Wadera już od samego początku wzbudziła we mnie negatywne uczucia, nie
cierpiałam gdy ktoś o mnie coś wiedział a ja o nim nic. Sytuacji nie
poprawiało jej przyglądanie mi się. Gdy ona taksowała mnie spojrzeniem
nie zamierzałam pozostać jej dłużna i zrobić to samo wobec jej osoby.
Wadera pokryta była białą sierścią dorównującą barwie śniegu, która
wyglądała na dosyć miękką. Była ode mnie wyższa o parę centymetrów. Co
do jej sylwetki nie można było się niczego doczepić, nie za chuda nie za
gruba, dumnie wyprostowana. Jej oczy miały kolor niebieski jedno z nich
było jaśniejsze drugie ciemniejsze. Przez prawe przechodziła
jasnoróżowa blizna, natomiast koło lewego mieścił się jakiś czarny znak.
Z rozmyślań wyrwał mnie głos Mavis:
- Może razem pójdziemy na polowanie?- Miałam jej odpowiedzieć, że nie
zamierzam się z nią nigdzie wybierać, jednak mój brzuch mnie wyprzedził i
zaburczał głośno w ramach odpowiedzi. Wadera słysząc to pociągnęła mnie
w tylko sobie znanym kierunku. Nie jadłam nic treściwego od dwóch dni
może od trzech, samotne polowania nie szły mi za dobrze. Po jakimś
czasie Mavis zatrzymała się gwałtownie i wyszeptała w moją stronę:
- Przed nami znajduje się stadko jeleni. Ty zaczniesz się skradać i
spłoszysz je by się rozdzieliły w tedy zaatakujemy najsłabszego
osobnika. Pasuje ci taki plan działania?- Nie za bardzo wiedziałam co
jej odpowiedzieć dlatego oznajmiłam krótko:
-Oczywiście.- Zaczęłam skradać się w wyznaczonym mi kierunku, z gracją
pokonywałam przeszkody i niedogodności terenu, gdy dotarłam do celu.
Wyrównywałam przez chwilę oddech, gdy to zrobiłam użyłam swojego
wyczulonego słuchu by zorientować się w rozmieszczeniu zwierzyny. Dwie
sztuki było blisko mnie ,cztery stały po prawej stronie ,natomiast trzy
na lewo. Wyskoczyłam z zarośli które ukrywały mnie przed wzrokiem
jeleni, gdy zwierzęta spostrzegły moją obecność zaczęły rozbiegać się na
wszystkie kierunki. W całym tym zamieszaniu ujrzałam osobnika który
utykał. Dlatego zaczęłam za nim biec nakierowując go na Mavis, gdy
ofiara była blisko, wadera wskoczyła na nią i zaczęła gryźć w szyje by
jak najszybciej ulotniło się z zwierza życie. Po chwili walki jeleń padł
martwy, w jego oczach zaginęła dawniejsza ikra i werwa, z szyi ciekła
szkarłatna ciecz, a ciało było sparaliżowane w pozycji agonalnej. Nie
wiem dlaczego ale patrzyłam na to z nie małą satysfakcją, cieszyła mnie
śmierć....nie, to niemożliwe. To raczej mój żołądek się cieszy bo od
dawna nic nie jadł. Tak to na pewno to, nie powinnam się niczym martwić.
Po chwili obie przystąpiłyśmy do zajadania mięsa roślinożercy. Gdy
byłyśmy pełne odeszłyśmy od zimnego już trupa i położyłyśmy się
rozleniwione. Gdy to zrobiłyśmy do naszej ofiary podbiegły małe rude
istotki z puszystymi ogonami. Gdybym nie była najedzona odgoniłabym je
ale teraz jakoś mi to nie przeszkadzało. Po około półgodziny wstałyśmy z
ziemi otrzepując się z kamieni i piachu. Spojrzałam na Mavis, cały jej
pyszczek pokryty był zaschniętą krwią, która przybrała ciemny odcień,
cały widok wyglądał dość makabrycznie na jej białym futerku. Chociaż mi
to nie przeszkadzało czy mam krew na pyszczku czy nie, bez zastanowienia
zapytałam się wadery:
- -Wybierzemy się nad wodę zmyć tą krew- Co ja przed chwilą powiedziałam
? Miałam ją jak najszybciej zostawić a sama z nieprzymuszonej woli
proponuje jej wspólne spędzanie czasu. Co się ze mną dzieje ? Nigdy nie
angażowałam się w żadne nowe znajomości.
*Strzeż się Mavis, zaczyna się u mnie budzić psychopata *
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz