Zbliżała się północ. Nie mogłam spać więc czym prędzej pobiegłam w moje
ulubione miejsce, w którym mogłam się odprężyć: do Źródeł Shinzen.
Księżyc wyjątkowo mocno świecił więc praktycznie czułam się jak za dnia.
Pięknie oświetlał drogę i wyglądało to jak wielki dywan ze światła. Gdy
byłam nad wodospadem Mizu szybko przedostałam się do źródeł.
Księżyc oświetlał jedno z nich, dzięki czemu pięknie mieniło się. Bardzo
mnie to zastanawiało bo nigdy czegoś takiego nie widziałam. Bez
większego zastanowienia weszłam do wody i zamknęłam oczy. Po kilku
minutach poczułam ostre światło i kiedy je otworzyłam ujrzałam coś
niezwykłego. Woda źródle przybrała fioletowy kolor, a ja zamiast wyjść z
niej zostałam patrząc co się dzieje. Wokół mnie zaczęły pojawiać się
bąbelki. Widok był wprost przecudowny, a uczucie boskie. Miałam wrażenie
jakbym była wolna. Nagle dookoła mnie zaczęła się pojawiać poświata,
ale nie taka zwykła tylko magiczna. Wydawało mi się jakby bogowie
chcieli coś zrobić, więc nie opierałam się ani trochę. Zanim poświata
zamieniła się w kulę w której wnętrzu znajdowałam się byłam bardzo
zdenerwowana bo nie miałam pojęcia co się ze mną dzieje.
Kula zamknęła się, a przebywając w jej środku miałam wrażenie że czas
zatrzymał się. Zanim straciłam świadomość ujrzałam tylko niewyraźny cień
jakiegoś totalnie nie znajomego mi wilka oraz jakieś oślepiające
światło.
Obudziłam się po jakimś czasie. Byłam nie przytomna przez jakiś czas bo
księżyc zaczął już znikać z horyzontu. Byłam trochę otumaniona, ale
udało mi się wstać. Czułam się bardzo dziwnie, jakby tak inaczej. Nie
czułam ciernia wbijającego się w moją skórę. Podeszłam do źródła i
osłupiałam. W swoim odbiciu zobaczyłam zupełnie innego wilka. Moim oczom
ukazała się piękna fioletowo granatowa wadera z różowymi oczami,
piórami w uchu i lawendowym kołem dookoła oka. Zamiast ciernia miałam
zwykły naszyjnik z rzemienia posiadający parę koralików. Każdy z
imieniem innego boga.
Byłam w takim szoku że nie zauważyłam jak z moich oczu zaczęły
strumieniami lać się łzy. Ta przemiana totalnie zawróciła mi w głowie.
Teraz jedyne czym przypominałam starą Amicę był długi ogon sięgający do
ziemi. Nie mogłam w to uwierzyć, odsunęłam się od źródła i przetarłam
oczy, ale to nie był sen. Miałam fioletowe łapy. Zaczęłam skakać z
radości czułam się jak ideał. Od razu pognałam do reszty watahy budząc
wszystkich. Nikt nie mógł uwierzyć, że to ja. Byłam tak szczęśliwa, że
nikt sobie tego nawet nie wyobrażał.
Od tej pory traktowałam Źródła Shinzen jak święte miejsce. Jak miejsce mojej „Przemiany”.
KONIEC
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz