poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Od Vincenta do Annabell

Annabell ułożyła się wygodnie i zamknęła oczy, jednoznacznie dając znać, iż teraz należy jej się spokój i odpoczynek. Nie zamierzałem na chwilę obecną przeszkadzać waderze. Ja sam byłem nieco znużony: przebieżka wokół Jushiri, pomoc Annabell, walka z cyklopem… Potrzebowałem wypocząć. Poszedłem za przykładem towarzyszki i zwinąłem się w kłębek kilka metrów dalej. Leżałem odwrócony przodem do małego wejścia, przyglądając się granatowemu niebu, które ozdabiały miliony gwiazd. Ziewnąłem, napełniając płuca rześkim, nocnym powietrzem, po czym głęboko westchnąłem. Ostatni raz zerknąłem na Annabell. Miała zadowolony wyraz pyszczka, zapewne śniło jej się coś przyjemnego. Zastanawiało mnie tylko co? Znając jej historię nie potrafiłem wyobrazić sobie niczego, co mogłoby wywołać marzenia senne u wadery. Choć w sumie nie musiała mi mówić wszystkiego. Postanowiłem nie pytać. Niech śni o swoich marzeniach, jakie by one nie były. Nie minęło długo czasu, gdy i ja odpłynąłem pogrążając się w stan spoczynku, pozbawiony jakichkolwiek snów-spokojna, milcząca nicość.
Obudziły mnie pierwsze promienie wschodzącego słońca. Mruknąłem niezadowolony z przerwanego snu. Obróciłem głowę, nim rozchyliłem powieki-nie chciałem, aby przyzwyczajone do mroku oczy nagle oślepiło światło dni. Przeciągnąłem się, wyprężając każdy mięsień ciała. Spojrzałem w tył. Annabell nadal smacznie spała. Nie zamierzałem jej budzić. Wymknąłem się z groty, szukając czegoś do jedzenia. Udałem się do Shinrin. Miałem nadzieję na jakiegoś porządnego jelenia, dzika czy chociażby zająca. Węszyłem zawzięcie, by w końcu wyczuć stadko szaraków, pasących się gdzieś na obrzeżach lasu. Przyczaiłem się, ostrożnie posuwając ku ofiarą. Dostrzegłem grupkę kicających zwierzątek. Kilka z nich beztrosko ganiało się, inne skubały trawę, a reszta bacznie obserwowała teren. Czekałem. Dwa młode osobniki, pogrążone w ekscytującej gonitwie za sobą nieświadomie zbliżyły oddaliły się od reszty stadka. Czekałem. Podchodziły coraz bliżej, jeszcze chwila… Napiąłem łapy, lekko wychyliłem się z zarośli, już-już miałem skoczyć, lecz nagle wszystkie zające się rozpierzchły. Dwójka młodych osobników czmychnęła za stadem nim zdążyłem zaatakować. Niech to szlag! Za bardzo się wychyliłem! Nieco zdenerwowany niepowodzeniem, ruszyłem głębiej w las, szukając innego źródła pożywienia. Minęło kilkadziesiąt minut, nim zwietrzyłem zapach kolejnej ofiary. Był to dzik. Rozpoznałem to po charakterystycznej mieszance aromatów błota, żywicy, grzybów i orzechów. Kierowany tym zapachem dotarłem do niewielkiego bajorka, w którym taplał się spory odyniec. Ostrożnie podkradłem się do dzika, który zajęły swoją kąpielą nie zwrócił na mnie uwagi. Zaatakowałem. Zwierz kwiknął zaskoczony. Chwyciłem go za mięsisty kark, próbując przewrócić na grzbiet, by sięgnąć szyi zdobyczy. Mocowaliśmy się w błocie dłuższy moment, w końcu, gdy byłem już cały brązowy od mokrej ziemi, udało mi się uśmiercić dzika. Trochę zmęczony po walce, wyciągnąłem ofiarę z bajorka i otrzepałem się z błota. Mimo to nadal wyglądałem jakbym się wytarzał w kakao. Oczyściłem dzika najbardziej jak mogłem-ciężko usunąć ziemie z sztywnej szczeciny. Chwyciłem pewnie śniadanie i ruszyłem z powrotem do jaskini, gdzie spała Annabell.
<<Annabell? Na śniadanie dziczyzna xd>>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT