piątek, 28 sierpnia 2015

Od Vincenta do Pinkiego

Na co ja się godzę? Pinki dreptał z przodu, z zachwytem podziwiając kwitnące wiśnie, szmaragdową trawę i połyskującą w słońcu ścieżynkę. Z początku włóczyłem łapami, ociągając się najbardziej jak tylko można. Wizja spaceru po Alei Zakochanych z basiorem nie bardzo mi się uśmiechała, lecz co miałem począć? Ten wariat pewnie rzuciłby się w krzew kolczasty, gdybym mu odmówił.
-Pięknie tutaj! – zachwycał się Pinki. – Tak różowo i pachnąco! I romantycznie!
Faktycznie, teren prezentował się wspaniale. Mimo, iż humor miałem obecnie nienajlepszy to jednak widok kwiatów nad mą głową, słodkiego zapachu, płatków leniwie wirujących na wietrze wprawiał w stan ukojenia i zachęcał do czułości. Problem w tym, że nie miałem, do kogo się przytulić. Pinki najwyraźniej nie miał tego typu rozterek, gdyż zaraz przylgnął do mnie całą powierzchnią swojego różowego ciała. Kolorowa ślina kapnęła mi na futro.
-Pinki – wycedziłem przez zaciśnięte zęby. – odległość półtora metra minimum.
Basior jęknął zawiedziony, posłusznie oddalając się, jednak zaraz wrócił mu humor. Skoczył, chwytając w zęby gałązkę bujnie porośniętą kwiatami. Odrośl pękła, wprawiając w ruch pozostałe konarki, przez co spadła na nas kaskada różowych płatków.
-To dla ciebie. – uśmiechnął się Pinki, podając mi bukiecik. – Na przeprosiny.
-Naprawdę, nie trzeba. – odparłem cofając się.
-Ależ ja nalegam! – naciskał. Po gałązce spłynęła ślina basiora.
-Przyjaciele nie dają sobie kwiatów. – tłumaczyłem łagodnie. – Jesteśmy teraz przyjaciółmi, więc nie mogę ich przyjąć.
-Hmmm… chyba masz rację. – spoważniał nagle.
Odwrócił się, zamachał puszystym ogonem i odniósł gałązkę na miejsce. Oczywiście nie przyczepiła się ona z powrotem do drzewa. Upadła z lekkim trzaskiem zleciała na ziemię. Pinki spojrzał na bukiecik, potem na mnie. Ponaglił mnie ruchem głowy, skacząc ścieżką aż do końca Alei. Zdziwiło mnie jego zachowanie. Tak łatwo odpuścił? To jakaś nowa taktyka? Nie no, powinienem się cieszyć, że w końcu sobie odpuścił, jednak… coś tu było nie tak. Z głową pełną podejrzeń, ruszyłem za basiorem.
<<Pinki? Co ci się kiełbasi w głowie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT