Pływaliśmy jeszcze dłuższy czas, aż w końcu miałem dość i wyszedłem na
brzeg, Kate zrobiła to samo. Bardzo miło spędziłem z nią dzień, ale było
dość pozno i trzeba było wracać.
- Może powtórzymy to kiedyś? - spytałem z nadzieją.
- No, jak będziesz chciał... - odparła z uśmiechem Wadera.
- No, oczywiście... - zaśmiałem sie.
- Może wrócimy razem do Watahy? - zapytała Kate.
- No, wiesz, razem zawsze weselej. - odparłem.
Było dość ciemno, nie za bardzo wiedziałem po czym stąpam. Kate także szła powoli, w obawie, aby na nic nie nadepnąć.
- Co powiesz na mały skrót? - zaproponowałem, dumny z mojego pomysłu.
- Skrót? Mi, to już wszystko obojętne, chce jak najszybciej do domu...
Kazałem Kate trzymać się mojego ogona i za mną podążać. Na sam początek
przedzieraliśmy się przez ogromne chaszcze, powoli żałowałem swojego
pomysłu. Kate, także była na mnie zła, co chwilę marudziła coś pod
nosem. Na domiar złego, zaczęło jeszcze padać... ja to mam szczęście.
<< Kate? Przepraszam ,że krótkawe >>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz