,jak jej tylko łapy pozwalały. Z trudem nie zapaliła ogona, który latał na wszystkie strony. Wybierała te najbezpieczniejsze drogi, jednak były momenty, gdy musiała skakać. Gdy w końcu dotarła na polanę bez płomieni zauważyła, że nie ma na niej nikogo prócz niej samej. Czyli, że wszystkie głosy, które słyszała dobiegały z innych miejsc lub...z wnętrza pożaru.
Po dwóch dniach pożar ustał. Wróciła więc na jego tere, by zobaczyć, jakie szkody pozostawiła po sobie przeszłość. Wlokła się, deptając po zimnym prochu, który spowijał niebo, ziemię jak i powietrze. Gdy zaczęła biec unosiła się za nią szara mgła, która spowijała coraz to większe obszary. Spotkała wielu martwych zwłok- nie tylko wilków. Jednak nie odnalazła ani ojca, ani matki. Zawyła po raz kolejny, jednak znów nie otrzymała odpowiedzi. Wszyscy którzy przeżyli, o ile byli tacy, oddalili się już stąd. Jednak niespodziewanie usłyszała kroki. A raczej tupot łap. Gdy się obejrzała ujrzała niewyraźne kształty wilków- wszystkie szare lub czarne. Czyli jakaś wataha już zgarnęła Las Popiołu, świetnie. Wadera uciekała co sił, jakimś cudem udało jej się wybrnąć z łap nieznajomych, jednak pozostały blizny. Nie tylko te cielesne, także bolesna przeszłość pozostawiła skutki. Resztę życia spędziła samotnie, błądząc przez gór, lasy, doliny, aż dotarła tutaj...
Rodzina: Matka i ojciec, którzy pewnie nie żyją.
Zauroczenie: Jedyną przeszkodą jest pytanie- kto by jej chciał?
Partner/ Partnerka: Brak.
Potomstwo: Brak.
Patron: Midori
*Talizman: Nie ma.
Towarzysz: Brak.
*Cel: -
*Inne zdjęcia: -
*Dodatkowe informacje: -
Przedmioty: Brak.
Statystyki:
Siła: 5 ; Zwinność 5; Siła magiczna: 9 ; Wytrzymałość: 9 ; Szybkość: 12 ; Inteligencja: 10 ;
ZK (Złote Krążki): 0
Pochwały: 0
Ostrzeżenia:0
Poziom: 1
Właściciel: Survive

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT