-Cz..cz..cz...cześć.-szepnąłem widząc przybysza
-Ymm, witaj.-powiedział nieznajomy
-Jestem Pinki Gay.-opanowałem się i zacząłem zalotnie mrugać
-Ja Vincent.-przedstawił się przybysz, choć widziałem że ma ochotę roześmiać się na głos. Dlaczego? Nie miałem pojęcia
-Masz piękne imię. A właściwie to nie tylko imię.-powiedziałem zbliżając
się do niego tak blisko, że moja różowa ślina zaczęła kapać mu na futro
Vincent otarł kolorową wydzielinę z odgłosem odrazy i zaczął się powoli wycofywać.
-Nie odchodzić bejbe.-mruknąłem zalotnie
-Ja... eee... musze spadać!-powiedział i chciał rzucić się do ucieczki, ale mu nie pozwoliłem.
Skoczyłem na niego przyciskając mocno do ziemi.
-Czemu tak szybko?-szepnąłem czule
-Koleś, odwal się odemnie!-ryknął odpychając mnie, i tym samym wybiegając do lasu.
Czym prędzej podniosłem się wrzeszcząc do Sinsay.
-Szybko! Za nim! Musimy go dogonić!-zacząłem wrzeszczeć jak opętany
-Ale po co?
-No jak to po co!? Wreszcie znalazłem sobie idealnego partnera!-wrzasnąłem pociągając Sinsay za łapę
Ona zaśmiała się, ale po chwili już obaj gnaliśmy między drzewami
szukając śladów Vincenta. I w końcu udało się go znaleźć. Siedział na
polanie, parę kroków od nas. To była idealna okazja, myślał że uciekł i
już przestał oglądać się za nami. Był bezbronny i nie spodziewał się
ataku. Ponownie zacząłem się ślinić, tym razem na kolor tęczowy.
Chciałeś skoczyć tam i... i...
-Zaczekaj, nie teraz!-powiedziała Sinsay odciągając mnie dalej
-Dlaczego?! Dlaczegooooo!? Czemu nie dajesz nam być razem!-zacząłem
rozpaczać, choć na tyle cicho by to ciacho na polanie mnie nie
zauważyło.
-Dlatego, że jak na niego skoczysz znowu ucieknie.-powiedziała Sinsay
-No to co mam zrobić?!!
-Poczekaj, mam plan-powiedziała Sinsay
-Zgadzam się!-powiedziałem
Nie mogłem się doczekać, aż Viniek będzie mój...
<Sinsay? Vincent?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz