Ostatnie dni lata były gorsze niż reszta, upał był nie do zniesienia. Na
nic nie miałem ochoty i całymi dniami siedziałem na chłodnych
kamieniach przy jeziorze. Zmęczony upałami powstrzymywałem się od
pogrążenia się w śnie. Jednak nie mogąc już się dłużej powstrzymywać
ułożyłem się wygodnie, położyłem uszy po sobie a pysk oparłem na łapach.
Westchnąłem i ostatecznie zamknąłem oczy odpływając do krainy snów.
"Levi ! Levi !-Krzyk mojej siostry rozniósł się echem po mojej głowie.
Biegłem za wciąż oddalającym się głosem pośrod mroku. Przebierałem
łapami z całych sił jednak nie mogłem jej dogonić, łzy napływały mi do
oczu a wargi drżały pod wpływem emocji.
-Rivaille, proszę ratuj ! Pośpiesz się !
Kolejne krzyki zaczęły rozbrzmiewać pośród pustki. Tym razem nasilały
się, pierwsze łzy spłynęły po mojej sierści zacisnąłem zęby i załkałem.
Zamknąłem oczy i wsłuchałem się we wrzaski i krzyki rozpaczy.
Zatrzymałem się gwałtownie i otworzyłem szeroko oczy. Krople krwi
spływały po mnie, sam stałem w ogromnej kałuży karmazynowej cieczy. Z
przerażeniem patrzyłem na martwe ciało mojego rodzeństwa. Padłem na
ziemię zamaczając się we krwi. To nie mogłabyć prawda..."
Zerwałem się na cztery łapy i rozejrzałem po okolicy, byłem nad tym
samym jeziorem. Na szczęście śmierć moich bliskich była tylko bolesnym
koszmarem. Wziałem głeboki wdech wciągając wciąż gorące powietrze.
Wypuśczałem je miarowo w ciemną noc, starałem się uspokoić, pozbyć się
drgawek które opanowały moje ciało i nie pozwalały mi ustać na prostych
nogach. Powoli zacząłem myśleć, że to nue był sen a wizja jednak
odtrąciłem te myśl potrząsając głową. Podeszłem na więtkich nogach w
stronę wody i przejrzałem się w tafli jeziora. Miałem mokre futro pod
oczami a one same były zaszklone. Zażenowany swoim widokiem uderzyłem
wodę łapą i zaciśnąłem zęby.
-Widzę, że humor nie dopisuję. Jednak nie jest to powód aby wyżywać się na jeziorze.
Odwróciłem głowę za siebie aby spojrzeć na obcego mi wilka. Prychnąłem
tylko i znów spojrzałem się w wodę. Jednak czując ciepły oddech na karku
nie mogłem się skupić, moje odbicie zyskało kompana który w
przeciwieństwie do mnie szczerzył swoje białe kły.
(Ktoś ?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz