czwartek, 20 sierpnia 2015

Opowiadanie konkursowe - Mavis cz.2

Widocznie Tataki był bardzo ważny w Piekle, bo Erynie natychmiast złożyły broń i wyleciały posłusznie za drzwi. Odetchnęłam z ulgą. Przemknęłam się jak najciszej umiałam do innych drzwi, o wiele większych niż te, przez które wyleciały Erynie. Sięgały sufitu, były wyrzeźbione z dębowego drewna, bogato zdobiony skarbami Piekła - szlachetnymi kamieniami. Pchnęłam je ostrożnie. Horyzont czysty. Przemknęłam się szybko do nieco mniejszej sali, znajdującej się za drzwiami. Ją również podpierały kolumny, ciągnące się przez środek sali. Była ona jednak nie tak mroczna jak poprzednia. Emanowała jakimś spokojnym, ale chwiejnym, białym światłem, mającym źródło w samym powietrzu. Posadzka wyłożona była pięknymi kafelkami w czarno-białą szachownicę. Ściany zostały pomalowane ba mlecznobiały kolor. A jednak to miejsce nie było radosne. Bez okien, czyli światła słonecznego, nadal tkwiło się w pewności, że jest się w świecie umarłych, że to wszystko jest martwe.
Potrząsnęłam łbem i znalazłam to, czego chciałam; drobną, ciemną dziurę w ścianie tuż nad posadzką. Uśmiechnęłam się, choć sama nie wiedziałam dlaczego. Podeszłam powoli i ostrożnie do dziury, jakby miała za chwilę eksplodować. Wsadziłam do niej nos. Uderzył mnie zapach siarki. Mimo iż dziura była znacznie za mała, abym mogła się zmieścić. Okazało się jednak, że z łatwością przecisnęłam się cała przez tą niepozorną norkę.
Stanęłam na ubitej, twardej ziemi. Nie były to kafelki, ani nawet kamień. Był to po prostu grunt. Rozejrzałam się. Dookoła mnie kłębiła się w powietrzu szara, gęsta mgła. Wśród niej migotały niepewne płomienie lewitujących świec. Od czasu do czasu pojawiały się małe, czerwone światełka, które niewątpliwie były oczami Waru.
Ruszyłam pewnie przez mgłę, kierując się ku widocznemu z tej odległości podwyższeniu, na którym stał tron. Kiedy do niego podeszłam, dowódcy akurat nie było. "I bardzo dobrze, nikt go tu nie chce", pomyślałam. Tron był wielki. Zbudowany z kości ofiar Waru, przepełniony był grozą. Na szczęście dostrzegłam to, czego szukałam. Wielkie zwoje pergaminu leżały oparte o nogę tronu. Szybko je złapałam i rozejrzałam się szybko. Zrobiłam pierwszy krok.
I wtedy powietrze rozdarł okropny ryk. Wściekły ryk, nie podobny do niczego co znałam. Spojrzałam w bok. Kilka metrów ode mnie stał ogromny, czary Waru, groźnie szczerząc na mnie kły. Jego czerwone oczy świeciły jak dwa rozżarzone węgielki. Wielkie, metalowe pazury gotowe były natychmiast rozerwać mnie na strzępy. Zjeżyłam sierść i wraz z Waru zaczęliśmy krążyć po idealnie równym kole. Po chwili nadszedł moment skoku. Rzuciłam się z furią na łeb Waru i (obrzydliwe!) wydłubałam mu oczy. Jego oczodoły były teraz czarne, wielkie i straszniejsze niż te oczy. Gałki oczne potoczyły się gdzieś w mgłę i tyle je widzieli.
Rozjuszony Waru zaczął ryczeć jak opętany. Zamachnął się na mnie potężną łapą uzbrojoną w pazury. Opuścił ją i przycisnął mnie do ziemi. Z trudem łapałam oddech gdy bestia schyliła łeb i wyszczerzyła kły. Otworzyła paszczę, ukazując długi, obślizgły język i smagnęła mnie nim po pysku. Ledwo powstrzymałam wymioty. Po chwili jednak odepchnęłam go z wielką stanowczością.
Już chciałam się na niego rzucić, gdy nagle coś zaatakowało mnie od strony pleców. Usiłowałam się wyrwać, ale szybko doszłam do wniosku, że to bezsensowne. Gdy poczułam na pyszczku ciepło ziejące z ogromnej paszczy drugiego Waru, który pochylał się nade mną, pomodliłam się szybko w myślach do Unmei, prosząc ją o jakiś szczęśliwy zbieg okoliczności.
Kiedy otworzyłam oczy, stałam na wielkiej polanie. Tuż obok mnie leżały zwoje pergaminów. Rozejrzałam się. No tak, Unmei dba o przeznaczenie wilków, ale nigdy nie idzie na łatwiznę - zawsze oczekuje, że wilk, któremu pomogła, wykona zadanie. Coś w stylu "Okey, uratowałam ci życie, ale wyślę cię na nieznaną nikomu pustynię, a ty musisz odnaleźć drogę do domu". Spojrzałam na swoje łapy. Były strasznie umorusane popiołem i smołą, zupełnie jak reszta sierści. Chwyciłam pergaminy w zęby i ruszyłam dość niepewnie przed siebie, zastanawiając się jak daleko Unmei każe mi iść. Wyrwała mnie z centrum Piekła, więc pewnie będę długo szła.
Od czasu do czasu pogwizdując wesoło, podziwiałam to niezwykłe miejsce, w które wysłała mnie bogini. Ptaki tutaj miały i wiele barwniejsze upierzenie niż te, które znałam z terenów Watahy Porannych Gwiazd. Drzewa posiadały soczyście zielone liście, na pewno stanowiące przysmak jakiś drobnych roślinożerców. Kiedy stąpałam po ciepłej od promieni słońca ziemi, czułam pod poduszkami łap miękką, cudowną trawę. I w końcu nie wytrzymałam. Nadal ze zwojami pergaminu w pysku, przewróciłam się na grzbiet i zaczęłam się tarzać. Robiłam to tak długo, że minęło może dobre dziesięć minut zanim się podniosłam. Wąchając zapach trawy, który teraz się do mnie przylepił, wkroczyłam w las.
I wtedy prysły moje przekonania o długiej wędrówce. Ku mojemu zdziwieniu, prawie natychmiast gdy tylko dotknęłam ziemi, znalazłam się nagle nad Wodospadem Mizu. Nadal stał tam Kronikarz, uważnie przysłuchując się otaczającej go ciszy. Podeszłam do niego raźnym krokiem i złożyłam zwoje pergaminu tuż obok niego. Drgnął na nagły dźwięk mojego głosu:
- Oto twoje pergaminy, Dziadku.
- Och, tak... są wszystkie - odparł, szybko licząc zwoje wzrokiem. - Idealnie. Czego pragniesz w zamian?
- Żartujesz, Dziadku!? - wykrzyknęłam, uśmiechając się radośnie. - Przeżyłam najwspanialszą przygodę mojego życia! A poza tym, ceną za nie odnalezienie tych zwoi byłaby kontrola Waru nad całym światem. Z przyjemnością przysłużyłam się do tego, aby ta wizja nigdy się nie sprawdziła.
- Szanuję twój wybór, Mavis - starzec pokiwał powoli głową, patrząc na mój pysk.
Nie spytałam skąd zna moje imię. Uznałam, że to normalne. Uśmiechnęłam się do niego raz jeszcze i spytałam:
- Potrzebujesz jeszcze pomocy, Dziadku?
- Och, nie - powiedział nagle ożywionym tonem, wyrywając się z odrętwienia. - Może i mam dwieście siedemdziesiąt trzy lata, ale umiem unieść kilka zwoi pergaminu.
Wymieniliśmy uśmiechy. Starzec złapał pergaminy w pysk i kiwnął mi głową. Odwzajemniłam gest i ponownie tego dnia, weszłam do wody, rozmyślając nad tym, co stało się zaledwie kilka godzin temu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT