środa, 26 sierpnia 2015

Od Annabell c.d Klairney

Postanowiłam pozwiedzać trochę tereny watahy, sama nie wiedziałam co tak nagle spowodowało, że chciałam to zrobić ,ale czułam, że mój spokój zostanie przez kogoś przerwany. Poszłam upolować coś do jedzenia nie jadłam od jakiegoś czasu, chociaż nie czułam się mocno głodna wolałam to zrobić zanim mój żołądek zacznie sam siebie trawić. Usiadłam na polanie, którą porastała głównie trawa, gdzie nie gdzie wyrastał jakiś grzyb albo roślina zielna. Uspokoiłam oddech i zaczęłam nasłuchiwać uważnie. Na coś jednak przydają się te długaśne uczy jak u nietoperza. Usłyszałam pod sobą, drapanie, najpewniej był to królik albo kret. Dlatego wykorzystałam swój długi ogon (jakieś dwa metry ma skubaniec) by schwytać swą ofiarę. Wsadziłam go w norkę, szukałam po omacku zająca aż wreszcie na niego natrafiłam.. Miał w dotyku bardzo miłą sierść . Owinęłam swój ogon wokół ofiary, która na mój dotyk zaczęła panicznie się wiercić. Wyciągnęłam futrzaka z jamy i zawiesiłam głową w dół przed pyszczkiem. Był to zając o kremowym futerku z kasztanową plamą na oku, oczka miał zielone. Chociaż wyglądał ładnie bez skrupułów zaczęłam do dusić. Po około pięciu minutach rozpaczliwego wyrywania się i łapczywego nabierania powietrza, mięśnie zająca stały się wiotkie a z oczu ulotniła się ta iskierka, która kazała mu walczyć o przetrwanie. Widok był bardzo piękny, można by rzec, że poetycki, napawałam się tą chwilą, aż po pewnym czasie poczułam w żołądku bolesne ukłucia. Zaczęłam zjadać królika, tak, że zostały po nim same kosteczki. Znudzona postanowiłam pobawić się swoim ogonem, w końcu stał się częścią mnie, nie mogę go traktować jak coś obcego co do mnie nie należy. Wspięłam się na najbliższe drzewo z gracją po czym użyłam swojego ogona by uczepić się gałęzi, gdy byłam pewna ,że mocno trzyma zawisłam głową skierowaną w dół. Po dłuższym czasie usłyszałam czyjeś kroki, nie chcąc by osobnik mnie zobaczył , schowałam się w kornie drzewa. Ukryta przed wzrokiem ciekawskich obserwowałam to co nadchodzi. Z zarośli wyszła niebieska wadera, z nie małym zdziwieniem odkryłam, że była to Klairney. Wadera wspięła się na drzewo na którym się znajdowałam. Postanowiłam ją przestraszyć, dlatego zaczęłam powoli się do niej przybliżać, aż znajdowałam się dosłownie za jej plecami. Po chwili wykrzyczałam jej do ucha :
-BUUUUUUU!!!!!- Na co wadera przestraszona zeskoczyła z gałęzi na ziemie, upadła tak nie fortunnie iż usłyszałam głośny trzask, jakby coś zostało złamane. Zaniepokojona zeskoczyłam do wadery

(Sorry, że tak długo Klairney)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT