Spojrzałem z zaskoczeniem na szarą
waderę. Skąd ona znała moje imię?
-Tak, to ja- oznajmiłem powolni.- A ty
to kto?
Wilczyca zwróciła na mnie swój wzrok
i posmutniała.
-Nie pamiętasz?- zapytała cicho.-
Jestem Meredith.
-Przepraszam- schyliłem lekko łeb do
dołu.- Ładne imię. Co tu robisz?
-Szukam kolcokwiatów, ostatnio coraz
więcej wilków narzeka na ból głowy i łap, a te rośliny doskonale
sprawdzają się w łagodzeniu tych dolegliwości. Idziesz ze mną?
-No pewnie- odparłem bez
zastanowienia.-A gdzie one rosną?
-W samym środku Tysiącletniej
Puszczy, pod prastarym dębem. To dość daleko, ale są mi bardzo
potrzebne. W drogę!
Ruszyliśmy przed siebie. Nagle
przypomniałem sobie, że Ashita mówiła coś o jakiejś szarej
waderze, która zna mnie z przeszłości i może mi coś powiedzieć.
-Meredith- zacząłem niepewnie.
-Tak?- zapytała nieco zdenerwowana.
-Mogłabyś mi coś opowiedzieć o
swojej przeszłości? Podobno mnie kiedyś spotkałaś- poprosiłem
niepewnie.
Bałem się, że być może posunąłem
się za daleko. Jej dawne życie mogło być bolesne, ona mogła
usiłować o tym zapomnieć, a ja rozdrapałbym jej stare rany. Mimo
to, chciałem wiedzieć, kim byłem dawniej. Spojrzałem wyczekująco
na medyczkę.
-Oczywiście, jeśli nie chcesz, to nie
musisz- dodałem szybko.
< Meredith? To jak?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz