Zagłębialiśmy się coraz bardziej w las w zupełnym milczeniu. Nie
rozumiałem, na początku wadera wydała mi się bardziej rozgadana, teraz
jak na złość od paru minut nie powiedziała ani słowa.
-Ee, coś się stało? - spytałem.
-Co?... Nie, nic. - odpowiedziała wyrwana z zadumy.
Skinąłem łbem i znowu ruszyliśmy w milczeniu. Szliśmy tak już jakieś piętnaście minut.
-Dobra, o co chodzi? - westchnąłem.
-O nic. - odpowiedziała szybko Alice.
Prychnąłem głośno.
-Nie odzywasz się odkąd ruszyliśmy. - oznajmiłem.
-Po prostu...
-Po prostu co?
-Nie wiem co mam powiedzieć żebyś znowu się nie zirytował czy jeszcze coś. - popatrzyła na mnie.
Już miałem na końcu języka, żeby najlepiej nic nie mówiła, ale przewróciłem tylko oczami.
-Możesz mówić o czym chcesz, nie będę się śmiał czy coś. - uśmiechnąłem się lekko, co wadera od razu odwzajemniła.
<Alicee?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz