czwartek, 20 sierpnia 2015

Opowiadanie konkursowe od Annabell część I

Przechadzałam się po terenach watahy ,a dokładniej znajdowałam się w tysiąc letniej puszczy. Drzewa w niej były bardzo wysokie a ich rozłożyste korony ,nachodziły na siebie nie przepuszczając żadnego promienia słońca. Co tworzyło na dolę przyjemny cień i chłód ,na upały wręcz idealne miejsce. Co jakiś czas omijając stare drzewa natrafiałam na małe gryzonie. Miały one różną kolorowe futerka , czasami była to zielona wiewiórka innym razem ,niebieska łasica. Gdy wyszłam z lasu ,na polanę ,słońce znajdowało się blisko horyzontu. Jego czerwone promienie oświetlały ,soczystą trawę ,która porastała łąkę. Pobiegłam przed siebie, gdy przemierzałam polanę, małe roślinki ,przyjemnie łaskotały mi łapy. Jednak miękka trawa skończyła się i znów pojawiła się sucha ściółka leśna ,która cicho szeleściła pod moimi łapami. Podniosłam głowę ,znajdowałam się obecnie w Stardust Forest ,rozpoznałam to ponieważ tutaj drzewa były znacznie niższe niż w tysiąc letniej puszczy, po za tym latały tu małe światełka, przypominające świetliki. Skoro pojawiły się musiało to oznaczać ,że słońce już zaszło za linią horyzontu. Uwielbiałam tą porę dnia gdy jest jeszcze widno ,ale z sekundy na sekundę robi się coraz ciemnej. Pobiegłam przed siebie ,sama nie wiedząc dlaczego ,ale czy trzeba to wiedzieć ,czy nie można robić czegoś po to by to robić? Bieganie sprawiało mi wielką przyjemność czułam ,że jestem wolna ,zapominam o dręczącej mnie przeszłości ,żyje w tedy chwilą obecną .Zanim się zorientowałam znalazłam się na kolejnej łące .Spojrzałam do góry, ciemne niebo pokryte było milionem świecących małych punktów, wyglądało to bardzo pięknie. Miałam ochotę zaśpiewać piosenkę ,którą kiedyś usłyszałam

https://www.youtube.com/watch?v=inxHmvwd3MY

Szłam powoli między wysokimi drzewami ,które miały czarną korę przez co zlewały się z nocą. Spojrzałam w górę liście tych drzew miały odcienie szarości i bieli, jakby nie miały w sobie życia. Nie wiedziałam co to za miejsce ,ale to już nie był Stardust Forest. Teren tego tajemniczego lasu ,nie był równy ,co chwila natrafiałam na jakieś pagórki, wzgórza i doły . Co jakiś czas słyszałam podejrzane odgłosy ,które nie brzmiały za przyjaźnie. W powietrzu roznosiły się nieludzko głośne ryki i powarkiwania. Sama nie wiem co mnie tu nadal trzymało ,już dawno powinnam stąd zniknąć. Gdy miałam tak uczynić, koło mnie przefrunął różowy promień ,otoczył mnie kilka razy po czym skierował się w głąb mrocznego lasu, bez zastanowienia pobiegłam za dziwnym światełkiem. Po paru minutach, promień zniknął w stary i dużym drzewie. Jego kora była szara, a liście granatowe. Obwód pnia przekraczał 30 metrów. Zaczęłam opukiwać drzewo ciekawa czy jest coś w środku, gdy skończyłam ,otworzyły się przede mną tajemnicze drzwi ,które były ukryte za korą. Zajrzałam zdziwiona do środka. Przestrzeń po środku drzewa była pusta, jedyne co tam się znajdowało były kretę schody prowadzące na dół. Zaciekawiona zaczęłam schodzić ,po zniszczonych schodach, deski wygięte były od wody ,gdzie nie gdzie zaczął wyrastać mech. Wędrówka na dół zajęła mi jakieś półgodziny .Gdy znalazłam się na samym dolę moim oczom ukazała się przestronna jaskinia, w której wyrastały różne dziwne rośliny. Spojrzałam na sklepienie dziwnego miejsca ,całą jaskinie oświetlał złoty kryształ ,był on większy ode mnie. Pobiegłam przed siebie ,wydawało mi się ,że coś zobaczyłam w oddali. Czasami natrafiałam na dziwne rośliny ,jak plujące kwasem wielkie kwiaty, owoce ,które wybuchały gdy chciało się je zjeść albo pnącza które zachowywały się jak węże boa. Biegłam tak chyba przez cały dzień ,dlatego po pewnym czasie padłam ze zmęczenia i usnęłam ,nie przejmowałam się w tej chwili ,że coś mnie zaatakuję byłam tak zmęczona ,że od razu usnęłam .

Rano (chyba)

Obudziły mnie dziwne hałasy dochodzące z góry, gdy spojrzałam w tamtym kierunku otworzyłam ,ze zdziwienia pyszczek. Pod sklepieniem jaskini latały dziwne zwierzęta ,chociaż wyglądem przypominały psy miały one długi ogony zakończony skrzydłami, co jakiś czas dziwne skrzeczały. Lekko wystraszona znów zaczęłam biec, co jakiś czas zatrzymując się by odpocząć. Po kolejnym całym dniu spędzonym na biegu dotarłam na drugą stronę tajemniczej jaskini. Przed moimi oczami ukazały się wielkie złote wrota, zdobione były w motywy roślinne jak ,kwiaty ,pnącza ,co jakiś czas mogłam dostrzec jakieś zwierzątko. Wszystko było bardzo piękne, na drobnych listkach mogłam dostrzec nawet najmniejszą żyłeczkę .Wrota były zamknięte ,gdy bliżej im się przyjrzałam zobaczyłam ,że trzeba ułożyć jakąś układankę ,by mów wejść. Zmieniłam się w człowieka i po około półgodziny udało mi się otworzyć masywne wrota. Gdy weszłam od razu poczułam pod stopami wodę. Gdy zrobiłam jeszcze parę kroków woda sięgała mi już do kolan. W pomieszczeniu było ciemno ,nie był on oświetlany przez kryształ jak w pierwszej jaskini. Użyłam swojej mocy by móc widzieć w ciemności, moim oczom ukazało się jezioro, które roztaczało się na całą jaskinię, która była mniejsza niż wcześniejsza. Po przeciwnej stronie z ściany wylatywała woda pod wysokim ciśnieniem. Nigdzie nie widziałam żadnych kolejnych wrót ani drzwi ,dlatego postanowiłam zawrócić. Jednak gdy miałam zamykać złote wrota różowe światełko okrążyło mnie parę razy i skierowało się w odmęty chłodnej wody, oświetlając przy tym cały zbiornik. Mym oczom ukazał się czarny dół ,który zasysał wodę, a obok niego znajdowały się malutkie drzwiczki. Zastanawiałam się jak dostać się do tajemniczego wejścia, nie mogłam przecież tak głęboko zanurkować ,jeszcze wir by mnie wessał i utopiłabym się. Myślałam nad rozwiązaniem bardzo długo, aż po pewnym czasie poczułam tępy ból w żołądku, na moje zdziwienie, organ głośno zaburczał. No tak nie jadłam nic od dwóch dni oprócz paru jagódek. Wyszłam z jaskini wody i znów znalazłam się w tej oświetlonej, gdzie znajdowały się różne dziwne stwory. Spojrzałam w górę, pod sklepieniem nadal latały dziwne stwory, wyglądały całkiem apetycznie. Bez dłuższego zwlekania wyczarowałam sobie skrzydła z cienia, przyjrzałam im się uważnie ich czarne i połyskujące pióra wyglądały jakby były zrobione z szkła albo kryształu, jednak w dotyku były bardzo miękkie i puszyste. Musiałam przed każdym lotem sprawdzać czy wszystko w porządku ,ponieważ czasami zdarzało się ,że skrzydła miały dziury, albo nie miały piór. Gdy upewniłam się ,że wszystko w porządku, zaczęłam wyobrażać sobie ,że skrzydła poruszają się w górę i dół. Unosiłam się powoli w górę, gdy znalazłam się wysokości dziwnych stworów, ruszyłam szybko w ich kierunku, jednak chybiłam i wylądowałam na twardym sklepieniu (trudno było polować w powietrzu, zwłaszcza ,że ciągłe musiałam myśleć o machaniu skrzydłami). Upatrzyłam sobie najsłabszego i najwolniejszego osobnika z całego stada. Po kilkunastu bliższych spotkaniach z litą skałą w końcu udało mi się upolować dziwnego stwora. Wylądowałam na ziemi ,po czym zaczęłam zachłannie zajadać mięso pso-ptaka. Gdy zapełniłam swój żołądek, przyjrzałam się bliżej ów stworowi . Miał on zielone mięso, miętową krew i sierść ,która mieniła się niczym tęcza. Najedzona odeszłam od truchła i położyłam się w cieniu drzewa o płomiennej korze, która żarzyła się niczym węgiel (dodam tak na marginesie ,że przyjemnie ogrzewała) ,nie zwróciłam uwagi na liście ponieważ od razu zapadłam w miłą i długą drzemkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT