Chciałabym zobaczyć moją minę! Jednak tego nie zrobię. Nie zauważyłam
też jak zaczęłam razem z Vincentem hasać wśród motyli. Roześmialiśmy
się. Dobrze,że ma poczucie humoru.
-To Twoje motylki?-spytałam kładąc się brzuchem do góry.
-Tak-położył się obok mnie-to dzięki talizmanowi.
Roześmiałam się.
-Co?-spytał.
-Bryzio się nazywa?
-Dokładnie.
-A możesz im kazać na przykład...
-Tak,mogę-nie dał mi dokończyć-zrobią to,o co je poproszę.
Uśmiechnęłam się do niego.
-Widzisz tą bransoletkę na mojej lewej łapie?
-No...-przyjrzał się. (To nie jest zabandażowana łapa)
-Ta bransoletka potrafi leczyć rany. Pomaga mi też w przemieszczaniu się z prędkością światła.
Zrobił duże oczy.
-Jaką prędkością?
-Światła?
-Światła?
-Taaak-mówiłam powoli-światło to takie coś...
-Wiem co to jest światło-zaśmiał się-ale jak osiągasz taką prędkość?
-A nie wiem...patrz!
-Co?-zerwał się!
-C...cyk...cyklop-jąkałam się szepcząc.
Dokładnie ta istota zmierzała w naszym kierunku,mrucząc jakieś słowa pod
nosem. Zaczął biec (ciekawe jak odrywał się od ziemi xd).
Stwór był już tuż tuż...dokładnie 3 metry od nas. Złożył palce w pięść i
nią zaczął celować we mnie. Stałam na ziemi patrząc w górę na jego
dłoń. Vincent zbierał sobie jagody...bardzo niedaleko.
Cyklop uderzył w ziemię,odpychając mnie. Wzleciałam w powietrze i opadłam w krzaki.
Przed moimi oczami zaczęło mi się ściemniać.
Cyklop zmierzał w stronę Vincenta! Złożył już palce w pięść i skierował ją na niego.
-Nie!!!!-krzyknęłam i rzuciłam się na Vincenta. Odepchnęłam go jednym
ruchem,lecz to mnie właśnie prawie zgniótł potwór. Vincent nadal leżał
oszołomiony sytuacją. Jedyne co usłyszałam jedynie mruk cyklopa, dźwięk
oddalania się jego kroków i krzyk Vincenta....dalej? Zemdlałam.
Vin? Lubię dramatyczną tematykę xd. Odpiszesz szybko? Uratowałam Cię!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz