niedziela, 23 sierpnia 2015

Od Ashity do Hitachi'ego

Spojrzałam ze zdziwieniem na przybysza, a potem na zewnątrz jaskini. Siedział tam jakiś różowy basior. Jak mu tam było... ach tak, Pinki Gay! Rozumiałam, o co może chodzić nieznajomemu wilkowi, więc pokiwałam łbem i wyszłam na zewnątrz.
- Wiesz- zaczęłam.- Dzięki, że go tu przyprowadziłeś. Jeszcze chwila, a mogło by być po nim!
- Jak to?- zapytał ze zdziwieniem.
- No, nałykał się chyba jakiś dziwnych jagód. Prawdopodobnie trujących, konkretnie wilczojagódek. Są bardzo groźne, w nadmiarze stają się przyczyną pewnej grypy... Ale dotyka ona tylko basiorów, więc radzę ci się do niego nie zbliżać przez jakiś czas. Ja się nim zajmę, będzie dobrze, mam odtrutkę. Tobie na szczęście nic nie jest, bo to zakaźne, jeśli się z takim delikwentem zbyt długo przebywa. Więc możesz już iść, a ja wszystkiego dopilnuję!
Basior spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
- Serio?- zapytał.
- Tak!- odwarknęłam.- A teraz wybacz, muszę mu szybko dać odtrutkę. I nie stój tu tak. Cześć- weszłam do jaskini, a Pinki Gay odszedł w swoją stronę.
- O co ci chodziło z tą całą grypą i wilczojagódkami?- mruknął Hitachi.
Spojrzałam na niego z szerokim uśmiechem.
- Sam mówiłeś, że chcesz się ukryć- wyjaśniłam.- Gadałam, co mi ślina na język przyniosła. Ja jestem Ashita, Alfa tutejszej watahy. Chciałbyś może do nas dołączyć?
- Tak- odparł.- Czemu nie.
Nagle do nieznajomego podszedł Lulu.
- Nie bój się!- powiedziałam.- To yujin, nazywa się Lulu. Jest niegroźny, chyba, że go wkurzysz. Masz ochotę na mały spacer, Hitachi?
< Hitachi? To jak?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT