czwartek, 24 września 2015

Od Toshiro do Klair

- Jak przejdziemy, Tosh?- zapytała Klair.
Spojrzałem ze zdziwieniem na waderę.
- Nie mam pojęcia- mruknąłem.- Spróbujmy iść tak, jak wskazuje ten promień.
- Zgoda. To chyba najrozsądniejsze wyjście.
Kiwnąłem łbem, a na moim pyszczku pojawił się wesoły uśmiech.
- Złap mnie za ogon i nie puszczaj. Jak byś zaczęła tonąć, wejdź na mój grzbiet. Albo skocz jak najdalej w kierunku brzegu. A jeśli nadal nie wyjdzie, pójdziemy naokoło.
- Racja. Choć mam wrażenie, że kiedy raz zaczniemy iść po tych bagnach, będziemy mieli dwa wyjścia: przebyć na drugą stronę, bądź zginąć.
- Daj spokój z tym pesymistycznym podejściem- wyszczerzyłem kły w szerokim uśmiechu.- Nic się nie stanie.
Ruszyliśmy przed siebie. Przez pierwsze kilka kroków nic nie wskazywało na to, by działo się tu coś niezwykłego- ot, normalne bagna.
- Tosh- szepnęła wadera.- Mam złe przeczucia.
Spojrzałem na nią ponownie. Im bardziej zagłębialiśmy się w bagna, tym dziwniejsze było zachowanie Klair. Mimo wszystko, stwierdziłem, że to tylko nerwy i moja głupia wyobraźnia.
- Denerwujesz się?- zapytałem cicho.
- Odrobinę- westchnęła.- No dobra... dość mocno, a ty?
- Niee- parsknąłem.- Po tym szalonym locie moje wnętrzności i strach zostały gdzieś na górze. Może potem doślą je kurierem- wyszczerzyłem kły, pomimo szarpiącego mną niepokoju. Głównie o błękitną wilczycę idącą tuż za mną. Postanowiłem co prawda chronić ją za wszelką cenę dawno temu. Ale czy na pewno dam sobie radę?
Pokręciłem stanowczo łbem, odganiając ponure myśli. Jednak nagle poczułem, jak Klair puszcza mój ogon. Już miałem sprawdzić, co takiego się wydarzyło, ale w tym samym momencie, tuż przede mną wyłoniła się postać kobiety.
Jej ciało miało zgniłozieloną barwę, wymieszaną z brązowym odcieniem przypominającym kory drzew, jakie otaczały nas na bagnach. Włosy nieznajomej zlepione były w brudne strąki i kołtuny pełne zeschniętych gałązek, fragmentów kości i brudu. Jej szata- długa suknia- oblepione były błotem. Patrząc w oczy kobiety, widziałem tylko straszliwą pustkę, czarną studnię pozbawioną jakichkolwiek nadziei. Jakby tego wszystkiego było mało, spod bagien wyłoniło się osiem innych postaci, identycznych jak ta stojąca tuż przede mną. Utworzyły one wokół nas milczący krąg. Trwaliśmy tak, nieruchomo. Nie śmiałem nawet odwrócić się, by sprawdzić co u Klair. Po kilku minutach, zjawa, która była najbliżej mnie, otworzyła usta, zaś z jej zaschniętym, zbrązowiałych warg pociekła jakaś ciemna ciecz.
- Ofiara- wyszeptała ochryple głosem, który z jednej strony przypominał skrzek ropuchy, a z drugiej kojący szept strumienia, choć ten ostatni był tylko cichym echem.- Możesz przejść, basiorze. Od ciebie niczego nie chcemy. Ale za to twoja przyjaciółka... od niej zabierzemy wszystko. Wiesz, że kiedyś byłyśmy piękne?- rozłożyła ramiona.- Wspaniałe nimfy, dziewięć opiekunek Iykosa, gdy ten był jeszcze małym szkrabem, Krąg Wojowniczek Natury, broniłyśmy całej ziemi przed atakami Waru, zanim te nie wyssały z nas mocy. A teraz co? Nikt o nas nie pamięta. Patroni porzucili nas i skazali na te bagna, nawet nie racząc pomóc. Masz pojęcie, jakie jesteśmy spragnione?!
- Rozumiem- warknąłem.- Ale skoro musimy to zrobić, weźcie mnie, a nie Klair.
- A co miałybyśmy chcieć od mordercy? Nigdy nie zostanie ci wybaczone, basiorze. Jesteś niewiele lepszy od nas.
Cofnąłem się gwałtownie. Czyżby to miało jakiś związek z moją przeszłością?
- K..kogo zabiłem?- wyjąkałem.
Zjawa zaśmiała się.
- Myślisz, że ci powiemy?! Zaprzeczyłoby to wtedy twemu zadaniu, szansy na odzyskanie wspomnień. Choć może byłoby lepiej, gdybyś sobie nie przypominał...
Warknąłem i odwróciłem się w stronę Klair, która do tej pory siedziała cicho. Ale za mną... nikogo nie było.
- Widzisz, basiorze?- triumfowała dawna opiekunka Iykosa.- Dopiero przypomniałeś sobie o przyjaciółce. Podczas gdy ona już dawno opada na dno tych bagien, przekazując nam swą moc!
Tego już było za wiele. W jednej chwili dowiedziałem się, że zrobiłem dawniej coś okrutnego, a teraz... Klair groziło niebezpieczeństwo!
- Przyzwanie Wodnika: Aquarias!- krzyknąłem, wyciągając klucz i przykładając go do bagien. W końcu miały w sobie wodę.
- Mag Gwiezdnych Duchów?- zasyczała zjawa.- Na nic się nie zda. Nasza magia jest zbyt silna, basiorze. Tego typu istoty nie dadzą sobie rady z otwarciem bramy i przedostaniem się tutaj.
Ponownie warknąłem. I nagle poczułem w sobie gniew, który dawał mi siłę. Raz już zabiłem, tak? A więc dam radę jeszcze raz. Dla Klair.
Szybko stworzyłem Krwistą Włócznię i ruszyłem na przeciwniczki. Uwolniłem z siebie całą magię. Pierwszy raz- odkąd pamiętałem- utraciłem nad sobą kontrolę. Siekałem wszystko na co napotkałem swoją bronią. Czerwona ciecz oblepiała moją sierść. W końcu moja włócznia zniknęła. Przede mną stała już tylko jedna nimfa. Pozostałe leżały na ziemi, a z ich ran sączyła się krew.
- Zaklęcie Bitewne: Miecz!- wrzasnąłem, a w moich rękach natychmiast pojawiło się długie ostrze. Zbliżałem się do przeciwniczki. Przez chwilę toczyliśmy zacięty bój, jednak już w chwilę później zjawa siedziała na ziemi, a czubek mej broni znajdował się kilka milimetrów od jej szyi.
- Oddawaj Klair- mruknąłem.- Potem możesz ze mną zrobić co zechcesz.
- Już za późno, basiorze. Twoja towarzyszka niemal nie ma już w sobie życia, ale wszystko widzi. Jak ty zabijasz bez zawahania. Jakim potworem jesteś!
Chciałem już przebić ostrzem skórę przeciwniczki. Potem sam odnajdę swoją przyjaciółkę. Ale w tym samym momencie poczułem, jak ktoś łapie mnie za łapę.
- Już starczy, Tosh- usłyszałem.- Już dobrze. Te nimfy nie będą stanowić problemu. Znalazłam rozwiązanie.
Spojrzałem na waderę i moja żądza mordu opadła w jednej chwili. Stała tu. Cała i zdrowa.
- Klair- szepnąłem.
I wtedy wydarzyło się kilka rzeczy na raz. Rozległ się głośny huk, błysnęło złote światło. Ja i wilczyca zostaliśmy odrzuceni na drugi brzeg. Kiedy odzyskaliśmy wzrok, zamiast bagien było tylko krystaliczne jeziorko. Straszliwych zjaw również nie widziałem. Ich miejsce zastąpiło dziewięć nimf, wszystkie z kruczoczarnymi włosami i błękitnymi oczami, odziane w długie, srebrne szaty. Ich delikatna skóra była mlecznobiała.
- Dziękujemy wam- wyszeptała jedna z nich.- Tobie, Klair za to, że dobrowolnie oddałaś nam swoją energię. A tobie, Toshiro, za zniszczenie skorup, które nas więziły. Ale na przyszłość... postaraj się powstrzymać. Życzymy wam powodzenia w waszym celu. No i... żegnajcie- wszystkie uśmiechnęły się ciepło i zmieszały z wodą zbiornika.
Spojrzałem na waderę. Po wyrazie jej pyska poznałem, że jest zmęczona, ale zadowolona. Natomiast ja byłem pełny energii, ale słowa zjaw- o tym, że kogoś zabiłem- nie dawały mi spokoju.
- Tosh- szepnęła Klair, odwracając się w moim kierunku.
I wtedy moje nerwy puściły. Zacząłem głośno szlochać, przytulając wilczycę.
< Klair?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT