czwartek, 27 sierpnia 2015

Od Reiko do Nacht

Nastał już nowy dzień, choć zdawałoby się, że dopiero co zaczęła się noc. Rześkie powietrze i cisza lasu... wszystko było takie cudowne, a najbardziej to leżenie w słońcu na łące i spoglądanie w bezchmurne niebo... Nie sądziłam, że spędzenie wolnej chwili w towarzystwie czarnej wadery, którą dopiero co poznałam, będzie takie przyjemne. Brakowało mi tego ciepła, gdy na mój pyszczek wkradał się uśmiech, albo tego przyjemnego mrowienia, gdy śmiałam się wniebogłosy i pękałam na ziemi trzymając się za bolący brzuch. Błogość tliła się we mnie, ale przez jeden mały szczegół, nie potrafiłam do końca cieszyć się tym dniem...
"- Więc... Urodziłam się w watasze wilków ciemności" - Te słowa wciąż tkwiły w mojej pamięci, wywołując nieprzyjemne dreszcze, a wszystko przez to, że będąc małym szczeniakiem... Nagle zalały mnie miliony wspomnień, kłując żywym ogniem i rozkruszając moje serce na kawałki, bo jak dziś pamiętam przebieg tamtego wydarzenia...
"Było wczesne, dość mroźne popołudnie, gdy wraz z najpotężniejszym a zarazem najlepszym basiorem na świecie przemierzałam tereny naszej watahy, by lepiej poznać ich sekrety i pojęcia, by później samej móc opowiadać to swoim dzieciom. "Zabawne nie?" - pomyślałam zerkając na jego białe jak śnieg futerko z małymi cętkami na grzbiecie i ogonie oraz niebieskim wręcz błękitnym opuszkom łap. Słuchając i wchłaniając każde słowo samca u mego boku uważnie stąpałam z uniesioną głową i prostą sylwetką po pokrytym przez biały puch ścieżką, bo według niego, tak właśnie winien poruszać się każdy dostojny alfa, którym i ja byłam. Moja mama jak i tata rządzili jedną z najsilniejszych i najstarszych watah, a ja byłam ich następcą. Jedyną córką Sekato i Hyubi z watahy białego kła. Był to dla mnie wielki zaszczyt, choć zdawałam sobie sprawę z obowiązków jakie przy tym mnie czekają.
- Reiko, słuchasz mnie? - potrząsnęłam gwałtownie głową spojrzawszy w zielone jak trawa oczy basiora, które po nim odziedziczyłam.
- Um... wybacz tatusiu, zamyśliłam się trochę. - odrzekłam patrząc przepraszająco na niego, choć nie wydawał się zbytnio tym przejętym. Uśmiechnął się do mnie, po czym nagle przygarnął do siebie i mocno przytulił.
- Nic się nie stało córeczko - szepnął mi czule do ucha, co uwielbiałam najbardziej. To jedna z niewielu chwil, w moim krótkim życiu, które były warte zapamiętania. - Mówiłem ci już, że jesteś moim skarbem? - spytał patrząc mi głęboko w oczy a ja z cichym śmiechem ochoczo pokiwałam główką. "Tak bywa, gdy jest się ukochaną córeczką tatusia" - pomyślałam wtulając się w jego miękkie, białe futerko, gdy nagle coś mną szarpnęło, odrzucając w gęste krzaki. - Nie wychodź stamtąd! - krzyknął mój tatuś przyjmując postawę obronną a ja skuliłam się mocno w sobie. Szok na chwile odebrał mi jasność myślenia. Mimo rozkazu wychyliłam się ciutkę, by lepiej widzieć. Zobaczyłam go, jak cały najeżony stał i czekał. Zerknęłam w bok. Sekato (mój tatuś) spojrzał na drugiego wilka, wyłaniającego się z lasu. Jego sierść była cała czarna, a oczy świeciły złowieszczym blaskiem. Wystraszyłam się i cofnęłam lekko, by mnie nie zobaczył. "Tata da sobie radę, jest w końcu najsilniejszy" - mówiłam cicho pod nosem modląc się o cud. Samce warczeli na siebie, krążąc na około, przygotowani do ataku w każdej chwili a ich oczy taksowały się ciskając gromy. Niebo nagle pociemniało, zawiał silny wiatr unosząc biały śnieg w tańcu a las umilkł, czekając na rozstrzygnięcie sporu, a między nimi ja. Mała wadera ukryta w zaroślach i obserwująca wszystko ze swojej perspektywy. Pierwszy zaatakował biały basior z wyciągniętymi pazurami i kłami rzucając się na wroga, lecz ten w ostatniej chwili uskoczył zamachując się łapą w bok tatusia, ale ten cudem uniknął ciosu. "Jest tak szybki jak tatuś" - pomyślałam, że strachem a oczy zaszły mi łzami. - "Nie on nie może umrzeć, na pewno wygra, w końcu to tatuś, jego nie da się pokonać" - kwiliłam cicho patrząc uważnie na każdy szczegół. Tym razem to przeciwnik próbował zadać cios, przewracając samca na plecy, lecz ten wyrzucił tylne łapy do góry gdy wróg chciał go zadrasnąć. Czarny basior dostał w pysk i poleciał parę metrów dalej. Tatuś wykorzystał tę chwilę i walnął go pazurami po oczach a po chwili rzucił mu się do gardła, gdy nagle wilk znikł. "Zaraz co?!" Pojawił się nagle za białym basiorem, raniąc go w bok. Sekato odskoczył i się przewrócił w momencie w którym zaatakował. Szybko wstał i rzucił się na wroga, przez co wpadł na niego i razem zaczęli turlać się w dół górki. Na samym dole przejechał rannym grzbietem po wystających kamieniach. Zapiszczał z bólu zatrzymując się w końcu i zerkając w moją stronę. - Uciekaj skarbie - szepnął, choć nie usłyszałam dobrze i z trudem podniósł się do pionu. Chciałam coś zrobić, ruszyć się, lecz strach sparaliżował mnie od środka. Sekato widząc, że jego przeciwnik wciąż leży zaczął biec w jego stronę. "Tak, tatuś wygra, jest najlepszy!" - krzyknęłam w myślach. W ostatniej chwili czarny basior odrzucił go łapami. Usłyszałam tylko pisk i zgrzyt wbijanego w ciało drewna..."
Wspomnienia wciąż żywe, paliły moje wnętrze. Nie chciałam jednak dać po sobie poznać, że coś jest nie tak...- Tutaj na pewno cię polubią. To świetna wataha - "Polubiłaś ją, przyznaj szczerze?" - szepnął mój głosik. Uśmiechnęłam się wówczas na swoje słowa, chcąc zmienić temat, choć moje wnętrze paliło do zemsty, ale... "Ona nie jest niczemu winna, to nie ona zabiła mi ojca. Więc dlaczego miałby zginąć?" - zapytałam sama siebie i doszłam do wniosku, że dobrze się stało, iż Nacht trafiła właśnie do tej watahy, gdzie i ja. Nie była taka jak reszta, jak ciemności i inne złe wilki. Jej wewnętrzny spokój, sposób mówienia i charyzma temu zaprzeczało. Tak, polubiłam ją i z pewnością zostaniemy świetnymi przyjaciółkami. Spojrzałam na nią, gdy uważnie obserwowała niebo a na jej pyszczku widniał uśmiech.
- Byłaś już w Amfiteatrze? - Zapytałam zamyślona leżąc na miękkiej trawie a lekki wiaterek powiewał moją grzywką.
- Jeszcze nie...Jest tam coś ciekawego?
- Całkiem ciekawe przestawienia. Możemy się tam kiedyś wybrać. - zerknęłam na nią zagłębiając się w jej oczach
- Świetny pomysł - uśmiechnęła się do mnie, przez co poczułam przyjemne ciepło w środku. - Co w takim razie zrobimy teraz? - spojrzałam na nią chytrze, po czym wstałam na równe łapy dając jej znak, by poszła za mną.
- Co powiesz na typowo babski wieczór? - spytałam przywołując w myśli, to co chciałam zrobić a kąciki moich ust podniosły się jeszcze bardziej.
- Chętnie! - odpowiedziała ochoczo ruszając za mną a ja po chwili zaczęłam biec, co też zrobiła i ona. Biegłyśmy i biegłyśmy, nim w oddali zobaczyłam swoją jaskinie. Dopiero wówczas spowolniłam i gestem zaprosiłam ją do środka. Weszłyśmy a Nacht poczęła rozglądać się na wszystkie strony, gdy ja szybkim truchtem zabrałam się za szykowanie sprzętu.
- Co robisz? - spytała zaciekawiona a mnie rozpierało szczęście.
- Będziemy malować Ci pazurki - uśmiechnęłam się do niej szeroko - wybierz jakiś kolor, który chciałabyś mieć i robimy motylki, gwiazdki, serduszka, czaszeczki czy noże?
- Co robicie? - odwróciłyśmy się w tym samym czasie w stronę wejścia, gdzie u progu stał jakiś wilk.

Nacht? Ktosiu? Co wy na to? Wybacz kochana, że tak mało o nas a więcej o jej przeszłości, lecz nie miałam weny na cokolwiek innego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT