Nadszedł nowy dzień. Obudziły mnie promienie słońca.
-Czas rozruszać swoje skrzydła-uśmiechnąłem się lekko.
Pobiegłem na jakikolwiek otwarty teren. Stanąłem w miejscu i machając
skrzydłami unosiłem się do góry. Kiedy byłem na odpowiedniej wysokości
zacząłem robić różne akrobacje. Śruby,obroty 360 stopni w powietrzu itd.
Przeleciał obok mnie klucz kruków. Zaczęliśmy się ścigać.
Było fajnie.
Błogi stan przerwała mi jedna rzecz:
Właśnie na kogoś wpadłem...
A w zasadzie coś wpadło na mnie.
-Przepraszam-uśmiechnęła się wadera.
Potarłem bok i się przedstawiłem.
-Jestem Zayn,a Ty?-uśmiechnąłem się do niej ciepło.
-Honey.
-Ładne imię-dodałem.
Wadera zarumieniła się.
Ona też ma skrzydła.
Honey?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz