sobota, 26 września 2015

Od Klair do Toshiro

Kiedy tylko Toshiro zdjął obroże, zaczął wylatywać dziwny dym. Poczułam go i zaraz padłam na ziemię nieprzytomna. Obudziłam się w jakimś dziwnym pomieszczeniu. Kiedy sróbowałam wstać... nie mogłam. Coś mnie trzymało przy ziemi. Spojrzałam na moje łapy, były zakute w kajdanki. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, ściany były w kolorze czarnym, a niektóre płytki były białe. Przy mnie stały kredensy, a na nich eliksiry, eksperymenty i fiolki. Obok mieściły się dwie wielkie machiny, na jednej był napis "Maszyna do zamian ciał", a na drugiej "Maszyna przeznaczona do badań DNA". Trochę mnie to przeraziło. Położyłam się patrząc w ścianę przede mną. Nagle poczułam czyjąś łapę na ramieniu. Była to łapa Tośka. Spojrzałam się w jego stronę, znudzony leżał obok mnie przypięty pasami do ziemi. 
- Gdzie my jesteśmy? - spytałam.
- Tego nie wiem - odparł. - Nie wiem nawet czy uda nam się uciec... 
- Oj Tosh - polizałam go w policzek. - My zawsze uciekniemy.
Nie było łatwo wiedzieć gdzie się jest gdy całą drogę przespałeś. Rozejrzałam się jeszcze raz. Wtedy usłyszeliśmy kroki oraz rozmowy. To musieli być ludzie. Podniosłam się.
- Jak myślisz... Co nam zrobią tym razem? - zapytałam.
- Oby nic złego - mruknął basior. 
Kiedy ludzie byli coraz bliżej i już łapali za klamkę wtedy Toshiro złapał mnie za łapę i kazał się położyć. Tak też zrobiłam. Położyłam się i udałam przestraszoną. Ludzie weszli. W rękach nieśli pudła, a w nich pojemniki z dziwnymi substancjami. Jedna miała kolor żółci pomieszanej z zielenią, a druga czerwieni z czernią. Może robili testy na zwierzętach? Powoli przeszli obok nas stawiając pudła na ladzie. Warknęłam na jednego z ludzi. Obejrzał się na mnie, a następnie wrócił do swojej pracy. Kiedy obracał się dostrzegłam, że ma coś w kieszeni. Rzecz miała kształt kluczy... trzech kluczy.
- Tosh! - szepnęłam do basiora.
- Co?
- Oni mają Twoje klucze.
- Że co?! No tak... Wypadły mi zanim zasnąłem, tam w tej sali. - przypomniał sobie.
Jeden z mężczyzn spojrzał na nas. Odpiął mi kajdanki i wziął mnie na ręce, stawiając na stole. Następnie sięgnął po strzykawkę. Przełknęłam ślinę na sam widok igły. Pobrał nią jedną z tych substancji które przyniósł i już miał mi to wstrzyknąć kiedy Toshiro zerwał pasy trzymające jego ciało przy ziemi i skoczył na człowieka. Strzykawka pękła, a wydzielina wylała się na podłogę. Zeskoczyłam ze stołu i pobiegłam w stronę drzwi. Drugi mężczyzna próbował mnie złapać ale i tym Tosiek się zajął. Złapał klucze w pysk i biegnąc w moją stronę krzyknął:
- Uciekamy!
Razem z nim wybiegłam z pokoju. Biegliśmy jednym z korytarzy. Skręciliśmy w prawo do lewego skrzydła budynku, tam wbiegliśmy przez pierwsze lepsze drzwi. Wpadliśmy do pomieszczenia gdzie śmierdziało siarką i czymś jeszcze ale nie wiem czym. Skryłam się do uchylonej szafki kiedy usłyszałam zbliżajacych się ludzi. Toshiro schował się w szafie na ubrania. W ciszy czekaliśmy, aż ludzie przyszli. Rozejrzeli się, kiedy po kilku minutach uświadomili sobie, że nas nie ma zawrócili. Zamknęli drzwi na klucz. Wyszłam z kryjówki i podeszłam pod drzwi. Tosh doszedł do mnie. Usiadłam zawiedziona na podłodze.
- Żadne z okien nie jest otwarte... Chyba tym razem nie uciekniemy. - zasmuciłam się. Jedna łza spłynęła mi po policzku.

<Toshiro? Pocieszysz?  >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT