Szłam przez las podśpiewując sobie od nosem. Szkoda tylko, że idę tak od
dwóch lat i nadal nic nie znalazłam. Od obłędu ratują mnie tylko
mroczne kreatury z którymi muszę walczyć co jakiś czas. To doprawdy
genialna forma rozrywki. Wydaję mi się, że znowu weszłam na teren jakieś
watahy. Ostatniej nocy było słychać wycie kilku wilków. Pewnie mnie
wyczuli i niedługo będę musiała się wynosić. Pomijając ten fakt było tu
naprawdę spokojnie w porównaniu do miejsc w których pomieszkiwałam
wcześniej. Przeszłam koło ogromnego drzewa i wtedy usłyszałam głosy.
Zrobiłam obrót o sto osiemdziesiąt stopni i pobiegłam w drugą stronę.
Nie miałam najmniejszej ochoty walczyć z jakimiś wilkami a w mojej
sytuacji było to prawdopodobne. Kiedy tak biegłam nie zauważyłam rzeki.
Nagle znikąd wybiegł jakiś wilk i zagrodził mi drogę. Prawie na niego
wpadłam próbując się zatrzymać. Kiedy jednak już to zrobiłam od razu
cofnęłam się o kilka kroków gotowa do ucieczki.
-Uważaj mogłaś wpaść to wody - zawołał wilk.
-Yhym dzięki ale będę już lecieć - krzyknęłam i zaczęłam biec.
-Hej poczekaj!
Może by mnie dogonił ale za nim się zorientował co się dzieje ja byłam
już w głęboko w lesie. Na wszelki wypadek co jakiś czas oglądałam się za
siebie jednak nikogo nie zobaczyłam. Biegłam przez drzewa co znacznie
ograniczało moją widoczność jednak jakieś 5-10 metrów dalej chyba była
ścieżka. Skręciłam w lewo i skierowałam się w tamtą stronę.
Przeskoczyłam przez krzaki i wpadłam na obcego wilka. Przetoczyłam się i
uderzyłam w pień a nieznajomy wylądował na piaszczystej drodze.
Podniosłam się powoli. Miałam ciemno przed oczami. Mrugnęłam kilka razy i
powoli zaczęło mi się rozjaśniać. Otaczały mnie krzaki i drzewa a
jedyną drogę ucieczki zagradzał siedzący przede mną wilk. Patrzył na
mnie zdziwiony. Po paru minutach ciszy wreszcie się odezwał.
(Ktoś?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz