- Jasne czemu nie. - powiedziałem. Pierwszy raz czułem się tak swobodnie
i jakby to powiedzieć. To uczucie chyba nazywało się szczęściem.
- To choć, oprowadzę cię po terenach. - powiedziała. Ruszyłem za nią i
słuchałem jak opowiada o każdym z terenów. Co prawda nie opowiadała ich
wyglądów, ale nie potrzebowałem tego. Pewno wadera nie zauważa, że
jestem nie wiadomo. W praktyce to mało kto to zauważa.
- Przed nami ostatnie miejsce. A mianowicie szpiczaste góry. -
powiedziała wadera. Ruszyłem za nią. Przez całą drogę nic nie mówiłem.
Nie wiedziałem za bardzo co mówić. Nagle poczułem zapach jakiegoś dużego
gada, a po chwili trzepot skrzydeł.
- Co to? - spytałem z lekka przerażony. Coś trochę większego od nas wylądował przy nas. Czułem, że nie ma dobrych zamiarów.
- Smok. - powiedziała przerażona wadera - nie mamy szansy na ucieczkę. -
dodała. Pewno zerkała na mnie. ja jednak nie zareagowałem.
- Co ty na to aby go oswoić? - spytałem odskakując. W miejscu, którym
stałem usłyszałem syczenie, jakby powierzchnia była opluta żrącym
kwasem.
< Ashita? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz