Zastanawiałem się, co dalej. Złamane kości już Annabell nie zagrażają, jaskinia wybrana…
-Chyba spodobał ci się Wodospad Mizu, prawda? – zapytałem.
-Tak, przyjemnie się pływało. – przyznała nieco obojętnie.
-Wiesz, teren watahy obejmuje również inne, ciekawe miejsca. Jeśli tylko masz siłę i chęć to mogę cię oprowadzić.
Wadera ujmowała wzrokiem swoją nową jaskinię, by zaraz spojrzeć na mnie i
tak kilka razy. Chyba zastanawiała się, czy rzeczywiście ma ochotę na
zwiedzanie, czy może woli pozostać w zaciszu groty. W końcu jednak
skinęła głową, kierując się w głąb lasu.
-Prowadź. – powiedziała.
Skoczyłem do przodu, zastanawiając się, co pokazać waderze, jako pierwsze.
-To może zacznijmy od podstaw. – rozpocząłem, zataczając łapą koło. –
Ten las, po Purym teraz się przechadzamy zwie się Stardust Forest. Nasza
główna siedziba, polujemy w tym rejonie, mamy swoje jaskinie, ogółem
spędzamy tu większość czasu. Brzmię trochę jak automat, ale sporo wilków
już oprowadzałem i pewne kwestie mam już wyuczone.
Annabell skinęła głową, lustrując uważnie teren wokół. W pobliżu
przepływała rzeka, Mizu no Yume dokładnie, czyli kolejny punkt naszej
wycieczki. Wskazałem ruchem łebka na szumiący strumień. Waderę
najwyraźniej zaintrygował krystaliczny połysk tafli i magiczna aura
bijąca od dopływu. Pochyliła się tuż nad korytem, jej duże uszy kręciły
się we wszystkie strony. Czyżby słyszała duchy, rzekomo zamieszkujące te
wody?
-Ta rzeka nosi nazwę Mizu no Yume. – ostrożnie zakłóciłem skupienie
wadery. – Jest dość niezwykła. Słyszałem historię o duchach w niej
mieszkających, które od czasu do czasu szepczą do wilczych uszu.
Słyszysz coś?
Annabell ponownie skierowała uchu ku tafli. Milczałem, wyczekując
rezultatu. Chwila minęła, nim wilczyca wyprostowała się, spojrzawszy na
mnie z nieco krzywą miną.
-Niby coś słyszę. – stwierdziła niepewna. – Jakby szepty… znaczy nie tyle szepty co… szum? Nie wiem…
-Mi też się nigdy nie udało. – przyznałem. – Ale ja to mam słuch jak ogłuchły starzec. Może następnym razem się uda?
-Może. – zerknęła na rzekę, po czym zwróciła się ku mnie. – Gdzie teraz?
Zamyśliłem się. Chciałem wybrać miejsce, w którym Annabell czułaby się
dobrze. Szybko spostrzegłem, iż upał waderze nie służy, zatem musi to
być miejsce zacienione i ciche. Zaraz do głowy wpadła mi pewna myśl.
-Tysiącletnia Puszcza. – zaproponowałem.
Wilczycę wyraźnie zaciekawiła ta nazwa. Machnęła długim ogonem,
postawiwszy uszy. Uśmiechnąłem się, kiwając głową w odpowiednia stronę.
Droga trochę nam zajęła, gdyż Puszcza leżała spory kawałek od Stardust
Forest. Drogę przebyliśmy w niemal w milczeniu, tylko od czasu do czasu
odpowiadałem Annabell na pytanie, gdy coś ją zaciekawiło. Nie
rozmawialiśmy dużo, bo nie czuliśmy takiej potrzeby-przynajmniej ja nie
czułem. Annabell była jedną z tych osób, z którą nie trzeba gadać, by
dobrze czuć się w jej towarzystwie. Znaczy, ja się dobrze czułem w jej
towarzystwie-to jak postrzega mnie nadal nie było do końca jasne. W
końcu stanęliśmy przed Tysiącletnią Puszczą. Prastare drzewa piętrzyły
się, tworząc w górze gęsty dach, chroniący przez skwarem lata. Czuć było
tą magię płynącą od drzew, których kora mieniła się różnymi kolorami.
Spojrzałem na zapaloną w majestat kniei Annabell.
-W tej puszczy żyje sam bóg ziemi, Midori. – powiedziałem.
-To kolejna legenda?
-Nie, to fakt. Sam go kiedyś spotkałem. – odarłem dumny z tego czynu. – Może teraz również go zobaczymy?
<<Ann? Nic nie szkodzi, jestem cierpliwy C; >>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz