Usiadłam nad stawem wbijając wzrok w taflę wody. Pojedyncze pasma
grzywki opadły mi na oczy przesłaniając obraz, jednak nic nie zrobiłam.
Dotknęłam pazurem wody po czym podniosłam łapę a krople zaczęły skapywać
mi z pazura. Rytmiczne uderzanie kropli o powierzchnię zachęciło mnie
do nucenia. Dobrze znana mi melodia, nie wiem skąd ją kojarzę. Jednak od
czasu wypadku nigdy jej nie słyszałam, mimo to nuciłam ją dalej. Słowa
piosenki od tak zaczęły pojawiać się w mojej głowie, powoli nasuwały mi
się na język chcąc wyjść na światło dzienne. Otworzyłam pyszczek i
wydobyłam z siebie cichy, melodyjny dźwięk. Nucenie przerodziło się w
ciche podśpiewywanie a z czasem i to zmieniło się w pewne siebie
śpiewanie. Zawyłam cicho kończąc piosenkę, serce zaczęło mi bić jak
szalone a w głowie pojawiło się pełno obrazów. Nachodziły na siebie,
coraz to nowsze chciały przebić się przez resztę. Oddech także
przyśpieszył, patrzyłam się tępo w taflę stawu poddając się. Obrazy
zaczęły przeradzać się krótkie historie, bawiące się szczeniaki oraz
śmiejący się dorośli. Ten radosny obraz został zastąpiony ogniem, obrazy
spłonęły. Przerażona oddychałam ciężko, nogi uginały się pode mną, mimo
tego strachu czekałam na to co będzie dalej. Nagle jakby z popiołów
wyłonił się tragiczny obraz, szczenię oglądające płonące ciała wilków.
Zacisnęłam zęby i nie mogąc już dłużej patrzeć zamknęłam oczy.
-Dość ! Stop !
Krzyknęłam na całe gardło a łzy mimowolnie spłynęły mi po pyszczku. Od
jakiegoś czasu wciąż widzę to samo, i mimo iż wiem co się pojawi i tak
tego nie powstrzymuje. Nie chcę aby teraźniejsza ja zniknęłam.
Westchnęłam ocierając łzy. Jaki to ma teraz sens ?
Odwróciłam się od stawu i chwiejnym krokiem poszłam wzdłuż jego brzegu,
kamienie trzeszczały ocierając się o siebie. Był to tak nie przyjemny
dźwięk, że aż położyłam uszy po sobie.
-Nie chcę zmian.
Wyszeptałam odtrącając większe kamienie o ostrych krawędziach. Jednak
mimo mych starań i tak raniłam sobie łapy, nie mogłam odejść od stawu. I
tak wszędzie są kamienie, ostre i chropowate głazy. Jęknęłam cicho
kiedy brudna woda znajdująca się w przerwach między kamieniami dostała
się do ran na poduszeczkach. Zebrałam w sobie ostatnie chęci i siły aby
zawyć. Głośne przeplecione dramatem wycie rozniosło się po okolicy.
Odczekałam chwilę zanim poszłam dalej, jednak nic się nie stało. Jak
zwykle nikt się nie zjawił. Zrobiłam kolejny krok nie patrząc pod łapy,
znów trafiłam na ostrą krawędź. Jedna z ran powiększyła się, krew
ostawała na kamieniach brudząc je. Uniosłam ranną łapę i spojrzałam się
na jej spód, duże rozcięcie było całe zabrudzone. Zaczynało mnie to
boleć, zawyłam ostatni raz.
-Proszę, pomóż.
Wyszeptałam patrząc na lądującego przede mną wilka.
(Hitachi ?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz