Spojrzałem najpierw na Vincenta, potem w dół klifu, a potem jeszcze raz na Vincenta.
-Dlaczego mnie ranisz!!!-wrzasnąłem tak głośno, jak tylko umiałem
-Pinki, nie będziesz moim partnerem, ale może przyjacielem.-mój ukochany starał się zachować spokój.
-Przyjacielem?-spytałem
-No... tak.
Przyjacielem. To słowo zaczęło krążyć mi w myślach. Jako sługa kucyków,
wiem, że przyjaźń to magia. A niegrzecznie jest nie przyjąć czyjejś
przyjaźni. Pozatym, Hello! Vincent chce spędzać ze mną czas! Jako
przyjaciele, będziemy mogli razem spędzać czas. A pozatym, nie wiadomo
jak mój ukochany rozumie pojęcie przyjaźni. Może on chce... Może on...
-Taak! Zostanę twoim przyjacielem!-krzyknąłem jeszcze głośniej niż poprzednio i rzuciłem się Vincentowi na szyję.
-Ehe, w porządku. Przynajmniej się nie zabijesz.-mruknął
Uśmiechnąłem się do niego, po czym wytarłem resztki tęczowej śliny z
pyska. Starałem się też ukryć różowe serduszka w oczach, które pojawiają
się za każdym razem, gdy patrzę na mojego niedoszłego partnera. Nie
chciałem, żeby on myślał że mi zależy, próbowałem zgrywać niedostępnego,
jak on.
-No więc kochanie... To znaczy kumplu. Jako przyjaciele, co powinniśmy robić?
-Yh, skoro i tak jesteś tu nowy to mogę ci pokazać nasze tereny.-mruknął niechętnie
-Jasne!-powiedziałem
Ruszyliśmy w kierunku lasu. Jako, ze Vincent szedł niezwykle wolno, ja
skakałem wokół niego starając się zatamować ślinotok w kolorach różu,
tak dla odmiany. Mój kolega patrzył na mnie ze zdziwieniem.
-Ten las, w którym teraz jesteśmy to Stardust Forest. A zaraz dojdziemy do Amfiteatru.-mówił
Kiwnąłem głową na znak że rozumiem. Chwilę jeszcze śliszmy w milczeniu,
aż nagle coś przykuło moją uwagę. Na lewo od nas kończył się las, drzewa
zamiast zwykłych liści miały na gałęziach piękne, różowe kwiaty wiśni.
Oczy rozszerzyły mi się z radości, pierwszy raz widziałem w życiu coś
tak słodkiego, różowego i kwiatkowego.
-Ej, kolego, co tam jest?-spytałem wskazując łapą obiekt
-To jest Aleja Zakochanych. Ale proszę, oszczędź mi cierpienia i nie każ mi tam iść.-powiedział basior
-Proszę... Widzisz te różowe kwiatki? One są takie piękne. Zabierz mnie tam, błagam!-zacząłem krzyczeć
-Pinki, to nie jest dobry pomysł.
Zdenerwowałem się i zagrodziłem mu drogę.
-Albo mnie tam zabierzesz, ale powiem wszystko Celesti, a ona dopilnuje
żebyś cierpiał jak najdłużej!-dostałem szału, zapomniałem na chwilę o
tym jak bardzo go kocham
Przed oczami miałem tylko te różowe kwiatki.
-No... ten, tego... W porządku. Ale pamiętaj, my w Alejce Zakochanych to jeszcze nic nie znaczy!-zgodził się
-Super!-zacząłem krzyczeć, po czym pociągnąłem basiora za łapę.
Pobiegliśmy prosto między różowe drzewa.
<Vincent? Z Pinkim w Aleji Zakochanych, fajnie nie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz