Poranek dość miły, ale po nocnym deszczu jest mnóstwo rosy. Wyszłam,
pierwsze dwa kroki i już mam całe łapy w rosie - całkiem zabawne.
Wybrałam się w głąb naszego lasku - Mizu no Yume. Po coś do jedzenia.
Przechadzałam się przez wysokie trawy, chodząc pod drzewami co krok
spadała na mnie kropla rosy. Na każdym kroku rozglądałam się za
zwierzyną. Pustka. Wtem do moich uszu dobiegł dźwięk sarny...
Przekręciłam łepek w tamtą stronę, rzeczywiście. Kilka metrów ode mnie
pasła się dorodna sarna. Podeszłam troszeczkę bliżej, zaczaiłam się, aż w
końcu... Skok! Zanurzyłam zęby w szyi ofiary. Kiedy była martwa
zaczęłam jeść. I znów, jakieś kroki. Nie była to zwierzyna, z resztką
krwi na pyszczku, zakradłam się. Wyrażałam zza drzewa, nikogo nie
widziałam. Odwróciłam się, a tam jakaś wadera je moją zdobycz. Była ona
biała jak śnieg, na jej szyi wisiał naszyjnik. Zaczęłam skradać się i
skoczyłam przewracając wilczycę. Obnażyłam kły, a miałam jeszcze krew na
pyszczku więc pewnie pomyślała, iż przed chwilą kogoś zabiłam.
Marknęłam.
- Kim jesteś? Czemu bez pytania jesz moją zdobycz?- syknęłam.
- Jestem Amber... Byłam głodna i nie wiedziałam, że to twoja sarna. Nie rób mi krzywdy!- tłumaczyła Amber.
-A więc Amber, wystarczyło spytać. Usłyszałam kroki za krzakami i poszłam to sprawdzić- odparłam spokojnie.
- Nie chcesz mnie zabić?- dopytała.
- Nie. Chyba, że mnie zdenerwujesz. - Zrobiłam groźną minę.
- A ta krew na pysku... Nie zabiłaś nikogo?
- Serio? Kiedy jadłam to się ubrudziłam!- odparłam z politowaniem. - Częstuj się - machnęłam ogonem i sama zaczęłam jeść.
<Amber? Nie przestraszyłam za bardzo? xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz