Tej nocy nie wiem co mnie wyciągnęło z mojej jaskini. Normalnie sobie
leżałam w niej i nagle gwałtownie się obudziłam. Teraz siedziałam nad
niewielkim strumykiem i śpiewałam. Normalnie nie śpiewam głośniej tylko
pod nosem coś nucę lecz uznałam, że skoro jest noc to wszyscy śpią i
nikt nie powinien usłyszeć mojego śpiewu.
- Słońce znikło już… Nastał ciemny czas… Lecz jest w nim magia jasnych
gwiazd które na niebie są… Do nich księżyc wznosi się… Wszyscy już
dotarli tam, więc czas zacząć wielki bal… Figury gwiazd już widać lecz
wszystko powoli, kończy się… Księżyc już za…- i w tedy usłyszałam dźwięk
łamanej gałęzi. Poczułam ciarki które przeszły mnie po całym ciele.
Była lekko przerażona. Myślałam, że o tej porze żaden wilk nie wychodzi z
swojej jaskini więc pomyślałam o jakimś innym stworzeniu. Nie miałam na
myśli potulnego zająca tylko cos groźniejszego. Stworzyłam pułapkę z
chmur po czym zaczęłam biec.
- Hej!- ktoś krzykną. Pewnie był to ten osobnik który stał za mną. Jak
wcześniej uważał, że to dość dziwne, że mógł to być wilk to teraz
dopuszczałam do mojego rozumu taką informacje, jednak nie zważałam na to
uwagi i biegłam dalej. Po pewnym czasie przestała biec. Mój wysiłek
trwał trochę dłużej nisz zasłona jaka zrobiłam więc uznałam, że tamta
postać odpuścił szukania mnie. Z ulgą zaczęłam powoli iść, dokładnie nie
wiedziałam gdzie ale chciałam się po prostu przejść po tym biegu.
Jednak mój spokój przerwał mi znowu jakiś szelest. Tym razem
postanowiłam wskoczyć w pobliskie krzaki bo już nie miałam ochoty biec.
Kiedy byłam już ukryta, zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu źródła ów
dźwięku. To co zobaczyła to był masywnie zbudowany wilk, zdecydowanie
basior. Jego pazury były czarne a futro było szare lecz brzuch, łapy
oraz niektóre miejsca miał wręcz białe. Moją uwagę przykuł wzór pod jego
okiem w kolorze karmazynowym oraz końcówka ogona też w takiej barwie.
Jednak to co mnie najbardziej zaciekawiło to kolczyk w jego prawym uchu z
numerkiem ,,645’’. Teraz myślałam nad tym czy naprawdę to mógł być ten
osobnik którego które go zamknęłam z mojej pułapce. Basior wyglądał
jakby czegoś szukał. Może to byłam ja? Nie wiem. Kiedy znikną mi z oczu,
postanowiłam wyjść kawałek z krzaków. Rozglądałam się chwile po czym
poczułam jak ktoś chwyta mnie za kark. Zostałam wyciągnięta w pełni z
krzaków i nie za mocno rzucona na ziemię. Leżałam chwile po czym
podniosłam łeb i już chciałam wstawać i zrobić bojową pozę lecz odezwał
się ten sam głos który krzykną do mnie wcześniej.
- Spokojnie- popatrzyłam na tego kto to mówił i był to ten basior
którego widziałam przed chwilą. To on właśnie wyciągną mnie z krzaków.
Patrzyłam na niego w milczeniu. Teraz jak widziałam go z bliska to
wydawał się być jeszcze bardziej masywniejszy.
<Rivaille?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz