niedziela, 27 września 2015

Od Toshiro do Amber

Spojrzałem z szerokim uśmiechem na waderę.
- Przygodę powiadasz- zamyśliłem się.- Tylko trzeba jakąś znaleźć!
Amber machnęła ogonem, a na jej pyszczku dostrzegłem delikatny uśmiech. Nagle poczułem, jak coś małego i niebieskawego trafia mnie w łeb.
- Auu!- krzyknąłem, rozmasowując obolałe miejsce.
- Wszystko dobrze?- zapytała moja towarzyszka
- Znakomicie- odparłem.- Tylko coś mi świat wiruje przed oczami. Ale tak poza tym, to wręcz idealnie.
Wziąłem kilka głębokich oddechów i już po chwili cały widok stał prosto i nie próbował latać w górę i w dół. Dopiero teraz dostrzegłem, że w powietrzu latają małe światełka, które roztaczały wokół siebie niebieską, lodową poświatę. Spróbowałem skoczyć w ich stronę, ale te szybko podniosły się wyżej, zaś z ich gardziołek usłyszałem cichy chichot.
- Wy, małe, złodziejskie... zaraz wam dorwę!- usłyszałem.
Zwróciłem łeb w stronę, z której dobiegał dźwięk. W naszą stronę zmierzał satyr. Jak każdy przedstawiciel tego gatunku, od pasa w dół miał nogi... no właśnie, czyje? Zawsze zapominam. Chyba ośle... Jego kręcone, brązowe włosy powiewały na wietrze, a śniada skóra błyszczała od potu. Musiał długo biec.
- Coś się stało?- zapytałem, patrząc na przybysza.
- Znowu mi uciekły!- jęknął ten, odwzajemniając moje spojrzenie. Jego oczy były zielone, przypominały wiosenną trawę.- Jeśli ich nie złapię, inni satyrowie chyba mnie zabiją. Pomożecie?
- Czekaj, czekaj- powiedziała Amber, wychodząc na przód.- Po pierwsze, chodzi ci o te małe, niebieskie cosie?
- Tak, tak! Widzieliście je? To chochliki, zwykle są u nas w ogromnej klatce, bo sprawiają mnóstwo kłopotu, ale ja przez przypadek je... no, wypuściłem.
Westchnąłem.
- Są tu...- chciałem wskazać łapą w górę, ale stworki już się ulotniły.
- Tosh, jeśli chodzi o nie... widziałam, jak leciały w prawo. Ale nie widziałem, że to takie ważne...
- Oj tam, nic się nie stało. Mamy przygodę!- wyszczerzyłem kły i zwróciłem się do satyra.- Nie bój się, dostarczymy zgubę. A ty tu czekaj. I przy okazji, jak cię zwą?
- Jestem Grover. Może jednak wam pomogę? I przy okazji... one zabrały moje piszczałki. Moglibyście je odzyskać?
- Nie, nie trzeba. I pewnie, zabierzemy je i ci oddamy. No, niedługo wracamy. Amber, jesteś gotowa?
< Amber, wyruszamy?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT