**Jakieś 3 godziny później***
Obudziłam się z drzemki, po czym od razu skierowałam się do zalanej
jaskini, podczas mojego krótkiego snu ujrzałam jak mogę przedostać się
,przez tą trudną przeszkodę Stworzyłam wokół siebie coś na rodzaj bańki,
która nie przepuszczała niczego do środka. Zanurzyłam się i zaczęłam
powoli opadać na dno. Gdy dotarłam do malutkich drzwi, wzięłam głęboki
oddech, po czym pole ,które oddzielało mnie od wody znikło. Chwyciłam
się klamki metalowych drzwi, by nie wypłynąć, po czym zaczęłam szarpać
klamkę. Wejście jednak nie chciało się odtworzyć, pewnie metal z którego
zostały wykonane drzwi zardzewiał. Czułam jak płuca zaczynają mnie
palić z powodu braku drogocennego tlenu. Jednak nadal uparcie próbowałam
otworzyć drzwi, po chwili przed oczyma zobaczyłam czarne mroczki, a
zamiast płuc czułam dwa rozpalone żelazka. Z braku tlenu mój organizm
odmawiał mi posłuszeństwa przez co wypuściłam z dłoni klamkę drzwi i
zaczęłam powoli się wynurzać wypuszczając resztki powietrza z płuc.
Jednak gdy traciłam powoli przytomność zobaczyłam jak w głębinach świeci
coś różowego, jednak nie dopatrzyłam co i zapadłam w ciemność.
**po nie wiadomo jakim czasie***
Odtworzyłam powoli oczy ,jednak szybko je zamknęłam, ponieważ różowe
światło mnie oślepiło. Poczułam straszne drapanie w płucach ,dlatego
przewróciłam się na bok i zaczęłam kaszleć, gdy to robiłam wypluwałam
słodką wodę. Po dłuższej chwili wstałam obolała i otworzyłam oczy, gdy
to zrobiłam odskoczyłam z krzykiem, ponieważ przede mną stała jakaś
tajemnicza postać. Gdy znalazłam się w bezpiecznej odległości
,przyjrzałam się obcemu osobnikowi. Był on lekko przezroczysty
(przypominał różowego ducha) był cały okryty peleryną z kapturem, odzież
zakrywała każdy skrawek jego ciała. Osobnik ów stał bezczynnie, gdy
poruszał się lekko, z jego ubrania spadały na ziemie tajemnicze
światełka, przypominające to które mnie tu zwabiło .Staliśmy tak w
bezruchu przez dłuższą chwilę, gdy miałam pewność ,że obcy mnie nie
zaatakuje rozejrzałam się po pomieszczeniu w którym się obecnie
znajdowałam. Była to mała jaskinia w porównaniu do wcześniejszych, ale i
tak dorównywała wielkości boisku do piłki nożnej. Wyrzeźbiona była w
turkusowym kamieniu na kształt sześcianu. Na środku pomieszczenia
znajdował się wielki kryształ koloru fioletowego, był zawieszony w
różowym świetle, które wydobywało się z sufitu. Kryształ otoczony był
srebrnymi i złotymi zdobieniami, wykonanymi w motywach zwierzęcych.
Przed nim umieszczone było platynowe biurko, na którym znajdowały się
kartki i różne kolorowe pióra (przeważały w nich pawie ). Podeszłam
bliżej do biurka, by przyjrzeć się temu co znajdowało się na kartkach.
Były one tak stare ,że prawie rozsypywały się w palcach, jednak coś
trzymało je nadal w całości. Spojrzałam na ręcznie wykonane ozdobne
napisy wykonane różowym tuszem. Próbowałam przeczytać zawartość stron,
jednak mimo wszelkich starań, tekst nadal pozostawał dla mnie nie jasny.
Odsunęłam się od biurka i znów w podeszłam do postaci skrytej w
pelerynie, po czym powiedziałam pewna siebie:
-Możesz odpowiedzieć mi na moje pytania?- Osobnik w ramach odpowiedzi
pokiwał głową skrytą w przestronnym kapturze. Dlatego zapytałam szybko
jednym tchem:
-Co robisz tu sam? Co jest zapisane na kartkach? Co to za miejsce? Po co
ten wielki kryształ? Dlaczego mnie uratowałeś? Jak masz na imię?
Dlaczego nosisz tą pelerynę? Jak mogę się wydostać stąd? Po co mnie tu
przyprowadziłeś?...- Nie skończyłam zadawać pytań gdy pustelnik zakrył
mi pyszczek swoim wielkim kapturem w geście bym się uciszyła. Po chwili
tajemnicza osoba zaczęła mnie pchać do różowego promienia w którym był
zawieszony kryształ. Gdy weszłam do jasnego okręgu poczułam jakąś
różnice, jednak nie potrafiłam określić jaką, czy to przez powietrze,
światło, energie...spojrzałam dookoła .Podczas tego mój wzrok spoczął na
moim ogonie był...był... normalny. Poruszyłam uszami, w tedy poczułam
,że były takie jak wcześniej. Spojrzałam zdziwiona w stronę kryształu,
zamiast niego znajdowała się tam mała dziewczynka o lekko fioletowej
skórze. Jej włosy były kręcone i długie do ramion, kolorem dorównywały
fiołkom, oczy natomiast były jasno różowe. Ubrana była w fiołkową
sukienkę z kokardkami tego samego koloru co oczy .Była bardzo drobna
dałabym jej maximum 10 lat. Spojrzała na mnie u powiedziała delikatnym
głosem :
-Witaj, mam na imię Primum co oznacza z łaciny ,,Pierwszą” zostałam tak
nazwana ponieważ jestem pierwszym tworem chaosu. Mam moc tworzenia i
niszczenia dlatego bogowie zazdrośni o moje moce zamknęli mnie tu
zapieczętowali mnie w tym krysztale, który wcześniej widziałaś. By mieć
pewność, że się nie wydostane otoczyli mnie świętym światłem, które nie
pozwala mi się wydostać, sprawia, że stajemy się tacy jak sami siebie
widzimy. Pilnuje mnie jeszcze pewien strażnik. Z nudów zaczęłam
zapisywać historie –Gdy to powiedziała wskazała na zakapturzoną postać-
Ja mówię co ma się znaleźć na kartkach a ono to zapisuje po łacinie. Po
chwili znów usłyszałam jej delikatny głos:
-Sprowadziłam cię tu ponieważ mam dla ciebie pewną propozycje-Spojrzałam na nią nie ufnie po czym zapytałam :
-Jaką propozycje?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz