wtorek, 29 września 2015

Od Toshiro do Klair

Położyłem się na łące pełnej kwiatów. O dziwo, nie czułem ich zapachu, mimo, że moje nozdrza powinien wypełniać aż przesyt słodkich woni. Nagle dostrzegłem, że Klair położyła się tuż obok. Delikatnie się do niej uśmiechnąłem.
- Ślicznie tu, prawda? Jak tam twój brzuch?- zapytała, patrząc na mnie.
Przełknąłem głośno ślinę i wyszczerzyłem kły w lekkim uśmiechu. Bliskość wadery nieco mnie peszyła, ale z drugiej strony nie chciałem, aby się odsunęła.
- Racja, jest wspaniale. A brzuch... też dobrze.
Co prawda, nieco bolał mnie po tym, jak dostałem kopniaka od jednego z ludzi, ale postanowiłem nie martwić wilczycy i psuć tej chwili. W pewnym momencie przez łąkę przepłynął ciepły powiew wiatru. Kiedy dotarł do mojej twarzy, mierzwiąc sierść na mym grzbiecie, usłyszałem dziwną pieśń:
,, Gdybyś tu umarł, kwiaty pachniałyby śmiercią;
   Gdybyś tu płakał, kwiaty pachniałyby smutkiem;
   Gdybyś tu się śmiał, kwiaty pachniałyby szczęściem;
   Gdybyś tu pozostał, kwiaty pachniałyby domem;
   Gdybyś tu był na chwilę, kwiaty pachniałyby przystanią;
   Gdybyś tu wspominał, kwiaty pachniałyby przeszłością;
   Gdybyś tu planował, kwiaty pachniałyby nadzieją;
   Gdybyś tu obiecywał, kwiaty pachniałyby przysięgą;
   Gdybyś tu pokochał, kwiaty pachniałyby miłością;
   Gdybyś tu otworzył swe serce, kwiaty przemieniłyby się w błękitne ptaki;
   Które wzleciałyby ku czystemu niebu."
 Zamrugałem szybko oczami i potrząsnąłem łbem, a niecodzienny dźwięk ustał.
- Słyszałaś to?- zapytałem, patrząc czujnie na wilczycę.
- Co takiego?- moja towarzyszka wyglądała na zmartwioną.- Może masz halucynacje? Nie wydaje mi się, aby to była zwykła łąka.
- Oczywiście- wyszczerzyłem kły, próbując ukryć niepokój. Niepotrzebnie się odzywałem.- Wydaje mi się, że jestem na jakiejś polanie pełnej kwiatów, choć nic nie czuję. Dodatkowo, widzę przed sobą piękną waderę, która martwi się o mój stan zdrowia. Czy powinienem iść z tym do lekarza?
Klair szturchnęła mnie, a z jej pyszczka wydobył się głośny śmiech, którego mógłbym słuchać całymi godzinami.
- Może obejdzie się bez- mruknęła w końcu, powstrzymując kolejną salwę wesołości i patrząc w niebo.
Sam również spojrzałem w górę. Mój wzrok natrafił na szeroką, rozległą kopułę. Przypominała nieco morze. Nieskończony ocean, pełen życiodajnej wody. Tak bardzo czasem chciałbym tam wzlecieć...
Przez kilka minut żadne z nas nic nie mówiło. W końcu cicho wstałem, znużony obserwacjami i zacząłem skradać się w stronę wilczycy. Po chwili skoczyłem na waderę, łaskocząc ją z całych sił.
- T...Tosh!- krzyknęła, śmiejąc się wniebogłosy.
- Nieee- zaprotestowałem, jeszcze bardziej przykładając się do swojego ,,zadania".
- Jak tylko się wydostanę, urwę ci te łapy- zagroziła.
- W takim razie nigdy cię nie puszczę.
- Czyżby?- wilczyca szybko wyskoczyła, siadając na ziemi.
Rozmawialiśmy jeszcze z godzinę na tematy błahe i ważniejsze. Jak na przykład jej ulubiony kolor. Nie poruszaliśmy tematu laboratorium, jakby celowo go unikając. Nadal nie czułem zapachu kwiatów, choć moje nozdrza powoli wypełniała woń cynamonu i fiołków, a po moim umyśle krążył tylko jeden wers. Kiedy zdałem sobie z tego sprawę, prawie się zakrztusiłem (toby dopiero było bohaterskie), ale jakimś cudem się opanowałem.
- Wrócimy tu jeszcze kiedyś?- zaproponowałem.- Myślę, że niedługo będziemy się musieli zbierać.
< Klair?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT