Szłyśmy tą samą drogą co wcześniej. Co jakiś czas mijałyśmy wilki na
które nie szczególnie zwracałam uwagę za to Kate z każdym się witała.
Nic dziwnego w końcu jest częścią watahy. Ja wolałam oglądać widoki. Las
był dosyć ładny ale to co zwróciło moją uwagę to drzewa w oddali. Ich
liście miały inny kolor a między nimi biegła ścieżka. Odwróciłam się na
chwilę do Kate która odeszła na chwilkę żeby porozmawiać z jakąś waderą.
Wróciła uśmiechnięta od uch do ucha. Starałam się być ostatnio miła.
Naprawdę. Tylko jak na razie nie za bardzo miałam dla kogo.
-Ekhem - mruknęłam.- Kate co tam jest?-wskazałam głową "kolorowe" drzewa.
-Tam? A no tak! Aleja zakochanych - odparła z uśmiechem.
Wzdrygnęłam się lekko i zaczęłam iść dalej. Kate szła przede mną i
opowiadała o wilkach stąd i watasze. Byłam pewna, że i tak żadnego nie
skojarzę ale mniejsza. Przeszłyśmy z lasu na polanę i wadera oznajmiła,
że to już niedaleko.
-Nuit a ty jak się tutaj znalazłaś?-wiedziałam, że zada to pytanie.
-No więc - wzięłam głęboki wdech. - Moja wataha przestała istnieć już
jakiś czas temu i po prostu odeszłam. Wędrowałam wszędzie i nigdzie.
Pomieszkiwałam gdzie się dało a wczoraj w nocy trafiłam tutaj. Szczerze
mówiąc myślałam, że będę musiała się wynosić kiedy mnie znajdziecie ale
jak widzę myliłam się.
Kate chciała coś odpowiedzieć ale zza pobliskiego drzewa wyszły dwa
wilki i wskazała na nas. Odwróciłam się do Kate. Nie byłam przestraszona
tylko raczej ciekawa. Kiedy moja mama miała jeszcze przebłyski
normalności zawsze mówiła, że ciekawość to pierwszy stopień do wiedzy a
nie do piekła. I tego jak na razie się trzymam. Kate uśmiechała się
wesoło do przybyszy.
-Kto to? - spytałam cicho.
< Kate? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz