czwartek, 27 sierpnia 2015

Od Yūkan CD Klairney

To wszystko działo się za szybko. Dopiero poznałem tą wadere, a ona chce już gdzieś iść. Podejrzane. Nawet nie zdążyłem zatopić zębów w tej przepysznej ofierze jaką sprzątnąłem jej z przed nosa. Nie mam ochoty nigdzie iść póki czegoś nie zjem. Spojrzałem na waderę spode łba i tylko warknąłem cicho.
- Nie mam ochoty. Wolę sobie coś zjeść- rzuciłem szybkie i porozumiewawcze spojrzenie na zwierzynę Wadera nadąsała się i spiorunowała mnie wzrokiem.
- Mówiłam, ja ją pierwsza upatrzyłam- powtórzyła ponownie te same słowa, które zrozumiałem na początku. Westchnąłem i wyszczerzyłem pysk w szemrany uśmiech. Odgryzłem jedną nogę od sarny i rzuciłem w stronę Klair.
-Prosz, twoja część. Poznaj łaskę pana- zaśmiałem się i wbiłem kły w sarnę unosząc ją. Oderwałem się od ziemi i odleciałem rzucając ostatnie spojrzenie zirytowanej waderze. Oh jakże mnie to bawiło!
W końcu przysiadłem na jakiejś grubej gałęzi na tyle wysoko by żaden wilk nie był w stanie odebrać mi posiłku. Wgryzłem się w mięsisty brzuch łani odrywając skórę i pałaszując jej mięso. Gdy skończyłem z tą częścią zabrałem się za kości. Słyszałem tylko głośnie chrupanie i czułem przyjemny smak, niestety łączący się z bólem wbijania sobie ich w podniebienie. W końcu z owej sarenki zostało tylko kilka nie potrzebnych mi już ,,ogryzków". Zabrałem skórę i zeskoczyłem z drzewa kierując swe kroki w stronę małej jaskini nad jeziorem. O tej porze las wydawał się spokojny. Liście cicho szumiały a ptaki śpiewały i ćwierkały mi nad głową. Wzdychając raz po raz dotarłem nad jezioro. Zawlokłem moje przyszłe posłanie do groty, którą zatrzasnąłem kamieniem. Przesunąłem go, co wcale nie było takie proste. Do mego ,,domu" wleciało kilka stróżek światła, skutecznie zwiększając widoczność. Rzuciłem skórę w kąt jaskini i ułożyłem za pomocą łap. Może nie było to najwygodniejsze posłanie, ale wystarczyło jak na razie. W mojej grocie było jeszcze kilka ozdób, takich jak powalony pień drzewa na którym stał mały słoik. W owym przeszklonym pudełeczku znajdowała się mała burza. Lubiłem nocami patrzeć jak z miniaturowej chmurki wypływają błyskawice. Po prawej stronie powiesiłem mały łapacz snów, który znalazłem podczas samotniej podróży. Nie jest to coś sentymentalnego, ale tu pasuje. W rogach, nie lecząc tego w którym znajduje się posłanie, umieściłem małe świeczki, które dostałem od jednego wilka z mojego dawnego stada. Świeczki te nigdy się nie kończą i mogą się palić cały czas. Uśmiechnąłem się wspominając tamtego mędrca. Spojrzałem w dół na moje futro. Szlak, byłem ubebrany we krwi. Przewróciłem oczami i wyszedłem. Stanąłem na przeciw jeziora. Bacznie obserwowałem nieruchomą taflę. W jednej chwili zacząłem ku niej biec i gdy byłem na skraju wybiłem się. Z głośnym ,,czuf" wylądowałem w wodzie. Zanurkowałem i wypłynąłem w jednej chwili na powierzchnię. Westchnąłem uradowany i przepłynąłem jezioro wzdłuż. Wylazłem po drugiej stronie i otrzepałem się z nadmiaru wody. Nagle usłyszałem jakiś szmer i zauważyłem wychodzącą z lasu jakąś postać. Jak już wiadomo, wzrok mnie zawodził, jednak mogłem wyczuć, że to tamta wadera. Chyba już trochę ochłonęła.

<<Klairney?>>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT