Obudziły
mnie promienie słońca. Przez chwilę leżałam rozglądając się
dookoła. Trawa była tak soczyście zielona, że myślałam o
tarzaniu się w niej. W kilku miejscach rosły kolorowe kwiaty.
Wszystkie drzewa i krzewy miały dużo liści. Niebo było błękitne,
bez ani jednej chmurki. Ptaki latały kilka metrów nad ziemią.
-Ech,
no nic, trzeba wstawać- stwierdziłam.
Ruszyłam
przed siebie. Na początku postanowiłam upolować jakąś sarnę.
Krążyłam już dobre 20 minut i nic, nawet małego zająca.
Nagle
usłyszałam szelest za krzakami.
-Czyżby
szczęście się do mnie uśmiechnęło?- pomyślałam.
Skradając,
posuwałam się na przód. Ale zaraz... To nie była sarna, ani nic
takiego, to...
-Toshiro?
<Toshiro?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz