Słońce coraz to później wyłaniało się zza horyzontu, ja natomiast coraz
to później się budziłem. Spojrzałem się na zewnątrz, było już ciemno.
Przez chmury które spowiły nocne niebo nie było prawie nic widać.
Pokręciłem głową poirytowany, nie lubiłem takiej pogody zwłaszcza kiedy
musiałem iść na polowanie. Głód nie dawał mi spokoju już od godziny
jednak nie miałem ochoty wychodzić z przytulnej i ciepłej jaskini.
Podniosłem się i powolnym wciąż ospałym krokiem wyszedłem na zewnątrz.
Wiatr od razu uderzył w moje ciało, zacisnąłem zęby i zacząłem brnąć
przez mokre od zeszło nocnej burzy podłoże. Łapy zapadały mi się w
błocie mimo zimna i przemoczonych łap szedłem dalej. Nastawiłem uszy i
zacząłem się przyczajać słysząc dosyć głośny szelest. Zbliżałem się
powoli do wysokiej trawy uważając na każdy krok. Kiedy byłem już
odpowiednio blisko wyskoczyłem w górę po czym wygiąłem się. Pysk
zanurzyłem w wysokiej trawie, w szczęki chwyciłem młodego zająca.
~*~
Leżałem w pobliżu miejsca w którym upolowałem zwierzynę. Postanowiłem
chwilę odpocząć jako, że po zjedzeniu zająca upolowałem jeszcze kilka
jego pobratymców. Odetchnąłem z ulgą nie czując już głodu, ułożyłem się
wygodnie. Zamknąłem oczy i odprężyłem się i zacząłem odpływać.
Rozproszył mnie jednak melodyjny śpiew. Uniosłem głowę i nastawiłem
uszy, był to słodki i bardzo przyjemny dla słuchu głos. Podniosłem się i
powoli podążyłem za nim. Już po chwili stałem za siedzącą nad
strumykiem waderą.
(Jakaś wadera ?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz