Kroczyłem dokładnie na granicy Shinirin i Jushiri, a moja mina zdradzała
lekką frustrację. Jakiś czas temu zawaliłem polowanie w dość
spektakularny sposób, teraz natomiast nie potrafiłem znaleźć żadnej
zwierzyny. Głód dokuczał mi, kuł i uciskał jak nienasycony władca. Od
rana nie miałem okazji nic zjeść. Późne popołudnie również nie sprzyjało
łowom-słońce prażyło, więc każda zdrowo myśląca istota zapewne szukała
schronienia w cieniu drzew lub przy chłodnych źródłach wody. Zarówno
Jushiri, jak i towarzyszący mu Shinirin świeciły pustkami, toteż
ruszyłem w kierunku Stardust Forest w nadziei, iż przynajmniej tak
znajdę, choć nikły ślad po zwierzynie łownej.
Nie myliłem się. Po niedługim czasie od wstąpienia na teren lasu,
zdołałem zwietrzyć grupkę jeleniowatych. Kroczyłem po cichu w tamtym
kierunku, aż w końcu dostrzegłem niewielką rodzinę saren. Ugiąłem łapy,
przybliżając brzuch do ziemi, by skryć się w gęstych połaciach zieleni.
Byłem już bardzo blisko upatrzonego celu, gdy nagle stadko saren
spłoszyło się, pędząc na oślep, byleby dalej od zagrożenia. Warknąłem
wściekły. Przecież nie miały prawa zauważyć mojej obecności! Ruszyłem w
pogoń za jedną z saren. Zwierze oddzieliło się od reszty, zatem
wystarczyło tylko ją dogonić i szybko uśmiercić. Wytężałem każdy mięsień
kończyn, byłem tuż-tuż zdobyczy, gdy nagle koło mnie mignęła jakaś
sylwetka. Zignorowałem ją, skoczyłem na sarnę… w tym samym momencie, co
rzeczony cień. Osobnik uderzył w sarnę, która straciła równowagę i
upadła, razem ze mną na grzbiecie. Usłyszałem jak drugi myśliwy również
upada na ziemię, wydając przy tym bolesny jęk. Chwilę toczyłem się z
sarną w zębach, a gdy wreszcie zdołałem się zatrzymać, pewnie chwyciłem
kark zwierzyny i jednym szybkim ruchem zapewniłem sobie obiad. Wstałem
nieco obolały po upadku, uważnie lustrując drugiego osobnika, który z
lekką trudnością podnosił się z ziemi.
-Wszystko okej? – zapytałem.
<<Kto chce dokończyć? ;3>>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz